Jak powiedział kierujący ekshumacjami dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, podczas rozpoczętych przed tygodniem prac wykopaliskowych znaleziono szkielety 13 osób, w tym jednej kobiety. Większość szczątków nosi ślady egzekucji tzw. metodą katyńską - strzałem w potylicę z bliskiej odległości. Poza dwoma przypadkami więźniowie leżą w grobach zbiorowych, po dwóch lub po trzech. "Ułożenie szczątków wskazuje, że byli oni zrzucani do grobów z pewnej wysokości. Na nogach jednej ofiary kładziono głowę drugiej - bez jakiegokolwiek szacunku dla zwłok ludzkich i dbałości o pochówek. Wygląda to na szybkie działanie w kierunku pozbycia się ciał. Ktoś, kto to robił, uczynił to wyjątkowo niedbale" - tłumaczył Szwagrzyk. "Na całej Łączce spodziewamy się znaleźć ok. 100 osób; trzeba jednak pamiętać, że te szacunki z dnia na dzień mogą ulec zmianie" - wyjaśnił. Naukowcy prowadzą oględziny wszystkich wydobytych szczątków w znajdującym się nieopodal miejsca ekshumacji polowym laboratorium. Praca jest podzielona na trzy etapy - opis antropologiczny, badania medyczno-sądowe i analiza genetyczna. "Staramy się ustalić płeć i wiek danej osoby, a także opisać wszystkie cechy indywidualne, np. te związane z przebytymi złamaniami, szczególnie zwracamy uwagę na stan uzębienia ()" - powiedziała PAP antropolog sądowy Agata Thannhaeuser z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Obrażenia na wydobytych szczątkach są przedmiotem szczegółowych badań ze strony medyków sądowych. "Na razie stwierdziliśmy obecność obrażeń w obrębie czaszek, w większości przypadkach powstał on w wyniku postrzału w potylicę; w kilku przypadkach występują ciężkie obrażenia głowy innego charakteru" - mówił PAP dr Łukasz Szleszkowski z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Jak dodał, w badanych szczątkach stwierdzono także złamania żeber i obojczyka, prawdopodobnie tuż przed śmiercią. "Może to wskazywać na urazy o różnym charakterze, m.in. pobicie lub upadek z wysokości, ale na podstawie badań tylko i wyłącznie kośćca nie należy wnioskować o całościowym charakterze obrażeń" - wyjaśnił Szleszkowski. Ostatnim etapem badań jest analiza genetyczna polegająca na porównywaniu profili DNA pochodzących z ekshumowanych szczątków i analogicznego materiału genetycznego od krewnych ofiary. "Najbardziej informatywne są fragmenty kości udowych i zęby - w tych fragmentach szkieletu DNA zachowuje się najlepiej" - powiedział w rozmowie z PAP genetyk dr Andrzej Ossowski z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. Badania genetyczne pozwolą z bardzo dużym prawdopodobieństwem ustalić tożsamość ofiar. Jak powiedział Ossowski, w przyszłym tygodniu rozpocznie się pobieranie materiału genetycznego z ekshumowanych szczątków. Już dziś takimu badaniu, polegającemu na pobraniu wymazu z jamy ustnej, został poddany syn rotmistrza Witolda Pileckiego, Andrzej Pilecki. Badacze przeprowadzili z nim także ankietę w celu ustalenia jak największej ilości danych o rotmistrzu Pileckim, który został stracony 25 maja 1948 r., a następnie pogrzebany w nieustalonym do dziś miejscu. W związku z pracami archeologiczno-ekshumacyjnymi IPN zaapelował do rodzin ofiar zbrodni komunistycznych, by zgłaszały się w celu pobrania materiału genetycznego. "To niezbędny element procesu identyfikacji ofiar (...) Pobranie materiału genetycznego jest czynnością łatwą, szybką i bezbolesną" - czytamy w komunikacie. Rodziny ofiar mogą zgłaszać się do dr Krzysztofa Szwagrzyka (tel. +48 604 853 825) lub dr Andrzeja Ossowskiego (tel. +48 606 270 035), obecnych na cmentarzu. Obszar, na którym prowadzone są ekshumacje - tzw. kwatera na Łączce, to miejsce, gdzie w latach 1948-1956 pochowano kilkuset zmarłych i straconych w więzieniu mokotowskim w Warszawie. IPN ma nadzieję, że obok miejsca pochówku rotmistrza Pileckiego uda się odnaleźć szczątki m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" - szefa Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" - dowódcy 5. Brygady Wileńskiej i ppłk. Łukasza Cieplińskiego - przywódcy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Zdaniem prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego prace ekshumacyjne prowadzone na tzw. Łączce to nadrobienie zaniedbania oraz wykonanie fundamentalnego obowiązku państwa polskiego. "Misją instytutu jest zachowanie pamięci o historii Polski, która składa się z losów konkretnych ludzi, także tych, którzy zostali pochowani w anonimowych miejscach (...). Wszystko wskazuje na to, że właśnie tu spoczywają najwięksi bohaterowie, ludzie, którzy powinni być dla nas wzorami do naśladowania" - podsumował w rozmowie z PAP Kamiński. Prace ekshumacyjne, finansowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, to wynik ubiegłorocznego porozumienia zawartego pomiędzy IPN, Ministerstwem Sprawiedliwości oraz Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Realizowane są w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956". Prace na wojskowych Powązkach mają potrwać do końca sierpnia.