"Der Spiegel" przypomina, że Centralny Urząd ds. Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu skierował w zeszłym roku do niemieckich prokuratur łącznie 30 nowych spraw przeciwko byłym strażnikom obozów koncentracyjnych. W lutym bieżącego roku policja przeszukała mieszkania 14 byłych esesmanów z Auschwitz, a trzech z nich - w wieku od 88 do 94 lat - aresztowała. Pół roku po tamtej akcji policyjnej widać, że nadzieja, iż dzięki wysiłkowi podjętemu w ostatniej chwili masowy mord w Auschwitz zostanie przynajmniej częściowo ukarany, była złudzeniem - czytamy w obszernym materiale będącym wiodącym tematem najnowszego wydania "Spiegla". Niemal co tydzień zawieszane są kolejne postępowania ze względu na śmierć podejrzanych, ich niezdolność do uczestniczenia w procesie lub pomyłek śledczych. Jeden z rzekomych strażników nie należał do ekipy z Auschwitz, inny był już wcześniej ukarany przez polski sąd. Aresztowani w Badenii-Wirtembergii i Meklemburgii byli strażnicy są już od dawna w domu - piszą autorzy. Liczba przypadków, w których prowadzone jest na poważnie śledztwo, stopniała do ośmiu; wyjątkowo niegodny rozdział powojennej historii Niemiec zdaje się zmierzać ku końcowi - podsumowuje "Der Spiegel" ostatnią falę postępowań przeciwko byłym zbrodniarzom. "Der Spiegel" nazywa całą powojenną historię prawnych rozliczeń z hitlerowskimi zbrodniami "hańbą". Powołuje się na badania historyka Andreasa Eichmuellera, który obliczył, że spośród 6,5 tys. esesmanów służących w Auschwitz i którzy przeżyli wojnę, skazano w RFN - 29, a w NRD - 20. Jak twierdzą autorzy materiału, ściganie i ukaranie zbrodniarzy zakończyło się fiaskiem nie dlatego, że politycy czy prawnicy rzucali ludziom dążącym do rozliczeń kłody pod nogi, lecz z powodu obojętności Niemców po 1945 r. Zwracają uwagę na wyniki ankiety przeprowadzonej przez Amerykanów w październiku 1945 r., z której wynika, że 20 proc. Niemców identyfikowało się z polityką Hitlera wobec Żydów, a kolejne 19 proc. uważało ją za przesadzoną, lecz zasadniczo słuszną. "Der Spiegel" przypomina o znaczeniu rozpoczętego w grudniu 1963 r. procesu frankfurckiego przeciwko pracownikom obozu koncentracyjnego Auschwitz, zaznaczając, że sędziowie uczestniczący w rozprawach otrzymywali pogróżki i byli szykanowani. Prokuratorowi Fritzowi Bauerowi nie udało się jednak przeforsować stanowiska, że Holokaust nie był sumą wielu zabójstw, lecz jednym czynem. Przyjęcie tej interpretacji oznaczałoby, że każdy strażnik obozu mógłby być oskarżony o morderstwo, bez konieczności udowadniania jego osobistej winy. Odrzucenie tej tezy było przyczyną wielu późniejszych skandali. W jednym z procesów w 1982 r. oskarżony były strażnik tłumaczył, że przywożeni do Auschwitz Żydzi nie wiedzieli, jaki czeka ich los, i nie zamierzali uciekać, dlatego nie można skazać go za uniemożliwianie im ucieczki. "Der Spiegel" publikuje też wywiad z jednym ze strażników, wobec których prokuratura umorzyła ostatnio postępowanie. Pochodzący z Serbii Jakob W. był skazany w 1948 r. przez sąd w Polsce. 19-letni folksdojcz - student architektury spod Belgradu - pełnił od 1942 roku przez dwa i pół roku służbę jako strażnik w Auschwitz. W rozmowie z dziennikarzami 91-letni były strażnik zapewnia, że nikogo nie zabił. Nie czuje się też winny. "Zostawialiśmy Żydom resztki naszego chleba" - mówi dodając, że z więźniami "zawsze uprzejmie rozmawiał" i nikogo nie bił. Z Berlina Jacek Lepiarz