Mur berliński kojarzył się zawsze z "pasem śmierci", zimną wojną i tragicznymi losami uciekinierów. Dlatego wspinanie się na ten mur i próby przedostawania się na drugą, wschodnią stronę, mog ły zakrawać na absurd, zwłaszcza że z czasem mieszkańcy Berlina Zachodniego mogli odwiedzać wschodnią część miasta za okazaniem specjalnej przepustki. A jednak w okresie 28 lat istnienia podziału miasta ok. 400 zachodnich berlińczyków odważało się na ten krok i to z różnych pobudek: z miłości i tęsknoty, ze złości na NRD, podczas swoistej próby odwagi, z przyczyn politycznych, z nudów albo po pijanemu. "Naruszyciele granicy" Pokonanie liczącego 164 km "antyfaszystowskiego wału ochronnego" i dostanie się na wschodnią stronę było dla "naruszycieli granicy" z Berlina Zachodniego - jak ich określano w enerdowskiej terminologii - niebezpiecznym, choć stosunkowo bezproblematycznym posunięciem. Tak jak dla 15-letniego ucznia, który we wrześniu 1974 roku chciał się przedostać z Neukoelln do wschodnioberlińskiej dzielnicy Treptow. Kiedy wreszcie znalazł się po wschodniej stronie, stracił przytomność. Okazało się, że przedtem wypił z przyjaciółmi 4 litry czerwonego wina! Arnold Knabe był "skoczkiem" w pełnym znaczeniu tego słowa. Ten żyjący z zasiłku mężczyzna przynajmniej 15 razy pokonał mur berliński, prawie zawsze w tym samym miejscu. Gdy go zatrzymywano po drugiej stronie muru, nigdy nie stawiał oporu. Raz powiedział enerdowskim strażnikom: "Kiedy w domu jest za cicho, a na dworze szaro i nic się nie dzieje, to myślę sobie: 'A może by tak znów skoczyć do NRD'?". "Skoczkowie" w rękach Stasi Enerdowskiej straży granicznej polecono zatrzymywać "skoczków" i przekazywać ich IX Oddziałowi Głównemu Służby Bezpieczeństwa Stasi. Kto był pijany albo przypadkowo naruszył granicę NRD, ten był przeważnie odsyłany z powrotem. Wszystkich innych intensywnie przesłuchiwano. Większość z nich musiała się liczyć z tym, że stanie przed sądem pod zarzutem bezprawnego przekroczenia granicy. Słynny John Runnings Jednym z najbardziej znanych "skoczków" był 68-letni Amerykanin John Runnings. 7 sierpnia 1986 roku, tuż przed 25-rocznicą wzniesienia muru, John usiadł na nim okrakiem i zaczął walić w beton kowalskim młotem, po czym przespacerował się po murze. Zdjęcie śmiałka obiegło świat. Runnings protestował wcześniej przeciwko wojnie wietnamskiej i wyścigowi zbrojeń nuklearnych. Z zasady nie uznawał granic państwowych i dlatego przekraczał je nielegalnie. Stasi zrezygnowała z aresztowania Runningsa, żeby oszczędzić sobie zainteresowania mediów tym incydentem. Przekazywano go w 1986 roku, również po innych akcjach protestacyjnych, ambasadzie USA. Ta jednak za każdym razem natychmiast go wypuszczała. 18 listopada 1986 r. Runnings osiągnął wreszcie swój polityczny cel: po kolejnym ataku na mur został aresztowany i w lutym 1987 roku sąd we wschodnioberlińskiej dzielnicy Lichtenberg skazał go na 18 miesięcy więzienia. Stasi znów się go jednak szybko pozbyła, umieszczając w Pradze w samolocie do Nowego Jorku. "Miłość silniejsza od muru" Ta miłość zaczęła się korespondencyjnie. Następnie robotnik spedycyjny Udo Cuersgen przeprowadził się z Dolnej Saksonii do Berlina Zachodniego, a jego ukochana Inge z Dessau - do Berlina Wschodniego. W ten sposób mogli się przynajmniej widywać za dnia. Podania Inge o wyjazd na Zachód regularnie odrzucano. Gdy zmuszono ją do przerwania studiów i opuszczenia mieszkania, Udo zdecydował się na desperacki krok. 23 czerwca 1976 roku o godz. 14.30 wspiął się na mur w pobliżu wysokościowca koncernu Springera i zeskoczył prosto na "pas śmierci". Chciał wywrzeć presję na NRD, żeby wreszcie pozwolono jego ukochanej wyjechać. Jego akcja zakończyła się nieoczekiwanie sukcesem. Cuersgena już następnego dnia odesłano do Berlina Zachodniego, a 10 tygodni później pozwolono Inge wyjechać na Zachód. Prasa miała o czym pisać. "Miłość silniejsza od muru" - zatytułował artykuł opisujący tę historię francuski "Paris Match". [dpa / Iwona D. Metzner, red. odp.: Małgorzata Matzke. Redakcja Polska Deutsche Welle]