Przy pomniku Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach rozpoczną się główne uroczystości, w których weźmie udział prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk. Rocznicowe obchody trwają w Warszawie od kilku godzin. Przed południem kombatanci i warszawiacy oddali hołd powstańcom, walczącym na Mokotowie. Po złożeniu kwiatów pod pomnikiem Mokotowa Walczącego, kilka tysięcy osób ruszyło w Marszu Pamięci ulicą Puławską w kierunku Dworkowej, gdzie stoi pomnik 119 zamordowanych przez Niemców powstańców ze zgrupowania "Baszta". Na uroczystości nie zabrakło weteranów Powstania. Eligiusz Andrzej Skórnicki ze Zgrupowania Pułku "Baszta" wspominał, że walki na Mokotowie były wyjątkowo ciężkie. Trzeba było zdobywać ulicę po ulicy, dom po domu i nieustannie odbudowywać barykady. W Ogrodzie Saskim w 70. rocznicę wybuchu Powstania posadzono dąb - Drzewo Pamięci. W uroczystości wzięli udział między innymi prezes Związku Powstańców Warszawskich, generał Zbigniew Ścibor Rylski oraz prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Generał Ścibor-Rylski podkreślał, że dąb jest metaforą cech powstańczego pokolenia, a jego pokolenie musiało być silne jak to drzewo. Dodał, że dąb będzie rósł w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza, gdzie odbywają się patriotyczne uroczystości. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła, że posadzenie Drzewa Pamięci ma być dowodem, iż stolica nigdy nie zapomni o swoich bohaterach. Jak powiedziała, dąb jest drzewem silnym i długowiecznym, a od dziś niech będzie też symbolem pamięci o niezłomnych powstańcach Warszawy. Dodała, że Warszawa czci swoich bohaterów i wie, co im zawdzięcza. W południe przed Grobem Nieznanego Żołnierza odbyła się uroczysta zmiana posterunku honorowego. Złożono też wieńce. W uroczystości wzięła udział prezydent Warszawy, która powiedziała, że Powstanie "kosztowało życie 20 tysięcy wojskowych i prawie 200 tysięcy cywilnych mieszkańców naszego miasta". Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomniała, że Grób Nieznanego Żołnierza upamiętnia wszystkich, którzy bronili wolności naszego kraju. Powiedziała, że wśród nich szczególne miejsce zajmują powstańcy warszawscy, którzy "umierali od straszliwych ran w piwnicach i gruzach, i kanałach. A także - już po powstaniu - nadal walcząc o wolność, ale gdzieś z dala od Polski". O 14 odbyły się uroczystości przy Pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Leszek Żukowski powiedział w ich trakcie, że zrównanie Warszawy z ziemią w czasie Powstania było straszną karą. Jednak nie dało się tego uniknąć. Powstaniec przyznał, że serce pękało na widok ruin zabytkowych budynków. Podkreślił jednak, że gdyby Polacy byli posłuszni Niemcom i pomagali w umacnianiu fortyfikacji miasta, to stolicę zniszczyliby Rosjanie - wróg nie pierwszy, a drugi. Prezydent Bronisław Komorowski powiedział rano w Trójce, że nie miał wątpliwości czy uczestniczyć w obchodach rocznicy na Powązkach. Od kilku lat słychać tam gwizdy i buczenie skierowane do polityków, którzy pojawiają się w tym miejscu. Prezydent powiedział, że już od kilkudziesięciu lat przychodzi pod pomnik Gloria Victis i na groby rodzinne, by uczcić powstańców. Zakłócających uroczystości na cmentarzu powinni upominać inni uczestnicy zgromadzenia, a nie władze - oświadczył prezydent. Jego zdaniem, "niepoważnym" byłaby odmowa uczestnictwa w uroczystościach, ze względu na zachowanie - jak się wyraził - bardzo wąskiej grupy osób. Wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich, podpułkownik Edmund Baranowski, powiedział w Jedynce, że pamięta wszystkie 63 dni walki. Najbardziej dramatyczną chwilą było dla niego wycofywanie się powstańców ze Starego Miasta. Podpułkownik Baranowski powiedział, że wciąż przygląda się współczesnej młodzieży. Widzi, że są to ludzie wykształceni, którzy patrzą w przyszłość. Zastanawia się jednak, czy młodzi, którzy spędzają bardzo dużo czasu w sieci, pamiętają o ważnych dla człowieka wartościach - o rodzinie, wierze, obowiązku, ojczyźnie.