- Ta śmierć przyniosła owoce: przebaczenie i pojednanie. () W 1963 r. polscy i niemieccy biskupi w czasie II Soboru Watykańskiego napisali list do papieża Pawła VI, by uznać Maksymiliana za świętego. Tak rozpoczęło się pojednanie między naszymi narodami. Maksymilian stał się męczennikiem pojednania - mówił abp Schick podczas mszy św. odprawionej przy bloku 11, w którego podziemiach Niemcy zgładzili św. Maksymiliana. Metropolita Bambergu, który reprezentował biskupów niemieckich, powiedział, że ojciec Maksymilian zwrócił też uwagę, czym jest każda wojna i jakim skarbem jest pokój. - Niech pokój pozostanie szczególnym darem dla Polski. Modlitwę zanosimy dziś także w intencji Iraku, Syrii, Ukrainy oraz wszystkich narodów, które są podzielone. Maksymilian wzywa nas, aby nie było wojen, lecz panował pokój. () Niech jego męczeńska śmierć pomoże odsunąć rasizm, nienawiść, przemoc. Niech () uczy miłości drugiego człowieka - mówił. Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel w homilii podkreślił, że Auschwitz "powstał z nienawiści do tych, których się uważa za podludzi, odmawia prawa do życia, pracy i poczucia bezpieczeństwa, pokoju". - Powstał w umysłach ludzi ogarniętych szatańską nienawiścią. Został tak skonstruowany, by nienawiść i lęk rządziły tymi, którzy sprawują kontrolę, ale także tymi, którzy byli więzieni. () Tu jednak Bóg zechciał objawić największą miłość: ojciec Maksymilian oddał życie za kogoś innego - powiedział. Duchowny podkreślił, że w czasie funkcjonowania obozu tysiące wierzących przeżywało w nim gehennę i różne były ich postawy. - Poczynając od zwątpienia i odejścia od wiary, poprzez natarczywą, żarliwą modlitwę o ratunek, aż po () najwyższą miłość - oddanie życia za drugiego człowieka w sposób męczeński - mówił. Zaznaczył, że miłość do drugiego człowieka miała w Auschwitz różne miary. Przejawiała się podzieleniem ostatnim kawałkiem chleba lub pomocą w podniesieniu ciężaru. - Różna jest miara miłości, bo różna jest miara łaski, jaką Bóg daje człowiekowi. Nie powinniśmy zapominać, że Bóg tu był ze swą łaską - podkreślił. Mszę św. poprzedziło nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana" w kościele Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. To opis męczeńskiej śmierci świętego według dokumentów, zeznań i świadectw. Modlitwę poprowadził krakowski prowincjał franciszkanów o. Jarosław Zachariasz. Po nabożeństwie z Harmęż do byłego niemieckiego obozu Auschwitz wyruszyła pielgrzymka franciszkańska. Do miejsca śmierci świętego pielgrzymowali także wierni z diecezji bielsko-żywieckiej, którzy przyszli z kościoła św. Maksymiliana. Grupy spotkały się w byłym obozie. Przed ścianą straceń na dziedzińcu bloku 11, a także na placu apelowym, gdzie zakonnik ofiarował życie za współwięźnia, złożyli kwiaty. Modlono się również w celi śmierci Kolbego. Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. Wstąpił do zakonu franciszkanów. Śluby kapłańskie złożył w 1914 r. Przyjął imię Maksymilian Maria. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów. W latach 30. prowadził też działalność misyjną w Japonii. Niemcy aresztowali zakonnika jesienią 1939 r. Został zwolniony. Ponownie zatrzymali go w lutym 1941 r. i osadzili na Pawiaku, skąd w maju trafił do Auschwitz. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. Maksymilian dobrowolnie ofiarował za niego swe życie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Dostał dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11. Ojciec Maksymilian został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 r.