Prace archeologiczne na terenie obozu zagłady istniejącego w latach 1942-1943 w Sobiborze trwały od 2000 do 2011 roku. Początkowo były to badania geofizyczne o charakterze nieinwazyjnym, które pomogły określić obszar poszukiwań. Archeolodzy opierali się także m.in. na wspomnieniach i szkicach dawnych więźniów, którzy przeżyli obóz oraz na niemieckich zdjęciach lotniczych w okresu wojny. - Nasze badania wykopaliskowe na terenie obozu w Sobiborze dotknęły również terenu, gdzie pochowane są ofiary. Szacunki odnośnie ich liczby się różnią - Yad Vashem ocenia, że mogło ich być nawet 250 tys., natomiast badacze holenderscy określają ich liczbę na 170 tys. Wydaje się jednak, patrząc na wielkość dołów śmierci, które mają głębokość sięgającą sześciu metrów, a rozmiary dochodzące do ok. 20 na 40 m, że liczba ofiar może być nawet jeszcze większa. Dotychczas zostało odnalezionych osiem grobów masowych i trzy groby mniejsze, które jednak mogły być związane z osobami, które likwidowały obóz - mówił współkierujący pracami archeolog Wojciech Mazurek. Jak ocenia, maksymalna powierzchnia obozu mogła liczyć ok. 58 ha, natomiast część ściśle obozowa miała prawdopodobnie ok. 20 ha. - Obóz był podzielony na tzw. podobozy - w pierwszym mieszkali więźniowie, którzy pracowali w obozie np. przy sortowaniu odzieży czy wyrobów jubilerskich należących do więźniów. Drugi podobóz był przeznaczony tylko do selekcji - znajdował się tam duży plac, gdzie następowało rozdzielenie kobiet z dziećmi od mężczyzn, a kolejne grupy - nie wiedząc o tym - czekały w kolejce do komór gazowych. Podobóz trzeci był już typowo eksterminacyjny - relacjonował archeolog. Według ustaleń historyków, w lecie 1943 roku szef SS Heinrich Himmler zadecydował o stopniowym kończeniu eksterminacyjnej akcji "Reinhard" i przekształceniu obozu w Sobiborze w obóz pracy, gdzie miała być przerabiana amunicja rosyjska i dostosowywana do broni niemieckiej. - Taka przynajmniej jest hipoteza. Według innej możliwości w odkrytym przez prof. Andrzeja Kolę, pioniera prac na terenie Sobiboru, podobozie IV, leżącym na północ od całości kompleksu obozowego, mieściła się po prostu strzelnica - dodał Mazurek. W jego ocenie, jeżeli chodzi o prace badawcze, jednym z najważniejszych ustaleń było poznanie przebiegu tzw. Himmelfahrtstrasse, określanej przez więźniów "drogą do nieba". - Ta droga zagłady, prowadząca od strony rampy kolejowej, gdzie wysiadali więźniowie i obozu II, gdzie odbywała się selekcja do komór gazowych, stanowiła swego rodzaju "kręgosłup" obozu. Myślę, że na terenie obozu pozostało jeszcze sporo do odkrycia i mam nadzieję, że mimo planów powstania tam upamiętnienia, prace archeologiczne będą trwały nadal - podsumował archeolog.