Źródło przekazało, że kwerendę zlecił premier Władimir Putin, a kieruje nią generał Wasilij Christoforow, szef Zarządu Rejestracji i Zbiorów Archiwalnych FSB. Według informatora Christoforow zadeklarował, że uczyni wszystko, co w jego mocy, aby odnaleźć ten dokument. O poszukiwaniu przez stronę rosyjską białoruskiej listy katyńskiej jako pierwsza w ubiegłym tygodniu poinformowała "Gazeta Wyborcza". Podała ona również, że jeśli dokument się znajdzie, Putin przekaże go premierowi Donaldowi Tuskowi 7 kwietnia w czasie uroczystości w Lesie Katyńskim koło Smoleńska, upamiętniających 70. rocznicę mordu na polskich oficerach. Profesor Natalia Lebiediewa z Instytutu Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN) powiedziała, że informacji o losach Polaków z białoruskiej listy katyńskiej należy szukać w archiwum w Omsku, na Syberii. To właśnie tam - jak zaznaczyła - przechowywano dokumenty 1. Wydziału Specjalnego (ewidencyjno-statystycznego) NKWD. Wiosną 1940 roku wydziałem tym kierował generał Leonid Basztakow, jeden z członków (obok Bogdana Kobułowa i Wsiewołoda Mierkułowa) tzw. trójki NKWD, czyli Kolegium Specjalnego NKWD, które z rozkazu Józefa Stalina i innych członków Politbiura KC WKP(b) dowodziło egzekucjami polskich jeńców. Lebiediewa zauważyła, że po zakończeniu tej "operacji" dokumenty z nią związane trafiły do archiwum 1. Wydziału Specjalnego NKWD. Były prokurator wojskowy, generał w stanie spoczynku Aleksandr Trietiecki, w latach 1990-91 szef grupy śledczej Głównej Prokuratury Wojskowej ZSRR, która prowadziła dochodzenie w sprawie mordu na polskich oficerach, potwierdził PAP, że część dokumentów znajdujących się w aktach sprawy nr 159, tj. śledztwa katyńskiego, pochodzi z archiwum w Omsku. Pytany, czy jego grupa próbowała odnaleźć białoruską listę katyńską, Trietiecki odparł, że swoje wysiłki koncentrowała ona przede wszystkim na doprowadzeniu do ekshumacji ciał Polaków, a także odnalezieniu i przesłuchaniu żyjących wtedy jeszcze uczestników tej zbrodni. Lista ta jest jedną z największych tajemnic mordu z 1940 roku. Czekają na nią rodziny również bliscy Polaków, którzy po wtargnięciu ZSRR do Polski 17 września 1939 roku zaginęli bez wieści na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną. Przypuszcza się, że zaginieni z Zachodniej Białorusi zostali zabici w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni (pod Kijowem) i Kuropatach (pod Mińskiem). O ujawnienie nazwisk z białoruskiej listy katyńskiej i wskazanie miejsc pochówku pomordowanych do strony rosyjskiej wielokrotnie apelował podczas swoich wizyt w Moskwie sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. "Nie znamy miejsc, w których oprawcy ukryli ciała ofiar zbrodni. Ujawnienie listy i miejsc pochówku byłoby pięknym gestem, który Polacy przyjęliby z wdzięcznością. Byłby to doniosły krok w kierunku pojednania między naszymi narodami" - mówił Przewoźnik podczas jednego z pobytów w stolicy Rosji.