Można by ogłosić, że system zadziałał. Opozycja ma do dyspozycji Senat. I Senat rozszerzył wsparcie dla gospodarstw domowych borykających się z cenami paliw. Dopłaty przyznano nie tylko dla ogrzewającym mieszkania węglem, ale także olejem, pelletem czy gazem. Jakieś wsparcie będzie W momencie, w którym to piszę, rządowa większość w Sejmie zabierała się za odrzucanie poprawek Senatu. Tym niemniej rząd już zapowiada, że obejmie wsparciem wszystkich, a nie tylko ludzi deklarujących posiadanie pieców węglowych. Nie wiadomo tylko, czy będzie równie hojny jak Senat. Chyba nie - obawa przed gigantycznymi wydatkami jednak przyświeca minister Moskwie i premierowi Morawieckiemu. Już sam koszt wspierania użytkowników węgla to 11 i pół miliarda. Można by jednak twierdzić, że Polacy będą zawdzięczać jakieś wsparcie opozycji. Dlaczego w pierwszym momencie chciano pomagać tylko ludziom kupującym węgiel? Bo zadziałała rutyna - skoro mamy kryzys węglowy, to...? A może uznano ludzi palących węglem za potencjalnie najbliższy PiS-owi elektorat. Bliższy niż amatorzy energetycznych nowinek. Najgorsze było to, że miotający się pośród różnych rozwiązań rząd, początkowo nie umiał tego zróżnicowania sensownie wytłumaczyć. Dało to dodatkową pożywkę opozycji. Skądinąd nie było to logiczne, zwłaszcza w kontekście energetycznej modernizacji, którą rząd PiS w teorii akceptuje. Ludzie szukający innych rozwiązań niż węgiel na pewno nie powinni mieć poczucia dyskryminacji. Wilcze prawo opozycji Skoro system zadziałał, to czego się czepiam? Czepiam się choćby marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Ogłaszając decyzję, że dadzą gigantycznym masom po 3 tysiące, jak leci, oznajmił: "My dbamy o ludzi, nie o dobrostan rządzących". Czy obawa przed potężnymi wydatkami w apogeum inflacji, to troska o dobrostan ministrów i urzędników? Opozycja podejmuje jednak licytację, której skutków nie umiemy nawet przewidzieć. To hasło, że jak rząd się opiera przed dawaniem, to znaczy, że chroni siebie i kradnie, jest karykaturą dawnych haseł samego PiS, który sugerował, że "wystarczy nie kraść", a pieniądze się znajdą. Tyle że PiS stworzył przynajmniej szczelniejszy system pobierania podatków. Wydawał przez lata więcej bez wielkiej szkody dla finansów państwa. Opozycja nie przedstawia żadnych pomysłów, jak te pieniądze pozyskiwać. No i pracuje na rzecz powiększania wydatków, powtórzę, w szczycie inflacji. Jutro zaatakuje rząd za to, że ceny rosną jeszcze bardziej, a złotówka spada. A komentatorzy orzekną, że to "wilcze prawo opozycji" atakować rząd za wszystko i bronić ludzi. Że wszystko to dzieje się w warunkach wojennego zagrożenia, nawet nie warto przypominać. Czy można było całkiem inaczej? To znaczy uznać, że gwałtownie rosnące ceny nośników energii to dopust boży, efekt wojny, który Polacy muszą przecierpieć. Teoretycznie tak, ale to by wymagało zupełnie innego społeczeństwa i nade wszystko innej polityki. Dziś niewiele da się zrobić. PiS i PO zgadzają się w jednym: nie da się stworzyć tak zwanego kryterium dochodowego, czyli dopłacać tylko biednym. Koszty takiej biurokratycznej machiny byłyby wielkie, a poza tym nie ma czasu. Ja tylko przypomnę, że to opozycja na początku wojny wymusiła na rządzie wprowadzenie energetycznego embargo. Morawiecki się za nim opowiadał, ale chciał przynajmniej czekać na Unię Europejską. Zwykle oglądająca się na Unię, wielce proeuropejska opozycja krzyczała, że trzeba samemu od razu. Jak nie zrobicie tego jutro, znów was będziemy nazywać "sojusznikami Putina". Więc zrobiono. Już na drugi dzień zabrzmiał opozycyjny chór, że węgla jest za mało, a jego cena rośnie. To akurat uważam za wyjątkowo brzydkie, właściwie łajdackie. Tu się powinna kończyć partyjna polityka i wszelkie "wilcze prawa opozycji", skoro dopiero co moralizowaliśmy używając najgórniejszych argumentów w obliczu zabijania ludzi za naszą granicą. Potem doszło jako argument miotanie się rządu co do remediów. Pewnie było tego miotania za dużo, choć patrzę na polityków opozycji i próbuję sobie wyobrazić ich, jak przecinają rozmaite gordyjskie węzły. Karnawał licytacji Więc system tym razem zadziałał, pewnie w interesie Polaków. Jeśli rząd wymyśli, jak dopłacić wszystkim ogrzewającym mieszkania na własną rękę, zaraz będzie się musiał zmierzyć z tematem finansowania tych, którzy korzystają ze zbiorowych ciepłowni. Cała Polska będzie wspierana, wszyscy obywatele dostaną pieniądze? Inflacja naturalnie będzie szalała. A Donald Tusk będzie opowiadał, że wystarczy wyprowadzić Adama Glapińskiego z gabinetu, żeby ta inflacja się skończyła. Nie, nie wierzę w sytuację, w której rząd i opozycja siadają razem i pracują nad najlepszymi rozwiązaniami. Tyle że efektem będzie nieustająca licytacja wydatkami, permanentna i coraz bardziej szalona. Stawką są przecież wybory jesienią 2023 roku. Jedni (Zjednoczona Prawica) walczą o życie, drudzy potraktują kolejną porażkę jako tragedię narodową. To się ujawnia przy okazji każdego tematu. Opozycja, przede wszystkim Koalicja Obywatelska, bierze właśnie w obronę ludzi, których rząd chce wywłaszczać, żeby zbudować Centralny Port Komunikacyjny i linie kolejowe do niego prowadzące. Ja dramat tych ludzi rozumiem i sam mam zresztą wątpliwości co do rozmachu tej akurat inwestycji. Łatwo podważyć taką gigantomanię. Tyle że jeśli opozycja znowu chce odrzucać w Senacie ustawę prowadzącą do tego celu, powinna powiedzieć, co z perspektywami połączeń komunikacyjnych Polski za 10 lat? Czy istnieje jakiś alternatywny plan, żeby się nam lotniska nie zatykały? Takiego planu opozycja jednak nie ma. Łatwiej grać rolę związku zawodowego wszystkich skrzywdzonych. Ciekawe tylko, czy obecna opozycja wytrwa w tej roli, jeśli jesienią 2023 roku wygra wybory? Wątpię.