KRAJ | Poniedziałek, 4 lipca 2016 (12:58)
Mija 70 lat od pogromu kieleckiego, w którym zginęło 37 Żydów i 3 Polaków. 4 lipca 1946 roku doszło do napadów na ludność żydowską Kielc. Największa masakra miała miejsce w kamienicy przy ulicy Planty 7. Pogromu dopuścili się polscy mieszkańcy miasta, żołnierze Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz funkcjonariusze milicji. Prezydent Andrzej Duda, naczelny rabin Polski Michael Schudrich i przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Anna Chipczyńska wzięli udział w uroczystościach na cmentarzu żydowskim w dzielnicy Pakosz w Kielcach w ramach obchodów rocznicy pogromu Żydów. "Chcę podkreślić z całą mocą - nie ma żadnego usprawiedliwienia dla antysemickiej zbrodni. Nie ma i nie będzie" - powiedział prezydent Andrzej Duda w Kielcach. Jak przypomniał prezydent, pogrom wydarzył się "w państwie, gdzie w trakcie II wojny światowej władze Polski Podziemnej karały wszystkich donosicieli, szmalcowników, wszystkich tych, którzy nie byli solidarni (...) w sprzeciwie wobec wspólnego wroga, jakim były faszystowskie Niemcy, jakim byli hitlerowcy okupujący polskie ziemie". Jak zauważył prezydent, zbrodnia "to także problem społeczny". "To problem tego, że nie tylko wojsko i milicja atakowała, ale atakowali też ludzie. Pozostawiam ocenie historyków i socjologów jak to się stało, dlaczego tak się stało, dlaczego ludzie zareagowali w taki, a nie inny sposób" - powiedział.
1 / 8
70. rocznica pogromu kieleckiego
Źródło: PAP