Reklama

Wypadek przy pracy

Jest smaczna anegdota: Czym różni się angielski ambasador od rosyjskiego? Ano tym, że pod koniec przyjęcia angielski ambasador z nikim się nie żegna, tylko wychodzi. A rosyjski – odwrotnie.

Jest smaczna anegdota: Czym różni się angielski ambasador od rosyjskiego? Ano tym, że pod koniec przyjęcia angielski ambasador z nikim się nie żegna, tylko wychodzi. A rosyjski – odwrotnie.

Jak więc widać, tę samą okoliczność można spożytkować wielorako, to samo narzędzie wykorzystać można do różnych celów.

Dla Europejczyków w Brukseli bank resolution, czyli przymusowa restrukturyzacja, służy ochronie depozytów obywateli. Nasi PiS-owcy, jak możemy się domyślać, zobaczyli w niej poręczne narzędzie do wzięcia pod but właścicieli banków, do przejmowania banków za złotówkę (a przynajmniej jednego). Wiadomo, tłuczek do mięsa może służyć do robienia kotletów, ale można nim też kogoś zmasakrować. Zależy, kto co ma w głowie.

Reklama

I kto jest z jakiej cywilizacji.

Afera z nagraniem rozmowy w Komisji Nadzoru Finansowego, między jej przewodniczącym Markiem Chrzanowskim a właścicielem Getin Noble Baku i Idea Banku Leszkiem Czarneckim, zajmuje opinię publiczną już tydzień, i końca jej nie widać.

Bo to jest afera, która rozgrywa się na kilku płaszczyznach.

Po pierwsze, to jest afera wysokiego urzędnika, który składa prywatnemu biznesmenowi tzw. propozycję nie do odrzucenia. I nawet nie jest już ważne, czy sąd zakwalifikuje ją jako propozycję korupcyjną czy nie, bo sama rozmowa, jej okoliczności, sposób prowadzenia, są obrzydliwe, i Chrzanowskiego dyskwalifikujące. I ta informacja, że przewodniczący włącza "szumidło", i ta propozycja, żeby Czarnecki zatrudnił wskazanego palcem radcę prawnego i zapłacił mu, za trzy lata "pracy", 40 mln zł (tę sumę wymienia Czarnecki)... Przepraszam, to Mateusz Morawiecki, który był prezesem WBK Banku Zachodniego, za trzy lata zarobił 33 mln zł. Więc jak rozumieć zarobki radcy, wyciągniętego z kapelusza?

Po drugie, w całej sprawie pozostaje do rozstrzygnięcia pytanie - czy Chrzanowski działał w imieniu własnym, czy w imieniu grupy? Tego pewnie za tej władzy się nie dowiemy. Ale to nie znaczy, że sprawa przyschnie...

To wszystko uderza w PiS, bo przewodniczący KNF jest członkiem tej partii, jest z nią związany, to oni na tym stanowisku go postawili. No to mają.

Zresztą, natychmiast pojawiają się kolejne pytania. Czy PiS pobiera haracz od innych biznesmenów? Czy składa im podobne propozycje, jak Czarneckiemu? Ten sam radca, którego proponował przewodniczący KNF, znalazł się w radzie nadzorczej banku Zygmunta Solorza. Więc pytanie nasuwa się samo - ile na tym stanowisku zarabia?

Kolejne pytanie brzmi, jak wyglądał plan PiS-u (czyli Zdzisława Sokala) jeśli chodzi o bank Czarneckiego? Jak miał być konkretnie przejmowany? Domyślam się, że według uchwalonej w ubiegłym tygodniu ustawy. Więc kto za nią lobbował? Chrzanowski - to wiemy.  I kto jeszcze? Ten plan przewidywał, że bank Czarneckiego będzie dołączony do innego banku, i potem dokapitalizowany kwotą 2 mld zł wziętych z publicznej kasy. No to kto miał otrzymać taki prezent? Kto miał dostać, równocześnie, Getin Bank i 2 mld zł?

To wszystko pięknie byłoby opakowane, jak to państwo troszczy się o oszczędności obywateli, ale tak naprawdę byłby to podwójny przewał...

Kilka lat temu głośny był film "Układ zamknięty", tam też miejscowa koteria niszczyła przedsiębiorcę. Okradała go w majestacie władzy, która jest cyniczna, która może, i która czuje się bezkarnie. Wtedy mówiono, że jest to opowieść o sitwach, które obsadziły mniejsze miejscowości, i które są podporą ówczesnej władzy. No to teraz "Układ zamknięty" będzie oglądany inaczej.

Bo rozmowa w KNF, pokazująca jak państwo PiS-u działa za kurtyną, jest jak scena na bis. I wprowadzenie do kolejnej serii o "układzie", w której PiS buduje w Polsce model węgierski. Taki, w którym dla ludzi władzy są przywileje i pieniądze, duże państwowe pieniądze, a dla gawiedzi są opowieści o wstawaniu z kolan, złej zagranicy, postkomunie, złym Tusku, esbekach, KOD-zie, i co tam jeszcze gawiedź kupi.

Tak to wygląda, choć temu wszystkiemu towarzyszy nieoczekiwana zmiana miejsc - bo ścigana zwierzyna nagle przeistacza się w wilka. Oto właśnie dziś w nocy otrzymaliśmy komunikat, że zebrał się (w niedzielę wieczorem!) Komitet Stabilności Finansowej, i on gwarantuje bankom Czarneckiego wypłacalność i stabilność, i NBP mu pomoże. Proszę, najpierw byłą propozycja czterdzieści, i wykup za złotówkę, a teraz NBP chce pomagać... Skąd ta zmiana o 180 stopni? Czy można ją łączyć z tym, że w poniedziałek (czyli dziś) Czarnecki miał być przesłuchiwany w prokuraturze, no i miał ujawniać kolejne taśmy?

Zobaczymy, najbliższe godziny to pokażą, co ujawni. A ja sobie zapisuję w notesiku, że ta władza zaczyna się cofać, że można ją przydusić.

Zresztą, jak pokazała afera KNF, tam na szczytach oni sami się duszą, ogień płonie na linii premier - prezes NBP. Mateusz Morawiecki wyraźnie dystansuje się od Marka Chrzanowskiego, już zapowiada, że KNF weźmie teraz pod swój nadzór, że teraz będzie dobrze. No i mówi, że radca prawny, którego wysuwał Chrzanowski, to on z nim nie ma nic wspólnego, to człowiek rekomendowany przez NBP.

Adam Glapiński z kolei odbija piłeczkę, mówiąc, że nadzór nad KNF sprawował premier, więc to jego afera. Tu gra jest na ostro. Ale kto ma polec? Morawiecki, który jest dziś twarzą rządzącego obozu, na którego Kaczyński stawia, czy Glapiński, który z Kaczyńskim, jest od zarania III RP, i który budował finansową potęgę jego partii?

Stawiam, że to starcie skończy się upokorzeniem Morawieckiego...

Ech, ponuro to wszystko wygląda, więc na zakończenie proponuję coś pogodnego, czyli komentarz minister przedsiębiorczości Jadwigi Emilewicz. Pytana, co sądzi o aferze, odparła, że to ani skandal, ani afera, tylko wypadek przy pracy.

No jasne, wypadek. Szumidło nie zadziałało... I są kłopoty...

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy