Dodam jeszcze jedną historyjkę. Dopadło mnie zapalenie ścięgna Achillesa. Żyć z tym można, ale niewygodnie. Bo na jednej nodze. Więc lekarz rodzinny dał mi skierowanie do specjalisty, z oznaczeniem, że sprawa pilna. Zadzwoniłem do przychodni, jeszcze w sierpniu. "O, sprawa pilna" - zatroskała się pani po drugiej stronie. "To dam panu termin na połowę listopada". Sorry, ale nie uwierzę, że to wina Tuska. Tak oto, wydarzenie po wydarzeniu, i widzimy, że Polska stacza się w stronę państwa z pogranicza grozy i operetki. I nigdy nie wiadomo, czy nastąpi to pierwsze czy drugie. Przypominam, od 1 września swój protest ogłosili ratownicy medyczni, nie jeździ więc, z powodu braku załóg, co czwarta karetka. A 11 września będziemy mieli wielki marsz służby zdrowia. Frustracja ratowników jest uzasadniona - po półtora roku szarpaniny z covidem weszły nowe uregulowania płacowe, w efekcie których zarabiają mniej. A wokół rosną ceny, i rosną pensje, choć nielicznym... A gdy zaczęli protestować, władza skoczyła na nich z buta. Przyzwyczajona, że ma roboli... Nauczyciele już tę szarpaninę przerabiali. Więc nie strajkują, tylko się zwalniają. W całej Polsce brakuje już 10-13 tys. belfrów, zwłaszcza matematyki, informatyki, przedmiotów zawodowych... I nie zauważyłem, by minister Czarnek specjalnie tym się przejął, zdecydowanie bardziej martwi się tym, że młodzież nie chce chodzić na lekcje religii. Z kolei minister zdrowia Adam Niedzielski - gdy poczuł, że nie ma żartów - zapowiada, że znajdzie na służbę zdrowia miliard albo dwa, tak w każdym razie deklarował w Karpaczu. Pytania nasuwają się więc same. Dlaczego wcześniej tych pieniędzy nie znalazł? Czy to są wystarczające sumy? Poza tym - czy ministrowi można wierzyć? Czy można go traktować poważnie? Rzecz bowiem w tym, że ten rząd raz opowiada, że na nic nie ma pieniędzy, innym razem - że są na wszystko. Premier Morawiecki raz mówi, że Polska jest w strukturalnym deficycie, minus 70 mld zł, a za chwilę woła, że budżet ma 30 mld zł nadwyżki. Więc dla pracowników ZUS pieniędzy nie ma, dla służby zdrowia - nie ma, dla nauczycieli - nie ma (tzn. będą, ale za rok, i niewielkie) itd. Ale 2,4 miliarda na Pałac Saski, czyli pałac kupca Skwarcowa, czyli budynek dowództwa rosyjskiej armii - jest, bez kłopotu. Tak jak 2 mld na elektrownię Ostrołęka, miliardy na CPK, już nie mówiąc o podwyżkach dla prezydenta, rządu i posłów. O 100 proc.! Rząd się wyżywi! A że Unia zablokowała Polsce pieniądze związane Funduszem Odbudowy i będzie żądać kar w związku z tą nieszczęsną Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego? To oczywiście - wołają rządzący - wina Unii. Bo łamie unijne prawo (!), bo go nie rozumie, i taki, na przykład, minister Czarnek, by im wszystkim unijne zasady wytłumaczył (autentycznie tak powiedział). A poza tym, jak stwierdził wicemarszałek Terlecki, Unia musi być taka, żeby była dla nas do przyjęcia (tzn. dla PiS-u), a "jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, to musimy szukać drastycznych rozwiązań". W referendum w roku 2003 za wejściem do Unii było ponad 13,5 mln Polaków, tj. 77 proc. głosujących. I teraz przedstawiciel mniejszościowej grupy, na którą w roku 2019 głosowało 8 mln Polaków, tj. 43,6 proc., i która rządzi tylko dlatego, że mamy ordynację d’Hondta, podważa głos większości. I coś pomrukuje o Polexicie. A dlaczego? Bo Unia sprzeciwia się sytuacji, w której sędziowie byliby, tak jak za wschodnią granicą, na gwizdek władzy. Przepraszam, i to ma być powód Polexitu? To ma być powód, że rezygnujemy z setek miliardów funduszy? To co, teraz premier będzie zaklejał plakaty, na których chwali się, że załatwił 700 mld zł dla Polski? Bo władza sędziów chce sobie ustawiać jak chce, a jej w tym przeszkadzają? Ta władza - ośmiomilionowa? To jest bez ładu i składu, chaos, bałagan i zwykły b... Z miesiąca na miesiąc coraz większy. Tak bywa, kiedy rozgrywki o spółki skarbu państwa i inne konfitury tak absorbują, że na myślenie czasu nie ma.