Reklama

Władimir Putin. ​Samotność dyktatora

Wyłapane w internecie. Mówi Siergiej Pugaczow, nazywany swego czasu bankierem Putina, jego były przyjaciel i współpracownik, oligarcha, który w 2011 uciekł z Rosji i wciąż obawia się o swoje życie. Pytany o Putina (nienawidzi go, to jasne), mówi, że jego wartość jest już żadna. Że w systemie władzy stał się zawadą. Że stracił cały autorytet. Za sprawą Ukrainy. I tylko kwestią czasu jest jego ustąpienie. - Czy ludzie wyjdą na ulice, by go obalić? - pyta go prowadzący. - Może wyjdzie 5 tysięcy - odpowiada Pugaczow. - Ulica go nie obali. - Jak więc straci władzę? Na co słyszymy: "wewnętrzne rozwiązanie problemu. Tak jak zawsze".

Tak to działa w systemach autorytarnych. Wewnętrzne rozwiązanie problemu. Bo nawet w Rosji car nie mógł wszystkiego. Tak było, kiedy car Paweł I, który nastał po Katarzynie II , doszedł do wniosku, że może wszystko. Wtedy najbliżsi mu ludzie, na czele z generałem-gubernatorem Petersburga, Piotrem Ludwikiem von Pahlenem, przyszli do niego z prośbą, by abdykował na rzecz syna. Paweł I odmówił. Więc kapitan Jakow Skariatin udusił go szarfą orderową.

Wewnętrzne rozwiązanie problemu było częstą metodą zmian władzy w ZSRR. Jest zasługująca na film opowieść o rozgrywkach po śmierci Stalina. Wówczas faktyczną władzę przejął szef NKWD Laurentij Beria. I przejął ją na twardo, kwestią tygodni było jak rozprawi się z Biurem Politycznym. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Nikita Chruszczow, który poszedł do gen. Kiryła Moskalenki, który był dowódcą garnizonu moskiewskiego. I zapytał go, czy jest gotów zaryzykować życie? Na co Moskalenko po żołniersku odparł, że zawsze jest gotów, tylko chciałby wiedzieć o co chodzi. Więc poszli na spacer do lasku. Tam Chruszczow go zapytał, czy gotów byłby zaryzykować życie, podejmując się aresztowania Berii? Moskalenko na te słowa zastygł, zapadła cisza, a po chwili odwrócił do Chruszczowa głowę i rzekł z uśmiechem: "z największą przyjemnością".

Reklama

A potem już tylko pozostało wnieść broń na Kreml.

Z bliższych czasów wciąż w pamięci mam opowieść Józefa Tejchmy, młodziutkiego członka Biura Politycznego PZPR, pupila Gomułki. Bo to Tejchma właśnie poszedł w grudniu 1970 roku, po masakrze na Wybrzeżu, do swego pryncypała, by mu powiedzieć, że musi ustąpić. Polityczny ojcobójca.

Scenariuszy wymiany na szczycie władzy jest więc wiele.

Pisząc o nich nie dzielę skóry na niedźwiedziu. W realu sytuacja wygląda tak, że Putin wepchnął Rosję w wojnę, której nie ma szans wygrać. Załóżmy najkorzystniejszy dla Putina przebieg, szybkie militarne zwycięstwo, przejęcie Ukrainy itd. I co dalej? Jak on wyobraża sobie panowanie nad wielkim, czterdziestoparomilionowym  krajem? W którym na pewno rozkwitnie partyzantka? Albo choćby okupowanie części Ukrainy? Jak sobie wyobraża przyszłość Rosji, w sytuacji, gdy zaczną działać wszystkie sankcje? A ten korzystny (dla Rosji) przebieg wojny jest coraz mniej prawdopodobny, delikatnie mówiąc...  

Putin wygrany, Putin przegrany... Jeżeli zostanie na stanowisku, utrzyma się, to będzie dogorywającym dyktatorem. Izolowanym w świecie, pogardzanym, podobnie jak jego kraj i jego obywatele. Starym dyktatorem. On sam ma 70 lat, jego współpracownicy też są w podobnym wieku. To nie jest jeszcze ekipa starców z Kremla, z lat 80. XX wieku, ale już nieuchronnie do tego etapu się zbliża. Więc co, będą Rosję spychać do roli odizolowanego od świata skansenu?

Drugi scenariusz zakłada zmianę na szczycie i wycofanie Rosji z wojny, z wszystkimi tego konsekwencjami. To też nie będzie rozwiązanie miłe dla Rosji, ale pozostawia ono ją w grze. Bo tylko nowa władza może odciąć się od starych grzechów. W Rosji nadszedł zresztą już czas, by oddać władzę w ręce młodszej generacji, bardziej biznesowej niż KGB-owskiej. To jest jedyna droga, by jeszcze coś z dawnej potęgi zachować.

Nieudana wojna, kompromitująca armię i państwo,  jak to w takich satrapiach bywa, jest często motorem do zmian. Wojna krymska była motorem reform Aleksandra II, wojna japońska - reform Stołypina. Współczesna Rosja też potrzebuje zmian, jej system władzy, związek oficerów wywiadu i oligarchów, jest kontrproduktywny  i złodziejski, i ciągnie państwo na dno...

O trzecim możliwym wariancie rozwoju sytuacji, atomowym, nie ma co wspominać, bo to zbiorowe samobójstwo...

Innymi słowy, nie ma dla Putina dobrego scenariusza. A dla Rosji nie ma scenariusza łatwego.

Tyle narody kosztuje ogłupiała, oderwana od rzeczywistości władza.

Dowiedz się więcej na temat: Władimir Putin | Rosja | Walenciak | Ukraina

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy