"Nie ma chyba nikogo, kto przeszedł przez łódzkie getto i nie został osobiście dotknięty przez Wielką Szperę, w trakcie której do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem wywieziono niemal wszystkie dzieci" - uważa Ewa Wiatr z Centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego. I dodaje, że dzieje Litzmannstadt Getto dzielą się na okres przed i po Szperze. Jak wyjaśniła Wiatr słowo "Szpera" pochodzi od niemieckich słów "Allgemeine Gehsperre" i oznacza całkowity zakaz opuszczania domów, który Niemcy wprowadzili 5 września 1942 r. Dzień wcześniej, 4 września, przełożony Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie Mordechaj Chaim Rumkowski wygłosił przemówienie, w którym wezwał mieszkańców zamkniętej dzielnicy, by oddali swoje dzieci dla ratowania innych. "Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego - naszych dzieci i starszych. (...) W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki - dajcie mi swoje dzieci!" - wzywał Rumkowski. Przyznał, że zaskoczyła go likwidacja chorych ze szpitali przeprowadzona przez Niemców 1 września, ale myślał, że na tym się skończy. Tymczasem - jak mówił - dostał rozkaz wysłania więcej niż 20 tys. Żydów poza getto. Dlatego musi przygotować "tę trudną i krwawą operację, musi odciąć gałęzie, aby ocalić pień". Ze słów Rumkowskiego wynikało, że Niemcy chcieli pierwotnie, aby getto opuściło w sumie 24 tys. osób - po 3 tys. na każdy z ośmiu dni. Jemu udało się zredukować tę liczbę do 20 tys. "Jestem wykończony. Chcę wam tylko powiedzieć, o co was proszę - pomóżcie mi przeprowadzić tę akcję. (...) Złamany Żyd stoi przed wami. Nie zazdrośćcie mi. To jest najtrudniejszy ze wszystkich rozkazów, jaki musiałem kiedykolwiek wydać. Wyciągam do was moje złamane, trzęsące się ręce i błagam: dajcie tym rękom ofiary! Tylko tak możemy zapobiec przyszłym cierpieniom i zbiorowość 100 tys. Żydów może być zachowana" - mówił. Po przemówieniu Rumkowskiego nastąpił "atak" na biura meldunkowe, aby zmienić dzieciom metryki urodzenia. O tym co się działo w biurze opisał wówczas w swoim reportażu publicysta Oskar Singer, który trafił do łódzkiego getta z Czech. "W biurze rozgrywały się sceny, których żaden tragik nie byłby zdolny odzwierciedlić. (...) Petenci krzyczą, płaczą, szaleją. Każda sekunda może przynieść ze sobą wyrok. (...) Nowe dokumenty, stare pożółkłe szpargały, nowo znalezione świadectwa urodzenia, paszporty, legitymacje prawdziwe i fałszywe miały wykazać, że dziecko jest starsze, a starzec młodszy" - pisał Singer. Wielka Szpera trwała od 5 września do 12 września 1942 r. Getto podzielono na rewiry, które systematycznie były sprawdzane. Początkowo akcje wyszukiwania dzieci przeprowadzali żydowscy policjanci, ale nie mogli dać sobie z tym rady. "Dochodziło do dantejskich scen. Odebranie matce dziecka trwało kilkanaście minut. Widać było, że żydowscy policjanci nie dadzą rady i dlatego do getta weszło niemieckie komando" - powiedziała Wiatr. Zwróciła uwagę, że po wejściu Niemców "nastąpił paraliż matek". "Żadna z nich nie ośmieliła się wydać z siebie głosu sprzeciwu, nie miały odwagi nawet poruszyć ręką. Zapanował strach przed Niemcem" - mówiła. Dodała, że przy wyszukiwaniu osób do wywiezienia Niemcy nie opierali się na żadnych wykazach, lecz "kierowali się wyłącznie wrażeniami optycznymi". O Szperze tak pisał Biuletyn Kroniki Codziennej 14 września 1942 roku: "Dziś jeszcze trudno zdać sobie sprawę z tego, co zaszło. Przez getto przeszedł żywioł, który zmiótł z powierzchni około 15 tysięcy osób (dokładnej liczby nikt jeszcze nie zna) i życie jak gdyby znów powróciło do dawnego koryta". Z Kroniki wynika, że mieszkańcy sprawdzanego domu zwoływani zostawali na podwórze, ustawieni w dwuszeregu i podlegali przeglądowi przedstawiciela władzy. W tym czasie policja żydowska rewidowała mieszkania i sprowadzała ukrywające się osoby. Akcja taka trwała nieraz tylko kilka minut. Po jednej stronie ustawiane były osoby do wysiedlenia, po drugiej ci, którzy mieli zostać. "Przy ładowaniu na wozy zdarzało się, że ludzie, albo przez niezrozumienie albo też umyślnie próbowali przedostać się do grupy pozostawionej; rozprawa w takich wypadkach była bardzo krótka i odbywała się na oczach zebranych lokatorów" - napisano w Kronice. Takie osoby były zastrzelone na miejscu. Ażeby zachęcić policję żydowską i straż do sumiennego przeprowadzenia akcji, obiecano im ochronę najbliższej rodziny. Po zakończeniu akcji 12 września pojawiło się ogłoszenie władz getta informujące, że od poniedziałku 14 września nastąpi otwarcie wszystkich fabryk i warsztatów. Wcześniej otwarto sklepy i rozpoczęto wydawanie racji żywnościowych. W Kronice z 14 września 1942 roku napisano: "zdawałoby się, że wypadki ostatnich dni na dłuższy czas pokryją całą ludność getta żałobą, a tymczasem tuż po wypadkach, a nawet jeszcze podczas akcji wysiedleńczej ludność opanowana była troskami codziennymi przy odbiorze chleba, racji itd. i często przechodziła do porządku dziennego nad bezpośrednim osobistym nieszczęściem". W wyniku Wielkiej Szpery do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof) wywieziono z Litzmannstadt Getto 15 - 20 tysięcy osób, w tym niemal wszystkie dzieci poniżej 10 roku życia oraz powyżej 65. roku życia. Niemcy utworzyli getto w Łodzi w lutym 1940 r. jako pierwsze na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy. Łącznie przebywało tam ponad 200 tys. osób. Przez pięć lat z głodu i wyczerpania zmarło w nim prawie 45 tys. osób. Całkowita likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1944 r. Ostatni transport wyjechał z Łodzi do KL Auschwitz 29 sierpnia 1944 r. Z ponad 70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys. zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, zaś setki trafiły do obozów pracy na terenie Rzeszy. Według różnych źródeł ocalało z łódzkiego getta od 7 do 13 tysięcy osób.