Aby lepiej pojąć istotę wydarzeń, które na całe stulecia zdeterminowały losy narodów i państw pomiędzy Wisłą a Wołgą, trzeba właściwie zacząć od końca... panowania dynastii Rurykowiczów. Śmierć ostatniego Rurykowicza zainicjowała bowiem pasmo politycznych przetasowań, które zaprowadziły Polaków na moskiewski Kreml. Moskiewski zamęt, czyli polityka nie znosi próżni Niebywale rozgałęziony ród Rurykowiczów wywodził się od legendarnego Wikinga, Rorika (Roderyka), który w IX w. ze swoją drużyną zawładnął rozległymi ziemiami zamieszkiwanymi przez Słowian wschodnich, Bałtów i Ugrofinów. W krótkim czasie germańscy najeźdźcy przyjęli język i obyczaje swoich poddanych. Wiking Rurik stał się Waregiem Rurykiem, jego syn Ingvar - Igorem, a synowa Helga - Olgą. Zdołali jednak narzucić podbitym nacjom własną nazwę - Ruotsi, czyli Ruś. Wikińska kolonia obejmowała kluczowe dla handlu obszary sięgające "od Waregów do Greków", czyli od Bałtyku do Morza Czarnego. Z czasem najważniejszym ośrodkiem władzy stał się Kijów (Kaenugard). Ruś Kijowska uległa rozdrobnieniu feudalnemu w połowie XI w., rozpadając się na szereg drobnych państewek. Najazd mongolski w XIII w. przyniósł kres suwerenności krajów Rusi, której zachodnie części weszły w skład państwa litewskiego, polskiego i węgierskiego, a wschodnie - w tym prowincjonalna Ruś Zaleska z Moskwą - popadły w długotrwałe uzależnienie od azjatyckich okupantów. Gdy Litwa i Polska połączyły się, tworząc Rzeczpospolitą, liczne rody kniaziów, wywodzących się od potomków Ruryka, dopuszczone zostały do polskich herbów, kultury, przywilejów i wszelkich dobrodziejstw cywilizacji łacińskiej, czyli europejskiej. Ich wschodni pobratymcy musieli natomiast dźwigać jarzmo mongolskie, przyjmując wiele cech azjatyckiej "cywilizacji wielkiego stepu". Jednym z najpojętniejszych uczniów mongolskich suwerenów stał się Iwan I Kalita (1325-1340), który gorliwą kolaboracją zaskarbił sobie przychylność chanów i zyskał tytuł Wielkiego Kniazia. Jego potomkowie konsekwentnie wzmacniali księstwo moskiewskie, a Iwan III Srogi (1462-1505) wykorzystał kryzys Wielkiej Ordy, zrzucił "jarzmo mongolskie" i poślubił bizantyńską księżniczkę Zoe Paleolog. Wkrótce prawosławny patriarcha Filoteusz z Pskowa ogłosił doktrynę, w myśl której Moskwa to "trzeci Rzym", czyli (po Rzymie i Bizancjum) ostateczna stolica światowego cesarstwa. Tak powstała religijna podbudowa rodzącego się moskiewskiego imperializmu. Iwan III rozpoczął (zakończony przez Józefa Stalina) proces "zbierania ziem ruskich", czyli podboju krajów, które niegdyś wchodziły w skład dawnej Rusi. Siłą rzeczy musiało to oznaczać konflikt z państwem polsko-litewskim. Apogeum walk nastąpiło za panowania Iwana IV Groźnego (1547-1584), tyrana o sadystycznych skłonnościach, nie wahającego się przed masowymi masakrami nie tylko mieszkańców ziem podbitych, ale i własnych poddanych. Jak mawiał: "bez grozy nie można utrzymać państwa". Jako pierwszy z książąt moskiewskich przyjął koronę Cara Wszechrusi, co podkreślało jego ekspansjonistyczne ambicje. Jednak nawet najokrutniejsze metody sprawowania władzy nie uchroniły go przed porażką z rąk wojsk Rzeczypospolitej za panowania Stefana Batorego. W przypływie morderczego szału Iwan IV pobił ze skutkiem śmiertelnym swojego starszego syna i następcę tronu, Iwana Iwanowicza, który usiłował bronić przed ciosami ojca swoją ciężarną małżonkę, Jelenę Szeremietiewną. Zatem tron moskiewski miał przypaść młodszemu z synów Iwana, chorowitemu i niezbyt energicznemu Fiodorowi, który uważany był za upośledzonego umysłowo. Starzejący się despota poślubił w ostatnich latach życia Marię Nagojewną, która urodziła mu syna Dymitra. Po śmierci Iwana IV na tronie zasiadł Fiodor I, jednak faktyczną władzę sprawował brat jego żony, Borys Godunow. Niezwłocznie polecił zesłać carycę - wdowę Marię - do klasztoru o surowej regule. Carewicz Dymitr zaginął bez śladu w wieku 9 lat, prawdopodobnie zamordowany w roku 1591 na polecenie Godunowa, pragnącego umocnić swoje wpływy na dworze. Jego marzenie o władzy spełniło się, gdy w roku 1598 zmarł bezpotomnie ostatni z Rurykowiczów linii moskiewskiej, Fiodor I. Sobór Ziemski, czyli zgromadzenie szlachty i duchowieństwa, obwołał nowym carem Borysa Godunowa. Jego panowanie nie było jednak spokojne. Klęska nieurodzaju lat 1601-1603 wywołała głód, a co za tym idzie niepokoje społeczne. Podsycały je dodatkowo pogłoski o cudownym odnalezieniu carewicza Dymitra Iwanowicza, co podważało legalność władzy Borysa. Dymitriady, czyli polskie "róbta co chceta" w Rosji W roku 1603 Jurij Bogdanowicz Otrepiew, niegdyś mnich prawosławny Grigorij, a wówczas świecki dworzanin kniazia Adama Wiśniowieckiego, ogłosił się - jako carewicz Dymitr - prawowitym dziedzicem tronu moskiewskiego. Kresowi możnowładcy Rzeczypospolitej - szybko pojęli potencjał polityczny tej deklaracji. Osadzenie na moskiewskim tronie "swojego człowieka" mogło przynieść politycznym patronom rzekomego Dymitra różnorodne korzyści, od prestiżowych, po te najbardziej wymierne, majątkowe. W roku 1604 Dymitr wraz ze swoimi protektorami przybył do Warszawy, by przestawić się królowi Zygmuntowi III Wazie i poprosić go o pomoc w "odzyskaniu należnego tronu". Król przyjął uzurpatora bez entuzjazmu, gdyż priorytetowym celem jego polityki było wówczas zdobycie korony szwedzkiej. Sceptyczna postawa dworu nie zniechęciła jednak magnackich rodów Wiśniowieckich i Mniszchów do wykorzystania osłabienia Rosji. Poparcie zaoferował także nuncjusz papieski, zachęcony przez Dymitra obietnicą wprowadzenia po objęciu władzy nad Rosją unii Prawosławia z Rzymem. W roku 1604 Dymitr, już jako katolik i przyszły zięć wojewody sandomierskiego, Jerzego Mniszcha, wyruszył w eskorcie 4500 zbrojnych z prywatnych chorągwi magnackich ku swojemu przeznaczeniu... Tymczasem w Rosji wpływowe rody bojarskie Szujskich, Bielskich i Romanowów upatrywały w koronacji Dymitra szansy na uzyskanie swobód i przywilejów, jakimi od dawna cieszyli się magnaci Rzeczypospolitej. Ich postawa, a także choroba cara Borysa, przyczyniły się do niespodziewanego sukcesu Dymitra, którego wyprawa była przecież jedynie "prywatną inicjatywą", prowadzoną bez poparcia królewskiego. W czerwcu 1605 roku wojska Dymitra zajęły Moskwę, nie bronioną po niedawnej śmierci Godunowa. Doszło wówczas do spektakularnej weryfikacji pretendenta do tronu. Z klasztoru sprowadzono żyjącą wciąż wdowę po Iwanie IV, Marię, która rozpoznała w przybyszu rodzonego syna... Polska załoga Kremla zapewniała spokój w stolicy, tak więc Dymitr I mógł bez przeszkód koronować się jako Car Wszechrusi. Poślubił także swoją narzeczoną, Marynę Mniszchównę, która została carycą. Nowy władca nie opierał swoich rządów na bezwzględnym terrorze, lecz jako człowiek ukształtowany przez cywilizację europejską, prowadził politykę w stylu, jaki poznał jako obywatel Rzeczypospolitej. Raził jednak poddanych kulturową obcością, a zwłaszcza odrzuceniem odwiecznej wiary przodków, czyli prawosławia. Rozczarowanie ludu wykorzystał Wasyl Szujski, wywołując w Moskwie bunt (27 V 1606 r.). Podczas masakry na Kremlu, nazwanej "krwawą jutrznią", zginęło około 500 polskich żołnierzy z carskiej świty i sam Dymitr, którego zwłoki wleczono na sznurze przywiązanym do genitaliów ulicami stolicy na tradycyjne miejsce straceń przestępców ("łobnoje miesto"), poćwiartowano, spalono, a jego prochami nabito armatę i wystrzelono ku zachodowi, by "wracał skąd przyszedł". Caryca Maryna ocalała z pogromu, po kilkuletnim uwięzieniu odzyskała wolność. Na tronie moskiewskim zasiadł - już jako car Wasyl IV - przywódca rebelii, kniaź Szujski. Mimo bezgranicznego poparcia przez Cerkiew Prawosławną, która uznała go już po śmierci za świętego, nowy car nie cieszył się powszechnym poparciem. Niemal natychmiast rozgorzało wymierzone przeciw Szujskiemu powstanie chłopskie, na czele którego stanął Iwan Bołotnikow. Stutysięczna armia ruszyła na Moskwę, została jednak pobita przez wojska carskie. Walki przeciągnęły się do następnego roku. Wówczas ziemie ruskie obiegła wieść o rzekomym cudownym ocaleniu Dymitra z ubiegłorocznego pogromu. W rolę tę wcielił się prawdopodobnie niejaki Matwiej Wieriowkin (wg innych teorii ów uzurpator nazywał się Bogdanko Szkłowski), który w lipcu 1607 na zamku w Starodubie ogłosił się carem Dymitrem. "Łże-Dymitr" uzyskał natychmiast poparcie słynnych lisowczyków (najemnej lekkiej jazdy), poszukujących okazji do "wypitki i wybitki" oraz antykrólewskiej opozycji spod znaku rokoszu sandomierskiego. Dymitr Samozwaniec II wyruszył po koronę z nielicznym, lecz doborowym oddziałem (ok. 3 tys. szabel) i wkrótce dotarł pod Moskwę. Osiadł w miejscowości Tuszyno (stąd używany w rosyjskiej historiografii przydomek "tuszyński łotr") i rozpoczął oblężenie carskiej stolicy. W roku 1608 Wasyl Szujski, pobity przez siły Łże-Dymitra zawarł z Polakami ugodę, w myśl której zwolnił carycę Marynę oraz niedobitków "krwawej jutrzni" z 1606 roku. Wdowa po Dymitrze bez większych oporów "rozpoznała" w kolejnym pretendencie do tronu swojego męża. W tym czasie pod sztandary "tuszyńskiego łotra" ściągnęło ponad 20 tys. zbrojnych, co stanowiło niebagatelną siłę. W pogotowiu był także polsko-litewski korpus hetmana Sapiehy (ok. 10 tys. żołnierzy), stacjonujący od roku w pobliżu Moskwy w charakterze - jakbyśmy dziś powiedzieli - sił pokojowych... Car Szujski w desperacji postanowił oddać Szwecji sporne tereny w Inflantach w zamian za sojusz antypolski. W roku 1609 armia szwedzka, złożona głównie z najemnych oddziałów szkockich, niemieckich, angielskich i francuskich, włączyła się do walki po stronie moskiewskiego sprzymierzeńca. Tego było za wiele dla króla Zygmunta III, który postanowił wypowiedzieć wojnę Rosji. Królewicz polski nie zostaje carem Wszechrusi Szwedzka interwencja militarna przechyliła szalę rosyjskiej wojny domowej na korzyść cara Wasyla IV. Oddziały Dymitra zostały wyparte spod murów Moskwy do Kaługi nad Oką. Wobec niepowodzeń uzurpatora, patriarcha rostowsko-jarosławski Filaret, faktyczny przywódca stronnictwa zwolenników Samozwańca, rozpoczął pertraktacje z Polakami, proponując tron carski królewiczowi Władysławowi Wazie. Warto dodać, że ów świątobliwy pop wcześniej, jako osoba świecka, kniaź Fiodor Nikitycz Romanow, konkurował z Borysem Godunowem o tron, a po klęsce musiał wstąpić do klasztoru. Była to zapożyczona z Bizancjum, tradycyjna metoda neutralizacji "ludzi niewygodnych", lecz na tyle wpływowych, że ich zabójstwo nie wchodziło w grę. Ambitny i energiczny możnowładca wkrótce został jednym z najważniejszych hierarchów cerkwi, wykorzystując swoje wpływy w zupełnie świeckim celu. Oferta Filareta zaskoczyła Zygmunta III, który wprawdzie zaakceptował układ z lutego 1610 roku, jednak z niechęcią podchodził do zasadniczego warunku umowy - konwersji polskiego królewicza na prawosławie. Ugoda ta w praktyce oznaczała koniec kariery politycznej rzekomego Dymitra, który przestał być już potrzebny Polakom. Wojna Rzeczypospolitej z sojuszem moskiewsko-szwedzkim trwała. W lipcu 1610 roku pod Kłuszynem hetman Żółkiewski rozgromił wojska nieprzyjacielskie, otwierając oddziałom polsko-litewskim drogę do Moskwy. Porażka wojsk carskich przypieczętowała los Wasyla Szujskiego. W carskiej stolicy doszło do kolejnego przewrotu. Tym razem buntownicy nie zamordowali władcy, lecz obeszli się z nim dość łaskawie, nakazując by "postrzygł się w mnichy". Tak więc Wasyl Szujski został zakonnikiem. Rewolta moskiewska oznaczała także porażkę Filareta, bo Polacy nie musieli już korzystać z jego pośrednictwa. Został więc uwięziony i osadzony (na dość łagodnych warunkach, m.in. z prawem do korespondencji zagranicznej) w Malborku. Tymczasowa władza moskiewska, nazywana siemibojarszczyną (od 7 przywódców buntu), zawarła - bez wiedzy i zgody Zygmunta III - porozumienie z hetmanem Żółkiewskim, mocą którego w zamian za wycofanie poparcia dla Samozwańca tron moskiewski miał zostać oddany Władysławowi Wazie, z zastrzeżeniem, że koronacja ma dokonać się w obrządku prawosławnym. W wyniku ugody Moskwa otworzyła swoje bramy przed polsko-litewskim wojskiem, które na prośbę siemibojarszczyny zajęło Kreml, jako gwarancja ładu i bezpieczeństwa w mieście. W ręce Polaków wydano Wasyla Szujskiego. Polskie oddziały opuściły Łże-Dymitra, przechodząc na służbę Rzeczpospolitej. W grudniu 1610 roku niefortunny uzurpator został zamordowany przez swojego sługę, Piotra Urusowa. Król Zygmunt III, jeden z najgorszych władców w tysiącletniej historii Polski, przez własną krótkowzroczność, bigoterię i małostkowość zmarnował niepowtarzalną szansę, jaką los dał Rzeczypospolitej. Nie przyjął wyjątkowo korzystnej propozycji bojarów moskiewskich, ponieważ wolał objąć tron moskiewski osobiście, i to bez ustępstw w kwestiach wyznaniowych. Kontynuował też działania wojenne, choć w istocie nie było żadnego powodu dla dalszego rozlewu krwi. Nieprzejednane stanowisko Zygmunta III rozczarowało Rosjan. W roku 1611 wojska polsko-litewskie zdobyły Smoleńsk, a w Warszawie odbył się uroczysty hołd, złożony przez obalonego cara Wasyla z braćmi (27 X 1611). W tym czasie w Niżnym Nowogrodzie nad Oką wybuchło antypolskie, a właściwie antykatolickie i antyzachodnie powstanie, którym kierował rzeźnik Kuźma Minicz Minin. Wkrótce do chłopskich wojsk Minina dołączył kniaź Dymitr Michajłowicz Pożarski, a lokalne powstanie przerodziło się w ogólnorosyjski ruch wyzwoleńczy, któremu de facto przewodzili prawosławni duchowni, zdecydowani do ostatniej kropli krwi bronić wyłączności wschodniego obrządku na ziemiach "świętej Rusi". Oddziały powstańcze dotarły w roku 1612 do Moskwy, lecz nie mogąc zdobyć Kremla rozpoczęły oblężenie, by głodem zmusić polski garnizon do kapitulacji. Tak też się stało, gdyż dwukrotne próby odsieczy, podjęte przez hetmana Jana Karola Chodkiewicza, zakończyły się niepowodzeniem. Tymczasem w Moskwie głód był tak straszliwy, że dochodziło nawet do aktów kanibalizmu. W obliczu nieuchronnej śmierci komendant załogi Kremla, Mikołaj Struś herbu Korczak, w dniu 7 XI 1612 roku złożył broń. Na wieść o tym wydarzeniu Zygmunt III nakazał odwrót armii, będącej wówczas w podmoskiewskim Wołokołamsku i oblegającej tamtejszy zamek. Działania wojenne ciągnęły się jednak aż do 1618 roku, kiedy zawarto rozejm w Diwilinie. Polska zyskała wprawdzie drobne zdobycze terytorialne, ale de facto zrezygnowała z ofensywnej polityki wschodniej. Fortuna odwróciła się od Rzeczypospolitej na długie stulecia... Niewykorzystane okazje się mszczą, czyli początek końca Popularna wśród kibiców maksyma o ponurych skutkach zmarnowanych szans sprawdziła się co do joty w przypadku Korony i Litwy. Opuszczona przez Polaków Moskwa stała się ponownie stolicą cara, tyle że tym razem został nim syn przebywającego wówczas w Malborku patriarchy Filareta, Michał Fiodorowicz Romanow. W roku 1613 koronował się jako Michał I, dając początek nowej dynastii. Wnuk cara Michała, Piotr I, przeszedł do historii jako ojciec mocarstwowości Rosji, która pod jego rządami przeszła brutalną, lecz skuteczną modernizację państwa. Katarzyna II zainicjowała ekspansję kosztem ziem Polski i Litwy, doprowadzając w końcu XVIII w. do całkowitej likwidacji tego tak potężnego niegdyś państwa. Wreszcie w roku 1815 królem polskim został Aleksander I Romanow, potomek patriarchy Filareta i cara Michała I. Trudno o bardziej dosadny przykład odwrócenia się losów... Od roku 2005 w Federacji Rosyjskiej uroczyście obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej, najważniejsze święto państwowe, przypadające na 4 listopada i upamiętniające rocznicę "wyzwolenia Moskwy i Rosji od Polaków w roku 1612". Trudno oprzeć się refleksji, jak wielki i trwały jest uraz, jaki wobec Rzeczpospolitej żywi wciąż państwo, które należy do międzynarodowej ekstraklasy mocarstw, bo przecież wydawałoby się, że wydarzenia takie jak zdobycie Berlina (1760 i 1945) czy Paryża (1814) znacznie bardziej zasługują na upamiętnienie. Rosjanie wiedzą jednak, że gdyby król polski podjął trafniejsze decyzje, zapewne teraz nie byłoby Rosji, lecz światowe, słowiańskie imperium Rzeczypospolitej Polski, Litwy i Wszechrusi. Mają zatem uzasadniony powód do radosnego świętowania. Piotr Galik