Przed wyborami roku 2015 powstał projekt polityczny o nazwie Zjednoczona Prawica. Wiadomo, że jego sednem był PiS Jarosława Kaczyńskiego. Ale siła ZP polegała też na tym, że potrafiła ona wypuszczać na boki takie swoje polityczne nóżki - zwane oficjalnie "koalicjantami". Taką wypustką była grupa Jarosława Gowina, która miała być platformą (nomen omen!) porozumienia z przeróżnymi konserwatywnymi liberałami. Najczęściej o inteligenckiej proweniencji. To tu miały się mieścić wszystkie tzw. sieroty po POPiSie. Na pewnym etapie doszła do tego wszystkiego tzw. frakcja bankowa Mateusza Morawieckiego. Ona miała za zadanie otwierać środowisko ZP na technokratów i ekspertów z branży finansowej. Pokazywać, że - proszę bardzo - niby PiSiory, a nie tylko mają konto w banku, ale i nawet tymi bankami umieją kierować. I była wreszcie Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Wyspecjalizowana w tym, by dalej od PiSu w tematach takich jak wymiar sprawiedliwości, suwerenność czy obrona polskiego interesu była już tylko ściana. Ten szeroki polityczny wehikuł zadziałał lepiej niż się spodziewano. Dając Zjednoczonej Prawicy władzę i kolejne wyborcze zwycięstwa. Ziobro podzieli los Gowina? Nie tak szybko Oczywiście dynamika polityczna kolejnych lat sprawiła, że projekt ZP musiał stale ewoluować. Dość szybko stało się na przykład jasne, że partia Gowina coraz mniej pasuje do tej układanki. Również z powodu postępującej polaryzacji na PiS i antyPiS. W takich warunkach polityczne skrzydło Zjednoczonej Prawicy obliczone na budowanie mostów do liberalnego centrum po prostu nie mogło się rozwinąć. Czując swoją marginalizację, Gowin zaczął grę na odwrócenie sojuszy i przejście na stronę antyPiSowską. Odpowiedź Kaczyńskiego była łatwa do przewidzenia. Gowin z hukiem musiał rząd i polityczny projekt Zjednoczonej Prawicy opuścić. Rozumując na zasadzie analogii z tamtymi wydarzeniami, wielu dziś uważa, że Zbigniew Ziobro podzieli w najbliższym czasie tamten los. Nie wydaje mi się to jednak możliwe. I to z kilku powodów. Lepiej ziobrystów mieć niż nie mieć Po pierwsze, Solidarna Polska (w przeciwieństwie do gowinowców) zawsze dobrze pasowała do nowego ducha polskiej prawicy po roku 2015. Ducha bardziej ludowego, populistycznego i nastawionego na takie wartości jak solidarność społeczna czy walka z nierównościami. Na dodatek SolPol to grupa, która "nie boi się wsadzić głowy tam, gdzie inni baliby się włożyć nogę". Jak trzeba gotowa iść na wojnę z pilnującymi swojej słabnącej pozycji elitami symbolicznymi: prawniczymi albo unijnymi. I to się jak dotąd nie zmieniło. Można nawet powiedzieć, że SolPol dziś tego ducha wyraża dużo lepiej niż wiele innych frakcji ZP. Po drugie, Solidarna Polska nadal robi Zjednoczonej Prawicy (i PiS-owi) skuteczną robotę na prawej flance. Blokując rozwój popularności przeróżnych konfederatów, kukizowców albo narodowców. Którzy - mimo wielu prób - jak dotąd nie potrafią PiS-owi za wiele uszczknąć. Choć przecież idealne dla nich tematy leżą na ulicy. Była pandemia, jest wojna i nie ustaje ofensywa Komisji Europejskiej na to, by krnąbrną i pyskatą Polskę przywołać do porządku. Po trzecie, skoro już mowa o Europie, to Solidarna Polska zyskała w ostatnich latach dużą kompetencję w tych tematach. O tym, że Komisja Europejska chce Polskę wychować i że pieniądze na KPO są tu tratowane jako "kij i marchewka" pisałem wielokrotnie. No ale jeśli prawica powiedziała "A" i faktycznie weszła w relacjach z Unią w fazę dorosłości, to nie powinna teraz już raczej z tej drogi schodzić. Gdyby w imię garnka złota z KPO (które to złoto jest - pamiętajmy - pożyczką, a nie darowizną) miałaby polecieć głowa Ziobry, to rozsądny wyborca może zapytać: "no to po co w ogóle na te udry z Unią szliśmy?". Poza tym - z perspektywy PiSu - dużo lepiej jest ziobrystów mieć w łodzi niż poza łodzią. Również w kontekście negocjacji z Unią, którą Ziobrystami można jakoś tam straszyć. Ale po wyrzuceniu nie będzie to już możliwe. Po czwarte, Solidarna Polska to nie tylko "weteran" Ziobro. Choć oczywiście jak na weterana i tak dość młody (rocznik 1970). Młodszy, nie przymierzając, nawet od premiera Morawieckiego. Ale przecież w SolPolu ton już nadają roczniki 80. czy nawet 90. Patryk Jaki, Sebastian Kaleta albo Michał Woś. Oni politycznie mają jeszcze wszystko przed sobą. I będą ważnymi graczami w walce o przywództwo całej prawicy w następnych latach. Wszystko to sprawia, że Zjednoczonej Prawicy (i PiSu też) bez SolPola wyobrazić dziś sobie bardzo trudno.