Policja działa jak działa, i zdaje się, nikt już na nią nie liczy. Więc media informują, że do akcji poszukiwawczej włączył się jasnowidz. "Potrzebne jest zdjęcie i jakaś część garderoby. Oraz 200 zł. Za dwie godziny przekażę, jakie są wyniki. Matka niech się nie kontaktuje bezpośrednio, bo pan J. czuje, że ona może wysysać mu energię" - mówi asystentka jasnowidza. I pewnie wysysa, bo jasnowidz nic nie dojrzał. Ale może coś zauważy, bo jak nie on to kto? W rozgardiaszu kampanii wyborczej bez echa przeszła inna informacja. Otóż okazało się, że w roku 2007, gdy CBA rozpracowywało ówczesnego ministra Janusza Kaczmarka, funkcjonariusz tego dzielnego biura udał się za poradą do warszawskiej wróżki. I za 100 zł poprosił, by z dat urodzenia opisała jaką osobą jest Kaczmarek, jaką jego żona, jakie są ich relacja, no i jaka czeka ich przyszłość. A to co usłyszał zawarł w notatce służbowej, którą przekazał zwierzchnikom. Wśród wróżek i jasnowidzów pojawił się też duchowny katolicki, ksiądz Małkowski, kapelan podziemnej "Solidarności", który powiedział jak było z katastrofą smoleńską. Co tam śledztwo, jakieś czarne skrzynki czy dociekania prokuratorów - ksiądz wie. "Jest to zbrodnia z zimną krwią wykonana, planowana w szczegółach przez kilka miesięcy wcześniej, wykonana przy współudziale służb rosyjskich i jakichś istotnych czynników na Zachodzie" - mówi. - "W normalnym kraju byliby osądzeni i dostaliby najwyższy wyrok. Mam tu na myśli Tuska, Komorowskiego, Arabskiego, Bogdana Klicha i szereg ich wspólników". Ksiądz objaśnia nam też sytuację geopolityczną. Otóż właśnie trwa "wojna światów, wojna cywilizacji, bitwa o Polskę. Ujawniają się siły zła, które się nieraz w wymiarze satanistycznym odwołują do złych duchów, niektórzy przeciwnicy krzyża mówią zaklęcia do złych duchów". Myślę, że nie jest za dobrze z krajem, w którym ksiądz-wizjoner wyręcza prokuratorów i sądy, jasnowidz - policję, a wróżka - tajnego agenta. To jest objaw jakiejś choroby. Nieodróżniania rzeczywistości i sfery baśniowej. One dokładnie się mieszają. Jak małym dzieciom. I w życiu publicznym, ba, w życiu poważnych (i przecież groźnych) instytucji na równi z tzw. twardymi dowodami pojawiają się różni czarownicy, osoby święte, dotknięte ręką Boga. Ich obecność to jedno - a szeroka wiara w ich możliwości - to drugie. Oficer CBA mógł iść do wróżki, taki jednostkowy przypadek mógł się ostatecznie zdarzyć. Ale fakt, że z tego całego czarowania wyprodukował notatkę dla przełożonych i bez wstydu, a zapewne i z dumą, ją im przedłożył, świadczy, że wiara w zdolności pani wróżki musiała być w CBA znacznie szersza. Jest i trzeci, element sprawy. Otóż te "niekonwencjonalne" metody zwalniają z czegokolwiek. Po co zbierać dowody, jak wróżka powie nie tylko jak było, ale i jak będzie? Po co budować hipotezy zaginięcia i szukać zaginionej, skoro sprawę załatwi jasnowidz? Po co prowadzić śledztwo, porównywać dane, skoro ksiądz powie jak było i kto winien? I wszystko, w jakiś cudowny sposób, zostanie rozwiązane... Na skróty. Z drugiej strony - jakież to piękne usprawiedliwienie własnego nieróbstwa. Nie wyszła mi sprawa, bo mam dzisiaj zły dzień w horoskopie, nie wykonałem zadania, bo widocznie Pan Bóg tak chciał. No i w ogóle szatańskie siły się sprzysięgły... Patrząc z tego punktu widzenia, można przyznać rację księdzu Małkowskiemu, że owszem, toczy się w naszym kraju wojna cywilizacji. Cywilizacji ziemskiej, tej twardo stąpającej po ziemi, może trochę nudnej, ale uchwytnej i cywilizacji ezoterycznych fluidów, tak ją nazwijmy. Wojna - bo te dwie cywilizacje trudno pogodzić. Ich reprezentanci co innego widzą, mówią innymi językami, na inne sprawy zwracają uwagę. Inne argumenty biorą na poważnie. To mniej więcej tak wygląda jak życie inteligenckiej rodziny w Rosji, w epoce Breżniewa. On zajmował się sprawami ważnymi, a ona banalnymi. Ona załatwiała mechanika, gdy zepsuł się samochód, wzywała majstra do zepsutej pralki, robiła remont kuchni, wiórkowała podłogi. On zajmował się sprawami ważnymi. Zastanawiał się, czy będzie wojna z Chinami. Podobnie prezentuje się dziś Polska, co może także być argumentem na to, że choć politycznie jesteśmy już na Zachodzie, to mentalnie wciąż gdzieś za Bugiem... Robert Walenciak