Więc mając przed oczami te dane mogę tylko podziwiać spokój wiceministra zdrowia Waldemara Kraski, który powiedział Interii, że szczyt zakażeń na COVID-19 nastąpi w Polsce w przyszłym tygodniu. Czyli, później fala będzie opadać. A co rząd będzie robił, by ta fala była jak najniższa? By uratować jak najwięcej Polaków? Nie słyszę. Odpowiedź na to pytanie chyba wszyscy znamy - rząd nic nie będzie robił, będzie chciał kolejną falę epidemii przeczekać. Licząc, że szpitale nie zostaną zablokowane, że nie zacznie w nich brakować miejsc. I że nie zapchają się chłodnie na ciała... Ten osobliwy sposób rządzenia jest efektem sytuacji na szczycie władzy. Otóż jeszcze bardziej niż zapchanych szpitali rząd boi się, że wprowadzając lockdown, nawet tylko w niektórych miejscach, przechodząc w szkołach na naukę zdalną, czy też wprowadzając większe restrykcje dla niezaszczepionych, narazi się grupom, które postrzega jako swoich wyborców. Bo to już jest sprawdzone - przeciwnicy szczepień, antymaseczkowcy itd., to przeważnie sympatycy i wyborcy prawicy. Jest jeszcze drugi powód strachu przed lockdownem czy też bardziej zdecydowanymi działaniami przeciwko epidemii. Gospodarczy. Kolejnego lockdownu, nawet ograniczonego do kilku miast czy województw, może nie wytrzymać gospodarka, która dopiero co dochodzi do siebie po poprzedniej blokadzie. Inflacja, drożyzna, to przecież kwitnie, bije rekordy, więc zamykanie w takiej sytuacji gospodarki byłoby niebezpieczne. Zwłaszcza, że pieniędzy na pomoc dla przedsiębiorców nie ma. To znaczy są, ale w Unii. A to oznacza, że nie wiadomo, kiedy Polska je dostanie, więc te miliardy, którymi chwalił się na plakatach Mateusz Morawiecki są daleko, coraz dalej... Taka jest więc sytuacja. Rząd ma w Sejmie większość dwóch-trzech posłów, liczyć się więc musi z każdym, kto go popiera. Miliardy z Unii? Gdyby rozwiązał sprawę sądów, czego domaga się Unia Europejska, odblokowałby sobie dostęp do pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Ale w tym elemencie Kaczyński jest niewolnikiem Ziobrystów, nic nie może im zrobić, a oni to wiedzą - więc robią co chcą, i krok po kroku wyciągają Polskę z unijnego obszaru. I krzyczą, że bronią niepodległości. Od lipca krąży w PiS pomysł, by wykorzystać przedsiębiorców, by mobilizowali swoich pracowników do szczepień, do noszenia maseczek. Temu celowi miała i ma służyć ustawa, która pozwalałaby pracodawcy sprawdzanie, czy pracownik jest zaszczepiony, czy nie. Niby drobiazg, ale budzi furię, jest w Sejmie grupa posłów PiS, która już zadeklarowała, że będzie przeciwko. Jak duża? Różne są rachunki, jedni mówią, że jest to dziesiątka posłów, inni, że dwudziestka, a nawet więcej... De facto, jest to bez znaczenia, bo jak się ma większość dwóch-trzech posłów, to i pięciu wystarczy, by wszystko zablokować. Dlatego w rządzie wymyślono, że taką ustawę przepchnie się w Sejmie, korzystając z pomocy opozycji, tych wszystkich - jak ich nazywają - totalnych, zdrajców, targowiczan, postkomunistów itd. Prowadzi więc z nimi marszałek Elżbieta Witek rozmowy, na razie na okrągło, bo żadnego projektu ustawy nie chce pokazać, żałośnie to wygląda. I w takim tempie, to może ustawa będzie na kwiecień... Spraw, które wiszą w powietrzu, nierozwiązanych, jest dużo więcej. To spór z Czechami o Turów, to kary, które płacimy Unii, bo Ziobro 6 lat reformuje sądy i końca tych jego reform nie widać, to jest sprawa granicy polsko-białoruskiej, no i drożyzny, która drenuje nasze kieszenie, i która - takie jest moje wrażenie - jest głównym powodem słabnących notowań partii rządzącej. Każda z tych spraw, może poza inflacją, nie jest jakoś specjalnie trudna do rozwiązania, ale kłopot w tym, że aby ją rozwiązać Kaczyński musiałby wejść w konflikt z którąś z grup tworzących Zjednoczoną Prawicę. A tego się boi. Co zresztą widzimy - bo przecież w przypadku epidemii COVID-19 wisi na woli antyszczepionkowców... Więc de facto to oni kierują polityką zdrowotną państwa. Sytuacja jest więc taka, że rząd niby rządzi, ale impetu tu nie ma, jest za to buksowanie w bagnie. Oczywiście, takie gnijące państwo może funkcjonować jeszcze długo. Ma przecież narzędzia, by swą zgniliznę pudrować, może rozkręcać nowe awantury, a to o "Dziady" w Krakowie, a to atakując Barbarę Kurdej-Szatan, rozkręcając wojnę kulturową, a to wymyślając nam jakieś konflikty. Czy też nowe elementy uwielbienia - typu: kochaj mundur. Dla twardego elektoratu, różnych prawicowych lemingów, to pewnie wystarczy. Więc przygotujmy się na czas awantur, napinania się, tromtadracji. I odkładania kolejnych spraw do szuflady.