Projekt nowej ordynacji wyborczej trafi do Sejmu jeszcze w piątek - poinformował szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Nowa ordynacja ma wzmacniać transparentność wyborów. Nakłada obowiązek prowadzenia transmisji z lokalu wyborczego. Te nagrania będą przechowywane przez dwa lata. Jeżeli z przyczyn technicznych nie będzie to możliwe, przebiegł głosowania ma być nagrywany. Przewodniczący komisji wyborczej będzie miał obowiązek sprawdzić każdą kartę do głosowania i w obecności wszystkich członków komisji oznajmić, czy głos jest ważny. Państwowa Komisja Wyborcza zyska prawo sprawdzania kart do głosowania i innych dokumentów z przebiegu wyborów. Projekt zakłada też karę pozbawienia wolności za wyniesienie karty do głosowania. Umacnia również pozycję mężów zaufania - będą oni mogli brać udział we wszystkich czynnościach komisji. Co ważne, wszystkie serwery i oprogramowanie do liczenia głosów będą musiały być zarejestrowane w Polsce. Zgodnie z założeniami projektu wójtów, burmistrzów i prezydentów miasta nadal będziemy wybierać w dwóch turach, chyba że w pierwszej ktoś przekroczy 50 procent. Wszędzie w samorządach znikną jednomandatowe okręgi wyborcze - będziemy wybierać od trzech do siedmiu radnych w zależności od okręgu. W projekcie jest też zapis, że kandydat na radnego może startować tylko w województwie, w którym mieszka. Projekt zakłada pozostanie wielostronnych broszur z listami kandydatów. Pierwszą i drugą stronę zajmą spis treści i opis głosowania. Żaden komitet nie będzie więc na pierwszej stronie. Zniesione zostanie głosowanie korespondencyjne - pozostanie głosowanie przez pełnomocnika. Jak podali na konferencji w Sejmie autorzy projektu, zasada maksymalnie dwóch kadencji burmistrzów i prezydentów miast nie będzie "działała wstecz", a więc kadencje będą liczone dopiero po wyborach samorządowych z 2018 roku.Mariusz Piekarski, Patryk Michalski "Wsłuchaliśmy się w głos prezydenta i opozycji" Projekt zmian w ordynacji wyborczej zakłada dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast; pierwsza kadencja jest liczona od roku 2018 - poinformował na konferencji poseł PiS Łukasz Schreiber. "Wsłuchując się w głos pana prezydenta, opozycji, samorządowców nie dzieje się to z zaliczeniem już odbytych kadencji, a pierwsza kadencja jest liczona od roku 2018" - powiedział Schreiber w piątek na konferencji prasowej w Sejmie. Ponadto, jak mówił, organizacja wyborów przejdzie w ręce Państwowej Komisji Wyborczej. "Nie może być tak, że gmina, wójt, burmistrz, czy prezydent, który zazwyczaj jednocześnie ubiega się o kolejną kadencję, jednocześnie organizuje wybory" - powiedział poseł PiS. Będzie reforma PKW Reforma Państwowej Komisji Wyborczej zakłada wybór siedmiu sędziów przez Sejm, przy czym największy klub parlamentarny wskazywałby troje sędziów, jednego wskazałby Trybunał Konstytucyjny a jednego - Naczelny Sąd Administracyjny - powiedział Schreiber. Jak dodał, zmiany weszłyby w życie po 2019 r. "Reforma PKW jest przez nas postulowana. Ta kompromitacja, która miała miejsce w roku 2014, była chyba oczywista dla wszystkich, ale tak jak mówimy - zmiany są odłożone do po wyborach w roku 2019. Nie mają więc wpływu na wybory samorządowe ani parlamentarne" - powiedział Schreiber. "Wskutek tych zmian, będzie wybranych nowych dziewięciu przedstawicieli PKW, z czego jedno miejsce dla przedstawiciela TK, jedno dla NSA, siedmioro wybierze Sejm, przy czym największy klub nie może mieć więcej niż troje" - dodał poseł PiS. Z kolei poseł Marcin Horała (PiS) dodał, że do PKW będą mogły zostać zgłoszony osoby spełniające wymagania do pełnienia obowiązków sędziego. Jak zaznaczył, będą oni wybierani przez parlament proporcjonalnie do liczebności klubów po uprzednim wskazywaniu przez kluby. Podkreślił, że największy klub nie będzie mógł wskazać więcej niż trzech. Horała poinformował, że zgodnie z projektem, obecna kadencja PKW wygasłaby wraz z końcem kadencji Sejmu, a wyboru nowej PKW dokonaliby posłowie kolejnej kadencji. Wybory jednak nie 11 listopada? Proponowane przez nas zmiany w prawie wyborczym umożliwiają zarządzenie wyborów samorządowych przed upływem kadencji; przyszłoroczne głosowanie mogłoby się odbyć w październiku, zamiast, jak wynika z obecnych przepisów, 11 listopada - powiedział Łukasz Schreiber. Posłowie PiS, którzy przedstawili na konferencji prasowej w Sejmie swój projekt zmian m.in. w Kodeksie wyborczym dotyczących wyborów samorządowych, byli pytani przez dziennikarzy, czy ich propozycje przewidują możliwość zmiany terminu wyborów. "Tak, wprowadzone są pewne widełki na zarządzenie wyborów samorządowych przed terminem upływu kadencji" - przyznał Schreiber. Jak dodał, zgodnie z propozycjami PiS, w praktyce pierwszy możliwy termin rozpisania wyborów przypadałby "ok. 20 października - tak jak było we wcześniejszych uregulowaniach, sprzed ostatniej zmiany Kodeksu wyborczego, bo to ona wprowadziła ten sztywny termin". "Będzie można tak dobrać termin wyborów, żeby nie odbywały się w dniu chociażby święta 11 listopada" - uzupełnił polityk. Z obecnych przepisów prawa wyborczego wynika, że wybory mogą się odbyć tylko w jednym terminie, przypadającym na 11 listopada 2018 r. W tym samym terminie - zgodnie z propozycją prezydenta Andrzeja Dudy - miałoby się odbyć postulowane przez niego referendum konsultacyjne w sprawie zmian w konstytucji.