"Nagle apostazja stała się czymś normalnym. Pojawiła się świadomość, że to proste narzędzie do domagania się lepszej Polski". To nagłówek jednego z najnowszych reportaży w czołowym medium liberalnym - "Gazecie Wyborczej". W środku autor opisuje praktyczną drogę do oficjalnego opuszczenia Kościoła Katolickiego. "Moja apostazja. To najlepszy prezent, jaki zrobiłem sobie na święta" - chwali się tekstem wspomniana gazeta. Grzechy stare i grzechy nowe Od ładnych paru miesięcy widać, że temat mocno kręci media liberalne. Zjawisko opuszczania Kościoła przedstawiane tu jest jako akt dziejowej sprawiedliwości i uzasadnionej odpowiedzi na grzechy kleru. Są tu grzechy stare - głównie hipokryzja (czy nie o tym śpiewał już w 1991 Paweł Kukiz w kawałku "ZChN zbliża się"?). Oraz grzechy nowe, czyli skandale obyczajowe oraz pedofilskie. Ale chodzi o coś jeszcze. Zdaniem sporej części naszych elit liberalnych wyciągnięcie Polaków z wierności Kościołowi będzie przejawem... potrzebnej i wyczekiwanej normalności. A konkretnie pójściem drogą zlaicyzowanej Europy, wobec której jesteśmy - w co liberałowie mocno przecież wierzą - oczywiście zapóźnieni. I może już wtedy nie będzie trzeba świecić oczami i odpowiadać wiecznie na pytanie o ten "polski katolicyzm". Innymi słowy: lecząc Polaków z katolicyzmu, spora część naszej elity chce uleczyć swoje własne kompleksy. No i jeszcze ten PiS. Bo przecież ogromna część środowisk antypisowskich jest święcie przekonana, ze to Kościołowi partia Kaczyńskiego zawdzięcza swoje sukcesy wyborcze. Uderz w Kościół, a poranisz PiS - kombinują sobie. Mniejszość, która uważa, że jest większością Wydaje się jednak, że naszych liberałów ponosi w ich myśleniu życzeniowym. Owszem - religijność Polaków mocno się zmienia. Zarówno z powodu grzechów Kościoła jak i z powodu opisanej tu antykościelnej agitacji. Ale z drugiej strony nie jest to proces tak szybki, jak wieszczą i marzą niektórzy. I to z dwóch kluczowych powodów. Oba dość dobrze uchwycił Piotr Wilkin w tekście dla "Klubu Jagiellońskiego". Pierwszy powód to złudne przekonanie elit, że są w większości. I że skoro u nich wszyscy już się z Kościołem pożegnali, to tak jest wszędzie. "W efekcie" - pisze Wilkin - "Wbrew średniej, która nadal wskazuje na to, że większość polskiego społeczeństwa jest wierząca, a spora część konserwatywna, wśród naukowców, zwłaszcza humanistów, proporcje są skrajnie odwrotne. Wedle raportu Poglądy polskich naukowców w naukach społecznych i humanistycznych aż 75 proc. deklaruje poglądy liberalne, w tym 40 proc. - zdecydowanie liberalne. Wpływa to bezpośrednio na przekaz elit opiniotwórczych w zakresie opisu badań naukowych". Mniejszość, która uważa, że jest większością. Drugi powód to brak alternatywy. Burzenie Kościoła jest łatwe. I od dłuższego czasu nie wymaga już nawet większej odwagi. Ale co proponują piewcy apostazji w zamian? Jaką inną drogę i przepis na dobre życie, miłość bliźniego i radzenie sobie z troskami dnia codziennego proponują? Wiara prywatna? Światopogląd materialistyczny? Ateizm? Nihilizm? "Sposób życia, który wyzwala z cierpienia" Słabo w porównaniu z propozycją, którą od wieków daje chrześcijaństwo. I o której Wilkin pisze tak: "Wierzymy, że prowadzi nas dobry Bóg, który nas kocha i daje nam wskazówki, jak żyć w zgodzie ze sobą i z bliźnimi. Ewentualne problemy są zaś związane z tym, że interpretują i wcielają je w życie ludzie ułomni i niedoskonali, nierozumiejący do końca świata". Nie zmienia to jednak tego, że "katolik znajduje oparcie w swojej wierze i siłę do zmagania z rzeczywistością dzięki czterem elementom chrześcijańskiego przesłania. Katolicyzm przekonuje, że jesteś wartościowy bez względu na wszystko, jest możliwe osiągnięcie absolutnego szczęścia, istnieją życzliwi ludzie, którzy myślą tak jak ty, oraz sposób życia, który wyzwala z cierpienia".