Założone przez Niemców w lutym 1940 r. getto łódzkie (Litzmannstadt Getto) było drugą co do wielkości - po getcie warszawskim - zamkniętą dzielnicą żydowską na ziemiach polskich oraz w całej okupowanej Europie. W oddzielonym od reszty miasta zasiekami z drutu kolczastego getcie zamieszkiwało ponad 200 tys. Żydów - w zdecydowanej większości przedwojennych mieszkańców Łodzi, ale także przybyszów z Europy Zachodniej i Żydów z miasteczek w Kraju Warty. Getto utworzone zostało na terenie dwóch dzielnic: Starego Miasta i Bałut i zajmowało powierzchnię ok. 4 km kw. Przed wojną była to najuboższa część Łodzi, nieskanalizowana, gdzie dominowała drewniana zabudowa. - Sytuacja w łódzkim getcie wyglądała inaczej niż w Warszawie - w stolicy był mur, do którego można było podejść i coś przerzucić; były także kanały, które umożliwiały kontakt ze światem zewnętrznym. Tymczasem w Łodzi izolacja Żydów była całkowita, a zewnętrznej pomocy - niewiele - opowiada Joanna Podolska, dyrektor Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi, autorka przewodnika po łódzkim getcie "Litzmannstadt-Getto. Ślady. Przewodnik po przeszłości". Jak przypomina, choć w getcie panowały straszne warunki egzystencji, ludzie próbowali normalnie żyć. Rozwijała się np. kultura. Do łódzkiego getta trafiło wiele znanych osobistości świata kultury, sztuki i nauki. - Byli to ludzie wybitni - artyści, lekarze, publicyści, filozofowie; elita Pragi, Wiednia, Berlina. W getcie przebywały m.in. dwie rodzone siostry Franza Kafki, publicysta Oskar Singer i krytyk teatralny Oskar Rozenfeld - wylicza Podolska. Życie w getcie tętniło przede wszystkim w miejscach znajdujących się blisko ważnych arterii komunikacyjnych. Jedną z głównych ulic okupowanej Łodzi była ul. Zgierska, która dzieliła getto na dwie części. - Tak jak dziś, 70 lat temu przejeżdżały przez nią tramwaje (...). Żydzi nie mogli na nią wchodzić, dlatego wybudowano nad ulicą most. To jeden z najważniejszych symboli łódzkiego getta (...) most życia i śmierci - wyjaśnia Podolska. Jak tłumaczy, rejon ul. Zgierskiej znajdujący się blisko mostu należał do ruchliwych, ale i niebezpiecznych miejsc. - Wielu Żydów rzucało się z mostu; niektórzy - ci, którzy byli bardzo wyczerpani - podchodzili do znajdującego się blisko płotu, aby sprowokować Niemców do strzału - mówi. Blisko miejsca, gdzie Niemcy wybudowali drewniany most (jeden z trzech mostów w getcie), przy Placu Kościelnym, stoi górujący nad okolicą Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W 1940 r. Niemcy zamknęli świątynię, a następnie - od 1942 r. - urządzili w niej magazyn, gdzie gromadzono m.in. rzeczy przewożone z obozu śmierci w Chełmnie nad Nerem, do którego wysyłano transporty łódzkich Żydów. Blisko kościoła (przy Placu Kościelnym) mieści się - tłumaczy Podolska - "ważny dla opowieści o Holokauście" budynek, czyli siedziba Wydziałów Ewidencji Ludności. Na jego drugim piętrze powstawała kronika łódzkiego getta - przez lata niemieckiej okupacji miasta dokumentowała życie w zamkniętej dzielnicy żydowskiej. "Dzięki zapisom w kronice wiemy np. jaka była pogoda 70 lat temu (...), jakie produkty przychodziły do getta, kto odwiedził zamkniętą dzielnicę" - wylicza dyrektorka Centrum Dialogu. Na tyłach kościoła, przy ul. Kościelnej, stoi inny ważny dla mieszkańców getta budynek - ten jednak był dla nich istotny z innego względu niż gmach Wydziału Ewidencji Ludności i kojarzył się przede wszystkim z niemieckim aparatem represji. To tzw. Czerwony Domek, w którym podczas okupacji mieścił się komisariat niemieckiej Policji Kryminalnej (Kripo). Do niego, a także do znajdujących się nieopodal siedzib Gestapo i Schupo, przewożono Żydów, których następnie bito i torturowano. Niemcy stosowali wymyślne represje wobec ludności stłoczonej w getcie, aby zmusić ją do przestrzegania dyscypliny oraz zastraszyć. - Getta od zewnątrz strzegło kilkadziesiąt niemieckich wartowni; od wewnątrz porządku pilnowała Policja Żydowska - mówi znawczyni historii łódzkich Żydów. Z represjami niemieckimi wobec Żydów ściśle wiąże się także tzw. Wielka Szpera - zarządzona przez Niemców, trwająca od 5 do 12 września 1942 r., akcja wysyłania do obozów zagłady osób nieprzydatnych do pracy, a więc dzieci poniżej 10. roku życia, chorych i starców. Według różnych szacunków podczas Wielkiej Szpery życie straciło od 15 do 20 tys. ludzi. - Nie ma osoby, która była w łódzkim getcie i przeżyła wojnę, a która nie opowiada o przeżyciach Wielkiej Szpery - to chyba najbardziej traumatyczny moment dziejów łódzkiego getta - tłumaczy Podolska.