Chodzi o Maite Roel, która w wieku 8 lat niemal straciła nogę w wyniku eksplozji bomby - pochodzącej właśnie z czasów pierwszej wojny światowej. Stało się to na harcerskim biwaku zorganizowanym na terenach wojskowych niedaleko Gandawy. Bomba, znajdująca się płytko pod ziemią, wybuchła po rozpaleniu ogniska. Dwa lata hospitalizacji i 29 operacji pozwoliły uratować nogę Maite po wypadku, ale została ona uznana za niezdolną do pracy. Tym bardziej, że na skutek długotrwałego podawania morfiny - jak twierdzi - wpadła w narkotyki i wieku 14 lat była już uzależniona od heroiny. Z nałogu wyszła po dziesięciu latach. To życiorys nietypowy jak na wojennego weterana - zauważa dziennik "Le Soir". Kobieta do dziś skarży się na zaburzenia związane z wypadkiem: bóle nóg i pleców, koszmary, lęk przed ogniem. Po pięciu latach badania sprawy, belgijski Narodowy Instytut Weteranów uznał ją za ofiarę pierwszej wojny światowej i przyznał rentę w wysokości 700 euro. W sumie instytut wypłaca renty 11 ofiarom pierwszej wojny światowej w Belgii. Wśród nich nie ma już osób, które żyły w latach 1914-1918. Ostatni belgijski weteran zmarł w 2004 w wieku 105 lat. Większość to ofiary licznych wciąż pocisków zakopanych na terenach północnej Belgii, które w czasach I wojny były teatrem intensywnych działań wojennych. Wśród nich jest rodzina rolnika, który zginął w eksplozji niemal 100-letniej bomby na swoim polu. Saperzy wydobywają w Belgii co roku ponad 300 ton niewypałów i niewybuchów.