Do wypuszczenia byłego ministra Sławomira Nowaka z aresztu każdy ma inny stosunek, przeważnie zabarwiony politycznie. Wiemy, że prokuratura, która go zamknęła, jest dziś domeną PiS, a Nowak to ważny w swoim czasie polityk PO. Ale też wiemy, że sądy skłonne są wydawać decyzje na złość obozowi rządowemu. Skądinąd ten sąd nie zakwestionował winy Nowaka. Stwierdził jedynie, że siedzi on w areszcie bez sądu za długo. Donald Tusk mówi o nim jako o więźniu politycznym. Choćby ze względu na udział ukraińskich służb w śledztwie, trudno uwierzyć, żeby to była polityczna intryga. Można co najwyżej się zastanawiać, czy prokuratorzy są równie gorliwi wobec ludzi bliskich obecnej władzy. Skądinąd pamiętam, wprawdzie tylko medialne, ale jednak konkretne zarzuty stawiane Nowakowi w czasie, kiedy robił jeszcze karierę w Polsce, nie na Ukrainie. Dotyczyły budowania wokół siebie w Trójmieście biznesowego układu lobbistycznego. Niemądra wypowiedź wiceministra Gdy jednak chodzi o samą konkluzję, że Nowak siedzi za długo, zgadzam się z sądem o tyle, że nikt nie powinien tyle czasu czekać na sprawiedliwość. W wypowiedzi dla Polsatu wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik nie zobaczył w takiej praktyce niczego nagannego. - Ludzie siedzą bez wyroku po dwa, trzy lata - tak brzmi obrona polskiego wymiaru sprawiedliwości przez jego prominentnego urzędnika. Za uznanie, że to normalne i sprawiedliwe, Wójcik powinien być natychmiast zdymisjonowany. Ale wiemy, że tak się nie stanie. Zostanie odwołany, jeśli PiS pokłóci się ostatecznie z Solidarną Polską (wiceminister to człowiek Ziobry). Ale żeby tak z powodów merytorycznych... No nie. Inną z kolei kwestią jest atak obecnego mistrza świata w politycznym trollingu Donalda Tuska na Wójcika. Oto co napisał na twitterze: "Pisowski minister Wójcik twierdzi, że trzy lata w areszcie bez wyroku sądowego to 'coś normalnego'. Hazardzista". O tyle miał rację, że i wypowiedź, i sama praktyka trzymania ludzi po kilka lat bez sądu, to skandal. Ale natychmiast mu przypomniano, że ten skandal trwał także podczas dwóch kadencji PO. Nie lubię mechanicznych argumentów: "A jak było za waszych czasów?". Prowadzą do prostego przerzucania się oskarżeniami. Ale Tusk sam takie konkluzje prowokuje, przykro mi. Nie zaczęło się za PiS Kibic (lub kibol) Piotr Staruchowicz siedział za jego rządów osiem miesięcy. Inny człowiek związany z tą subkulturą, Maciej Dobrowolski - ponad 3 lata. Podstawą były jedynie wątłe zeznania świadków koronnych. Żaden z nich nie został ostatecznie skazany. Co więcej, wyczuwaliśmy, że powodem tak surowego traktowania był niechętny stosunek platformerskiej ekipy do kibicowskiego środowiska. "Panie Donaldzie, pragnę przypomnieć, że w czasach kiedy Pan był Premierem, zamknęliście mnie i wielu kibiców do aresztów. Przetrzymywaliście mnie tam przez 40 miesięcy - co trzy miesiące wysyłając postanowienie o kolejnej sankcji" - odpowiada dziś na tym samym twitterze Maciej Dobrowolski. Owszem, od 2010 roku prokuratura była nominalnie niezależna (choć nie całkiem, premier mógł wnioskować o dymisję prokuratora generalnego). Ale nikt nie proponował żadnych środków prawnych przeciw takiej patologii. W szczególności Donald Tusk, który jako premier miał władzę nieporównywalną z nikim innym. Tyle że on i jego urzędnicy mieli tyle sprytu, żeby unikać deklaracji obecnego wiceministra Wójcika. Te wielomiesięczne lub wieloletnie areszty to jedna z największych tajemnic polskiego wymiaru sprawiedliwości. Upatruje się w nich metodę. Ma służyć wyciskaniu z przetrzymywanego zeznań - stąd pojęcie "areszt wydobywczy". Ale w wielu wypadkach można w tym widzieć zwykłą nieudolność, opieszałość w gromadzeniu zeznań i dowodów, w pisaniu aktu oskarżenia, czyli składaniu mozaiki faktów w jedną całość. Praktyka ta dotyczy także zwykłych ludzi, za którymi nikt się nie ujmie - bo przecież nawet Staruchowicza i Dobrowolskiego broniły przynajmniej prawicowe media. Sprawiedliwość bez sprawiedliwości Kiedy czytamy lub słyszymy, że ktoś dostał trzymiesięczny areszt, możemy być pewni niemal w 100 procentach, że po tych trzech miesiącach, nastąpią kolejne, potem jeszcze kolejne. Czym sprawa cięższego kalibru, tym to jest pewniejsze. Sądy na ogół mechanicznie to "klepią". Może dlatego, że ich własne terminy rozpraw to kolejna tajemnica III RP. Ustalenie, że zaczniemy albo będziemy kontynuować sprawę za pół roku brzmi dziwnie? Ależ to rutyna, czasem kwestionowana politycznie, ale na co dzień wszyscy się do niej przyzwyczaili. Znika pewność sprawiedliwości - i to w obie strony. Niewinni pozostają miesiącami w cieniu podejrzenia (w areszcie lub w domu). Z kolei oczekujący na zadośćuczynienie, tracą nadzieję. Ba, zanika związek między czynem, a odległym wyrokiem. Sądy są więc na ogół wspólnikami prokuratorów, podchodząc wyrozumiale do niemożności napisania porządnego aktu oskarżenia. W sprawie Nowaka ten łańcuszek przerwano, może ze względu na polityczne sympatie sędziów, albo i nie. Ale w efekcie słuszny skądinąd kierunek rozumowania stał się kolejnym punktem wyjścia do pytania o nierówność obywateli wobec prawa. Przecież nie każdy stający przed sądem był ministrem, ba, osobą publiczną. Marek Dochnal, mało sympatyczny lobbista, zaplątany po uszy w brudne biznesy, siedział w areszcie bez wyroku przez cztery lata - między 2004 i 2008 rokiem. Był więc literalnie biorąc więźniem trzech ekip: SLD, PiS i PO, w czasach kiedy prokuratura, tak jak teraz, zależała od rządu. Potem go skazywano i wypuszczano. Ale Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał mu rację i zasądził odszkodowanie. Na koszt polskiego podatnika. Wyjąwszy spektakularne historie, mało kto się tym interesuje. Polacy wręcz akceptują zamykanie do aresztu "na wszelki wypadek". A przecież najlepszą receptą na mataczenie jest szybki proces. Politycy czasem się przerzucają pretensjami - w stylu Kalego, jak teraz Tusk. Ale nikt nie podniósł tego tematu na poważnie. A przecież podniesienie efektywności prokuratur i sądów leży w rękach polityków. Skarżą się na to tylko czasem organizacje praw człowieka. Ale kto by ich słuchał? Zgodnie z danymi Fundacji Court Watch Polska liczba skazanych po 2015 roku maleje. Za to liczba osadzanych w areszcie rośnie. To nie jest normalna sytuacja i trzeba by z nią coś zrobić. TO JEST NIESPRAWIEDLIWY ABSURD!