W ostatnich dniach emocje wzbudziła zaplanowana na sobotnie popołudnie w Będzinie inscenizacja wydarzeń związanych z likwidacją żydowskiego getta w tym mieście w sierpniu 1943 r. W rekonstrukcji wydarzeń miały wziąć udział m.in. dzieci z miejscowych szkół. Przeciwnicy inscenizacji uznali to za niestosowne, gdyż ich zdaniem udział w drastycznych scenach może wywołać niezdrowe emocje. O odwołanie widowiska zaapelował na łamach "Gazety Wyborczej" prof. Jan Hartman z UJ. Uznał, że każda taka młodzieżowa inscenizacja "staje się pewnego rodzaju rozrywką - zarówno dla uczestników, jak i dla widzów". Tymczasem przewodniczący gminy wyznaniowej żydowskiej w Katowicach Włodzimierz Kac przyznał, że nie był przeciwny planom będzińskiego przedsięwzięcia. - Pomyślałem, że (...) może tak dziś trzeba, młodzież dziś mniej czyta, bardziej patrzy. Łatwo jednak przekroczyć pewne granice - zastrzegł. Organizator rekonstrukcji Adam Szydłowski zmodyfikował scenariusz widowiska; zapewnił, że drastycznych scen nie będzie, a całość poprzedzi film dokumentalny z getta. Wiceminister edukacji Krystyna Szumilas powiedziała, że szkoły mają prawo organizować uczniom zajęcia pozalekcyjne w różnej formie (również inscenizacji), pod warunkiem, że służą one celom edukacyjnym lub wychowawczym. - Za organizację procesu dydaktycznego i w jakich inscenizacjach, przedstawieniach, uroczystościach biorą udział uczniowie, odpowiada dyrektor szkoły. (...) Jeśli okaże się, że uczniowie uczestniczą w wydarzeniu budzącym wątpliwość co do jego walorów wychowawczych, kurator oświaty w trybie nadzoru pedagogicznego powinien zareagować - podkreśliła. Naczelnik Wydziału Edukacji Historycznej Biura Edukacji Publicznej IPN Andrzej Zawistowski powiedział, że inscenizacje są wartościowe i odgrywają znaczącą rolę w upowszechnianiu wiedzy o wydarzeniach historycznych - pod warunkiem, że są należycie przygotowane. Jak zastrzegł, pewnych rzeczy należy przy organizowaniu inscenizacji unikać. - Nie wyobrażam sobie rekonstrukcji np. masowej egzekucji, obozu zagłady lub pogromu Żydów. Są pewne tematy, które nie powinny być podejmowane - podkreślił. - Nie zawsze potrzebna jest dosłowność. W Warszawie organizowany jest Marsz Cieni, poświęcony ofiarom zbrodni katyńskiej. To nie jest rekonstrukcja, a raczej przedstawienie teatralne w przestrzeni miejskiej. Nie ma w nim scen zabijania, a śmierć jest pokazana w sposób symboliczny - tłumaczył. Organizatorem Marszu Cieni jest Stowarzyszenie Grupa Historyczna Zgrupowania "Radosław". Prezes stowarzyszenia Tomasz Karasiński powiedział, że środowisko grup rekonstrukcyjnych ma swój kodeks postępowania i stara się nie epatować niepotrzebną przemocą. Jego zdaniem, nie ma też ryzyka, że przy odgrywaniu historycznych wydarzeń ucierpi psychika uczestniczących w widowisku dzieci. - W naszym stowarzyszeniu działa młodzież. To oczywiście dla nich przygoda, ale przede wszystkim okazja do zapoznania się z historią i sposób oddania hołdu tym, którzy oddali życie w walce - powiedział Karasiński. Również zdaniem kulturoznawcy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej dr Jacka Wasilewskiego uczestnictwo w inscenizacji bolesnych zdarzeń z przeszłości niekoniecznie szkodzi dzieciom i młodzieży. - Dzieci uczestniczące w tym swoistym rytuale mogą się np. nauczyć, jak to jest być prześladowanym ze względu na pochodzenie - tłumaczył. Taka obrazowa lekcja, jaką zaplanowano w Będzinie, może o wiele lepiej uświadomić młodzieży tragizm losu Żydów w czasie II wojny światowej niż abstrakcyjne informacje, że antysemityzm doprowadził do zbrodni holokaustu. Jak zaznaczył, w kulturze zawsze istniała potrzeba odtwarzania w formie widowisk i rytuałów wspomnień bolesnych, wstydliwych i tragicznych.