Naliwajczenko otwierał we Lwowie muzeum urządzone w więzieniu na ulicy Łąckiego. To dawny klasztor brygidek, w którym przed drugą wojną światową mieściło się polskie więzienie. Po zajęciu tych ziem przez sowietów przejęło je NKWD. W 1941 roku było jednym z głównych miejsc we Lwowie, w którym mordowano więźniów politycznych. Teraz w gmachu powstało muzeum ofiar totalitaryzmów. A co podczas otwarcia mówił szef SBU? - Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jednak wspólny cel - zniszczyć wszystko, co ukraińskie. Rozbić jedność naszego narodu. Nie ważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD, ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości. Takie słowa, a głównie wymienianie jednym tchem polskiej policji z gestapo i NKWD mogą budzić sprzeciw. Tym bardziej, że w tym lwowskim więzieniu ginęli gównie Polacy.