DW: Swoją książkę "Obiecaj mi dziecko, że się zastrzelisz" ("Kind, versprich mir, dass du dich erschießt"*) zaczyna Pan w małej miejscowości Demmin w Meklemburgii-Przedpomorzu. Według Pana badań, w ostatnich dniach II wojny światowej popełniło tam samobójstwo siedemset do tysiąca osób. Dlaczego sięgnął pan akurat po przykład Demmina? Florian Huber: W Demminie ten fenomen samobójstw był szczególnie wyrazisty. Jedną z przyczyn było położenie geograficzne miejscowości, która jak półwysep leży między trzema rzekami. Po wysadzeniu mostów nie było żadnej drogi ucieczki. Zamknięci byli w mieście także żołnierze Armii Czerwonej, która zdobyła miasto 30 kwietnia 1945. Oprócz mieszkańców w Demminie przebywały też tysiące uciekinierów z byłych wschodnich terenów Rzeszy. Wszyscy byli jak w pułapce. W takiej sytuacji powstała atmosfera, która wielu przyprawiła w efekcie o zgubę. Ale Demmin nie był pojedynczym przypadkiem. Dlaczego ludzie tak strasznie się bali wkroczenia Armii Czerwonej? - Niemiecka propaganda latami karmiła ich opowieściami, co im grozi, kiedy wróg wkroczy na niemiecką ziemię. W najczarniejszych barwach malowano przed nimi obraz "mongolskich hord", jak nazywano Rosjan, którzy gwałcą kobiety a dzieciom wykłuwają oczy i obcinają języki. Ludzie strasznie się bali. Do tego dochodziły opowieści uciekinierów, którzy już niejedno przeżyli - także gwałty i zbrodnie. Przeżyta także potem przemoc potęgowała ten strach, przed którym jedyną drogą ucieczki wydawała się śmierć. Czy to zbiorowe samobójstwo powodował tylko strach przed Armią Czerwoną? Jak wyglądało to na zachodzie, gdzie wkraczali Brytyjczycy i Amerykanie? Nie był to tylko strach przed wrogiem i przed Armią Czerwoną. Wielu ludzi miało poczucie winy, czuło się uwikłanymi w to, co działo się w latach wojny i dlatego bało się, co może ich czekać. Wielu nie mogło sobie wręcz wyobrazić, jak ma wyglądać świat po tych dwunastu latach stanu wyjątkowego. To poczucie końca świata nie ograniczało się tylko do wschodnich Niemiec, panowało właściwie w całej III Rzeszy. Przykłady znalazłem we wszystkich miejscach, w których zbierałem materiał do mojej książki. Ze statystycznego punktu widzenia raptownie wzrosła liczba samobójstw w Bawarii, także w miastach takich jak Hamburg. W całej Rzeszy rodziny odbierały sobie życie. Jaką rolę odgrywał przykład Hitlera, który 30 kwietnia popełnił samobójstwo? Hitler zastrzelił się 30 kwietnia, dzień później radio ogłosiło wiadomość, że "Fuehrer" zginął w bohaterskiej walce z wrogiem. Samobójstwa nie wspomniano. Zadziwiające, że mit tego "Fuehrera", którego Niemcy naprawdę kochali i czcili, w ostatnich miesiącach i tygodniach wojny całkowicie się rozwiał. W żadnym z pamiętników z tamtych czasów, które czytałem, nie znalazłem jakiegokolwiek śladu współczucia z powodu śmierci "Fuehrera". Kiedy Niemcy tonęły, ludziom było to obojętne. Nie jest zatem prawdą, że popełniając samobójstwo "Fuehrer" pociągnął za sobą ludzi. Jego dobrowolna śmierć nie odgrywa w tym fenomenie zbiorowego samobójstwa żadnej roli. Kim byli ludzie, którzy odebrali sobie życie? Czy byli to głównie członkowie NSDAP? W Demminie mogliśmy rzeczywiście stwierdzić na podstawie aktów zgonu, kim byli ludzie, którzy w tych ostatnich dniach wojny popełnili samobójstwo. Trudno znaleźć jakieś szczególne cechy. Byli wśród nich mężczyźni, kobiety, dzieci, urzędnicy, rzemieślnicy, położne, studenci, uczniowie. Był to rzeczywiście przekrój mieszkańców ówczesnego małego miasta. Jestem całkowicie przekonany, że tak było wszędzie. Oczywiście byli też ludzie, którzy mieli szczególne powody, by się bać. Wśród samobójców było bardzo dużo nazistów, którzy mieli niejedno na sumieniu. Ale nie tylko oni odbierali sobie życie. Był jakiś przypadek, który Pana szczególnie poruszył? W Demminie szczególnie wstrząsnął mną przypadek Marie Dabs, żony handlarza futrami. Była osobą bardzo odporną, trzeźwo myślącą i cieszącą się życiem. Można to wyczytać z jej pamiętników. Poradziła sobie z wszystkimi życiowymi kryzysami, przeżyła już I wojnę światową, potem lata głodu w czasach Republiki Weimarskiej, światowy kryzys gospodarczy. Kiedy jej mąż został wciągnięty do wojska, prowadzi dalej interes, troszczy się o dzieci. Ta kobieta z pewnością nigdy nie myślała o odebraniu sobie życia. Ale kiedy w ostatnich dniach wojny tuła się po ulicach Demmina i w okolicznych lasach widzi ludzi wiszących na drzewach, zaczyna się bać i zaczyna szukać trucizny, by zabić siebie i dzieci. Nawet ta tak ciesząca się życiem kobieta zwątpiła w jego sens. Wzruszyło mnie to. Marie Dabs przeżyła tylko dlatego, że nie znalazła środków potrzebnych do samobójczej śmierci. Ale znamy też przecież zdjęcia z 8 maja 1945, na których ludzie cieszą się, wiwatują... Na pewno wielu odetchnęło. Z pewnością wszyscy prześladowani: Żydzi, którzy jeszcze żyli w III Rzeszy, także ludzie o innych niż naziści zapatrywaniach politycznych. Dzisiaj trzeba oczywiście powiedzieć, że było to wyzwolenie dla wszystkich. Niektórzy tak odbierali koniec wojny, ale dla innych kapitulacja była czymś wręcz przeciwnym, dlatego uważali, że muszą odebrać sobie życie. Dlaczego właściwie to największe w historii Niemiec zbiorowe samobójstwo do dzisiaj jest tak mało znane? Jest to ciągle jeszcze temat tabu? Częściowo można to wytłumaczyć tym, że w NRD mówienie o czymś takim jak Demmin, było zabronione, bo oznaczałoby to sugerowanie czegoś złego o Armii Czerwonej. Tyle że od zjednoczenia Niemiec minęło już dobrych parę lat. Mogę zatem wnioskować, że samobójstwa nie pasują do naszego obrazu przeszłości, nad jakim zastanawialiśmy się w ostatnich 20-30 latach. Wiele wtłoczono w utarty schemat sprawców i ofiar, bohaterów i katów. Ci samobójcy dowodzą coś przeciwnego. Samobójcami nie byli tylko sprawcy, byli wśród nich najróżniejsi ludzie. Ale nie było wśród nich ofiar porównywalnych z ludźmi, którzy przeżyli obozy koncentracyjne. Byli to ludzie, którzy odebrali sobie życie w ekstremalnych okolicznościach. Rozmawiała Sarah Judith Hofmann / tł. Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle *Książka historyka Floriana Hubera: "Kind, versprich mir, dass du dich erschießt - Der Untergang der kleinen Leute 1945“ ukazała się nakładem wydawnictwa Berlin Verlag.