Zarówno on, jak i dwaj pozostali byli premierzy, którzy spotkali się na UW, Jan K. Bielecki i Waldemar Pawlak, zgodzili się, że w 1989 r., niezależnie od politycznych barw, wszyscy w parlamencie potrafili ze sobą współpracować, by wprowadzać zmiany. Panel dyskusyjny na Uniwersytecie Warszawskim "Pierwszy rząd z perspektywy następnych" był częścią niedzielnych obchodów 20. rocznicy powołania rządu Mazowieckiego. Mazowiecki, podsumowując wszystkie trzy debaty, które obyły się tego dnia, jak i całe trzydniowe uroczystości mówił, że padło w tym czasie bardzo wiele dobrych słów. "To były trzy bardzo dobre dni, wiele dobra między nami krążyło, za co bardzo dziękuję. Myślę, że wyjdziemy silniejsi z tego spotkania" - powiedział. Podkreślał, że prawie wszystkie rządy, które objęły ster władzy w Polsce po jego gabinecie - poza dwoma przypadkami - kontynuowały wyznaczone kierunki przemian. Dodał jednak, że pojawiały się też elementy dyskontynuacji myśli państwowej. Jako przykład podał "majstrowanie" przy służbie cywilnej, która w zamyśle miała tworzyć kadrę dobrych urzędników państwowych. Konkludując, ocenił, że polska świadomość nie dokonała adekwatnej przemiany do tej, która nastąpiła w kraju po 1989 roku. Włodzimierz Cimoszewicz w wystąpieniu we wcześniejszym panelu ocenił, że gabinet Mazowieckiego ze względu na niezwykłe, niepowtarzalne warunki, w jakich powstawał, a także ze względu na skalę tego, co zrobił, nie powinien być brany pod uwagę w żadnych rankingach, powinien być poza konkurencją. Były premier wspominał, że przed 1989 r. jego doświadczenie polityczne ograniczało się do pracy na uczelni, jednak ku jego dużemu zaskoczeniu znalazł się w Sejmie. Jak mówił, zmiany, które wówczas następowały, obserwował z perspektywy gapia z ulicy. Przypominając atmosferę lata 1989 r., ocenił, że powierzenie kierowania rządem Mazowieckiemu nie było politycznym zaskoczeniem. "To, że człowiek Solidarności otrzymał tę misję, było czymś oczywistym" - ocenił Cimoszewicz. Jak mówił, wiadomość o tym zastała go w Londynie. "Zainteresowanie tamtejszych mediów było ogromne" - mówił były premier, wspominając, jak ku jego oszołomieniu BBC zwróciło się do niego o skomentowanie tego faktu. Był to jego pierwszy występ w telewizji, tym trudniejszy, że - jak przyznał - połowy członków tego gabinetu nie znał. Cimoszewicz podkreślał, że w tamtym parlamencie panowała szczególna atmosfera. Jak mówił, starano się pomóc, bo bardzo wiele osób zdawało sobie sprawę, że Polska czeka na zmianę, że tamtejsi parlamentarzyści mogą zrobić bardzo wiele dla kraju. Zdaniem byłego premiera to, co zrobił rząd Mazowieckiego, było niezwykle zachęcające. "To była wielka lekcja działalności publicznej i skuteczności politycznej. W wielu dziedzinach każdy kolejny rząd kontynuował to, co zapoczątkował tamten" - zaznaczył Cimoszewicz. Waldemar Pawlak wspominając atmosferę w tym czasie, podkreślał, że było wspólne, niezależnie od środowiska, przekonanie, że "chcieliśmy zmian na lepsze i wszyscy potrafiliśmy ze sobą rozmawiać". Jego zdaniem, jeśli później pojawiały się jakieś napięcia, to wynikały one z deficytu dialogu. Jak ocenił, był to pierwszy moment, kiedy można było powiedzieć, o przełamaniu podziałów rodowodowych podczas tworzenia rządu. Pawlak mówił też o rozwiązaniach gospodarczych, które były konsekwencjami podjętych w czasie rządu Mazowieckiego decyzji. "W tej chwili mamy poważny kryzys systemu opartego wyłącznie na takich mechanizmach neoliberalnych. (...) Dzisiaj warto patrzeć na poukładanie tych reform tak, by odwoływać się do społeczeństwa" - powiedział. Jan Krzysztof Bielecki na wstępie mówił, że takie spotkanie, to dobra okazja, by podkreślać wszystkie dobre strony tamtego czasu, bo - jak zaznaczył - do podkreślania złych stron znajdzie się dużo chętnych. Przyznał, że już jako premier zazdrościł Mazowieckiemu, że w czasie swojego premierowania miał tak dobre stosunki z hierarchią kościelną. Nawiązując do podobieństw między swoim rządem a tym Mazowieckiego powiedział, że jego gabinet charakteryzował się również "postawą straceńczą". Przypomniał w tym kontekście, że dwa-trzy miesiące przed wyborami zdecydował ze względu na trudną sytuację państwa o obcięciu emerytur i rent o 20 procent. Wspominał też, że jako premier zastał w swoim gabinecie anachroniczne, postradzieckie aparaty telefoniczne bez cyferblatów. "Podnoszę słuchawkę - opowiadał - i słyszę "halo, halo, mówi Wałęsa"; tak odkryłem gorącą linię z prezydentem". Drugi podobny aparat - wspominał - łączył bezpośrednio z ambasadą radziecką. Na uwagę, że jedną z pierwszych decyzji rządu Mazowieckiego było odcięcie takich, jak ta druga, linii powiedział: "wydaje mi się, że to myśmy je odcięli". "Może służby włączyły ten telefon" - rzucił ktoś z sali. Po panelu byłych premierów głos zabrali młodzi liderzy organizacji pozarządowych i biznesu w dyskusji "Następne dwadzieścia lat".