Nie koniec, bo do autora zgłaszają się kolejne ofiary księży, które chcą mówić. Więc kwestią czasu jest, kiedy postanie kolejny odcinek, a może - odcinki. Nie koniec, bo film jest dla autorytetu Kościoła destrukcyjny. Widzowie mogą na własne oczy zobaczyć pedofili w sutannach, i usłyszeć jak ksiądz nie mówi o hostii, tylko o wytrysku. Nie ma sacrum, jest obleśny dziad. Nie koniec, bo dokument jest szeroko komentowany, przez biskupów, przez polityków, przez publicystów. Ta fala szybko nie opadnie. A kogo zatopi? Arcybiskup Głódź pytany przez dziennikarzy odparł, że filmu nie oglądał, bo "nie ogląda byle czego" i zajął się tłumaczeniem wiernym, że trwa atak na Kościół i rodzinę. Z kolei abp Jędraszewski - to kolejny cytat z mediów - mówił, że "z kłamstwa robi się dzisiaj element polityki wielkiej". Ale z kolei prymas Polski, abp Wojciech Polak, wydał oświadczenie. Pisze w nim, że "jest głęboko poruszony tym, co zobaczył w filmie Pana Tomasza Sekielskiego" i "przeprasza za każdą ranę zadaną przez ludzi Kościoła". "Ogromne cierpienie osób skrzywdzonych budzi ból i wstyd. Dziękuję wszystkim, którzy mają odwagę opowiedzieć o swoim cierpieniu." Odnotujmy też słowa księdza Prusaka, który koncelebrując mszę, mówił, że "przyszedł czas na wilków w koloratkach". No właśnie, czy przyszedł? Hmm... Chyba jednak jestem małej wiary... * Gdy Sekielski zaczynał kręcić film, to dorabiano mu gębę wroga Kościoła, opowiadano, jego dokument będzie napastliwy i tendencyjny, biskupi odmawiali w nim udziału, nic nie chcieli komentować. Ten etap mamy już za sobą. Gębę dorabiano, ale odpadła. Biskupi (może przez zaciśnięte zęby, tego nie widać) autorowi gratulują. Wiemy też, że filmu nie da się przemilczeć. Miliony go widziały. Więc czego możemy się spodziewać? Ano tego, że zostanie on za chwilę zakwalifikowany jako kolejny element wojny polsko-polskiej. I to będzie tłumaczone tak: wiecie, rozumiecie - to taki strzał wrogów Kościoła. No, owszem, trafili... Ale przecież wszyscy wiedzą, w jakim celu strzelają...Intencji dobrych nie mają... Że tak to będzie tłumaczone, jestem niemal pewien, zresztą w tym kierunku idą słowa Jarosława Kaczyńskiego. On woła, niczym szef Kościoła, że trzeba bronić "wartości, które stanowią o naszej tradycji i polskości". I dodaje - "Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński mówił, że jeżeli będzie ktoś chciał zniszczyć naród to zacznie od Kościoła. Spójrzmy na ten atak na Kościół. Przed tym trzeba się obronić". Owszem, woła też, że trzeba karać pedofili, ale pokazuje, że od tej kary i od tych pedofilów są rzeczy ważniejsze. Wypaczenia - nie. Ale socjalizm - jak najbardziej.... A druga strona? Opozycja? Po tym weekendzie odnoszę wrażenie, że film Sekielskiego najgorzej wpłynął na stan umysłów liderów Platformy Obywatelskiej. Oto Grzegorz Schetyna pozazdrościł Kaczyńskiemu nawiązań do Cyrankiewicza i wypowiedział się w taki sposób: że każdy kto podnosi rękę na dziecko, ten podnosi rękę na Polskę. I jeszcze deklarował - że my, czyli PO, "zadbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci i rozprawimy się z pobłażaniem i zmową milczenia". W ten sposób i on, i jego podwładni, zaczęli się licytować, jak to energicznie będą walczyć z pedofilią w Kościele. I w ogóle, jacy to są od Kościoła niezależni. Słucham tych ich napinek, oczywiście, także ataków na Biedronia, i przecież sobie przypominam, że jeszcze tydzień temu, ten sam Schetyna kręcił nosem na słowa Leszka Jażdżewskiego z 3 maja, wygłoszone przed odczytem Donalda Tuska, gdy ten m.in. mówił że "Kościół skalany zbrodnią pedofilii nie ma prawa moralnego, by sprawować funkcję sumienia narodu". Och, jak szybko wtedy Schetyna od tych słów się zdystansował! Jak komentował, że Jażdżewski miał złe wystąpienie. I że on się pod tym nie podpisuje itd. A teraz - zupełnie inaczej. Hej, Schetyno! To kiedy przeprosisz Jażdżewskiego, że się od niego dystansowałeś? Ech, rozpisuję się o Kaczyńskim i Schetynie przecież nie z powodu podziwu nad ich mowami, ale z autentycznej obawy - że oni, widząc jaka okazja im się trafia, jakie armaty, zakrzyczą sprawę pedofilów w koloratkach. Utopią w partyjnej mazi. * A film? Na pewno wstrząsające jest poczucie bezkarności księży. I brak sacrum. Oni niczego się nie bali. Parafian? Skądże! Co więcej, przecież krzywdzili tych, którzy najbardziej im ufali, najbardziej szanowali, najgłębiej wierzyli.... Więc może bali się biskupa? Także nie - bo gdy "robiło się gorąco", biskup wyciszał sprawę, i przenosił w inne miejsce. I to jest największa zgroza - podofile są przecież w różnych środowiskach. Ale tylko w Kościele byli kryci, ich przestępstwa były tuszowane, a ich samych przenoszono w inne miejsca. A organy państwa? No to proponuję obejrzeć inny film, a w zasadzie krótką wypowiedź - prokuratora Piotrowicza, który prowadził sprawę proboszcza z Tylawy. Jak opowiada, że proboszcz to wspaniały ksiądz, że owszem, dziewczynki siadały proboszczowi na kolanach, ale nic przecież się nie działo. Że dawał im "ciumka", ale to też nic nie było złego. I tak dalej... Więc czegóż taki kapłan-pedofil mógł się bać? Polska to był dla niego raj. Lud mu ufał i uważał, za kogoś wyjątkowego, biskup krył, politycy się przymilali, a prokurator wszystko umarzał... Istniał więc jakiś fałszywy gmach. A czy on istnieje dalej? * A coś realnie się zmieniło? Choć jeden biskup podał się do dymisji? Jest jakaś komisja, ze świeckimi, która ma badać kościelne archiwa i przypadki pedofilii? Na razie jest gadanie. I tyle. Owszem, wszystko od gadania się zaczyna. Więc teraz czas na czyny. I nie będzie to łatwe. Przypomnę, co pisał Jażdżewski po swoim wystąpieniu: "Krystyna Pawłowicz nazwała mnie 'satano-faszystą', w TVP Info nazwano mnie 'satanistycznym przedskoczkiem', Paweł Lisicki uznał, że nie można podawać mi ręki. Episkopat wydał oświadczenie, że moje słowa to 'przejaw nienawiści'." I w sprawie pedofili w sutannach podobne straszenie za chwilę się pojawi. Czy będzie skuteczne? Nie wiem. Wiem za to, że to jest oczywiście bzdura, że jak pedofile w sutannach trafią przed sąd, a potem za kratki, i jak zdymisjonowani zostaną kryjący ich biskupi, to zawali się Kościół, upadnie wiara katolicka i polskość za nią. Tak opowiadają obrońcy pedofili, i trzeba im przypominać, kogo bronią, i że opowiadają głupoty. To ksiądz-pedofil sprzeniewierza się wierze, swojej przysiędze, to on pluje na krzyż, a nie jego ofiara, która wszystko ujawnia. * Kościół , jeżeli chce wyjść z tego kryzysu, musi pozbyć się ze swego grona ludzi dotkniętych tą zarazą. Jeżeli tego nie zrobi, to wszystko będzie się rozlewało. Będą pojawiać się kolejne ofiary i ich zeznania. I odium spadać będzie na uczciwych. Tak jak w skrzynce z jabłkami - wystarczy że jedno jest zgniłe, zgniją i inne. To przewrotna sytuacja - ci, którzy życzą Kościołowi źle powinni wspierać Głodzia, Jędraszewskiego, tych wszystkich co wołają, że to wstrętny atak na rodzinę... Tak, żeby Kościół gnił. Ci, którzy życzą mu dobrze, będą za tym, by Kościół się oczyścił. Że to będzie bolesne przez jakiś czas, ale warto... Więc kto będzie górą? Twardogłowi biskupi, twardogłowi proboszczowie, czy ci, którzy mówią o potrzebie zmian? Mimo wszystko, stawiam na wygraną tych pierwszych...