Wystarczyło jedno dobre wystąpienie w Sejmie, podczas którego rozjechał Mateusza Morawieckiego, by mówiono o nim przez okrągły tydzień. Wielkie chłopisko, silny głos, jasny przekaz... Lewica, zarówno ta młoda, jak i ta SLD-owska, mówi o nim z radością, ci z PO i PiS ze zgrozą. Lewicy się nie dziwmy, oni przynajmniej od roku 2005 nieustannie przegrywają, są w głębokiej opozycji, więc pragnienie nawet niewielkiego sukcesu jest u nich przemożne. A sukcesem Zandberga było nie tylko to, że zmasakrował Morawieckiego, punktując go jak nieprzygotowanego do lekcji ucznia. To by było za mało... Ważne było, że Zandberg wprowadził do publicznej debaty dwa nowe elementy. Po pierwsze - zaprezentował zupełnie inny język. Nie jęki, w stylu Schetyny, że wy jesteście źli a my dobrzy, tylko rozmowę o konkretnych sprawach. Przerwał ten ping-pong między PiS-em a PO, z którego nic nie wynikało, a który przez lata całe pozwalał ukrywać jednym i drugim nieróbstwo i wąskie czółka. A po drugie, wytłumaczył na czym polega państwo dobrobytu, odbierając ten szyld PiS-owi. Czyli pokazał, jakiej Polski chce lewica. To bardzo ważne, bo do tej pory to, co chce lewica, tłumaczyli publiczności jej przeciwnicy, zarówno ci z PiS, jak i z PO. I wiadomo jak tłumaczyli. Zandberg przełamał ten duopol. Przynajmniej na jakiś czas. Zwróćmy zresztą uwagę na liczbę odsłon jego wystąpienia na YouTube. Ja zatrzymałem się w czwartek, na liczbie 700 tys. A jak jest teraz? Milion? Więc w PiS i PO - mobilizacja. Bo wejście Zandberga rozbija duopol. A także wejście Konfederacji, która równie boleśnie, a dla prawicowych wyborców pewnie bardziej wiarygodnie, punktuje PiS. Więc mamy z jednej strony krążące widmo Zandberga, a z drugiej - widmo Brauna. I jak z tym żyć, panie premierze? Dlatego ruszyły oddziały do ataku. "Oto bolszewicy z Razem chcą zgenderyzować polską rodzinę - wołają prawicowcy. - Są za zabijaniem nienarodzonych. Za panoszeniem się LGBT!". Ale to nic, w porównaniu ze wzmożeniem wśród sympatyków PO, którzy do tej pory lewicę traktowali dość łagodnie... Tyle że to już się skończyło. "Bolszewicy z Razem popierają łupienie zaradnych Polaków! Pomagają Kaczyńskiemu!" - takie alarmy rozlewały się po social mediach. Z okrzykiem, że oto mamy sojusz... Razem-PiS. Podobnych oskarżeń wynotowałem zresztą więcej. Oto kilka z nich: "Sympatycy i politycy Razem potwierdzają zarzuty, że gotowi są flirtować z PiS-em, bo to PiS właśnie chce podnieść składki ZUS". "Zandberg i Zawisza pomagają dziś Kaczyńskiemu efektywnie niszczyć w Polsce zarówno lewicę, jak też demokrację w ogóle, zdradzają elektorat lewicy i są 'nic niewarci'". "Pojawienie się Zandberga w Sejmie to kolejne nieszczęście. Gdyby Schetyna dogadał się z SLD i Wiosną, Razem by nie weszło do Sejmu, a opozycja wygrałaby wybory. To kolejna jego ciężka wina!" I jeszcze jedna złota myśl: "Jego mowa była gęsta od walki 'klasowej' i złych emocji wobec tych ludzi i podmiotów, którzy zarabiają pieniądze na konkurencyjnym (choć nie idealnie) rynku. Ile furii było w jego głosie, gdy mówił o najbardziej innowacyjnych korporacjach świata, ile szczerej nienawiści! Pod rządami takich ludzi jak Zandberg będziemy tylko coraz równiej dzielili biedę". Ech! Zobacz, Zandbergu, co się czeka! Za chwilę będziesz Gomułką, Berią, Leninem, mordercą dzieci, i co tam komu do głowy przyjdzie, w jednym. A jak to przeżyjesz, i będziesz powtarzał, że twoim wzorem jest model skandynawski, to zgodnie zakrzykną, że ten model umarł, że nie istnieje. Że w Szwecji mamy strefy szariatu (to PiS) i strefy socjalizmu (to PO). Zresztą, równie emocjonalne ataki mamy na linii PiS-Konfederacja. Większy musi zagryźć mniejszego, a przynajmniej zagnać go gdzieś do kąta... To może się udać, ostatecznie Schetyna poradził sobie z Petru, PSL z Lepperem, Kaczyński z Giertychem, a Miller z Palikotem. Ale już Geremek Tuskowi nie dał rady. Bo ten spór Lewica-PO, PiS-Konfederacja, jest też sporem generacyjnym. Z jednej strony mamy młodych, dynamicznych, którzy wchodzą do gry, z drugiej - zmęczonych życiem partyjnych baronów, którzy rozdają karty od roku 1989, skrępowanych układami, zobowiązaniami, itd. Którzy są z nowym światem, technologiami, na bakier. Widać to było podczas tego nieszczęsnego głosowania nad kandydatami do KRS. Pomijam jakość tych kandydatów, wszyscy już o tym napisali i powiedzieli. Pomijam skandal, że "anuluje" się głosowanie, bo źle wychodzi. Ale zwróciłbym uwagę na dwa elementy. Na nieporadność Kaczyńskiego, pana po siedemdziesiątce, który nie potrafił wcisnąć odpowiednich guzików, i trzeba było to robić za niego. No i na to, że troje posłów PiS nie głosowało, świadomie, a jedna posłanka była przeciw. Więc te pancerne falangi są do skruszenia. Hej, nowa generacjo! Czy stać was na taki bój?