Mamy wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym, bardzo ciekawą, zajmującą media (ludność w mniejszym stopniu). Wojna się rozwija, wszystko na to wskazuje, że na dniach prezydent, rząd i sejmowa większość przestaną respektować orzeczenia Trybunału. Bo zasiadają tam sędziowie z innego porządku. Tym samym, za chwilę, będziemy mieli Trybunał na uchodźstwie, choć z siedzibą w Warszawie. Lada moment będziemy mieli też wojnę z nauczycielami, bo sześciolatki cofane będą do przedszkoli i likwidowane będą gimnazja. Zbigniew Ziobro już zapowiedział, że PiS wróci do systemu, w którym minister sprawiedliwości jest również Prokuratorem Generalnym. Więc ruszą śledztwa przeciwko PO. Punkt wyjścia jest oczywisty - Amber Gold, afera hazardowa, Kulczyk i Ciech, i tak dalej... Znajdzie się tematów na wiele lat. W najbliższych dniach do Sejmu ma też trafić ustawa o mediach publicznych, więc już niedługo będą one PiS-owskie, więc słuszne. Poza tym, minister zdrowia likwiduje program in vitro. Tłumaczy to tak, że in vitro nie leczy bezpłodności, więc nie warto wydawać na to pieniędzy. Panie ministrze, insulina nie leczy cukrzycy, leki obniżające ciśnienie nie leczą nadciśnienia, a okulary nie leczą krótkowzroczności. I co? Trwają także zmiany w spółkach skarbu państwa. Pod kontrolą państwa jest ich około 500, jest więc kogo wywalać. I żeby była jasność - te zmiany specjalnie by mnie nie ruszyły, też uważam, że wielu członków zarządów czy rad nadzorczych to zwykli nominaci Platformy, bez większych kompetencji, gdyby nie prosty fakt, że zapowiada się wymiana miernych na jeszcze gorszych. Szefem "Orlenu" ma na przykład zostać Wojciech Jasiński, poseł PiS. Czytam jego życiorys, no trudno znaleźć kwalifikacje do kierowania największą firmą w Europie Środkowej... Och, Jasiński! W czasach Polski Ludowej, prosty PZPR-owski urzędnik miejski w Płocku, potem praca w spółdzielni spożywców "Zgoda" i Spółdzielni Transportu Wiejskiego... Szczęście go spotkało w III RP, bo trafił do NIK, gdzie poznał Lecha Kaczyńskiego. A potem był w zarządzie spółki "Srebrna". Jak więc się okazuje, samo obcowanie z prezesem Kaczyńskim przydaje kwalifikacji. Także ekonomicznych i finansowych, co zresztą potwierdziło nie tak dawno Forum Ekonomiczne w Krynicy, nadając prezesowi tytuł Człowieka Roku. Fala zmian rozlewa się więc po kraju, w sposób nieubłagany, przy wielkiej wrzawie (więc ich większość naszej uwadze umyka). Kiedy to się uspokoi? Cóż, tym wszystkim, którzy czują się już tym wszystkim zmęczeni, skołowani, mogę obiecać - to nie koniec, nic się nie uspokoi, to będzie się nakręcało. Skąd to wiem? Ooo, od samego prezesa. Ostatnio zapowiedział coś takiego na uroczystościach 24-lecia Radia Maryja (zobaczycie, co będzie za rok...), na które przybył. Zwróćmy uwagę - sam protokół, kto do kogo przyjeżdża i gdzie, jest cenną wskazówką, pokazującą kto jakie miejsce zajmuje w hierarchii PiS. Do prezesa na Żoliborz, do jego domu, przyjeżdża prezydent, późnym wieczorem. Ten przywilej ma też pani premier. Natomiast jej ministrowie przyjeżdżają do siedziby PiS na Nowogrodzką. A nad tym wszystkim góruje Tadeusz Rydzyk - bo to do niego prezes się fatyguje, aż do Torunia, uznając go jako prawie równego sobie. A przynajmniej - niezależnego. I tam właśnie Jarosław Kaczyński powiedział parę słów programowych, takich na przyszłość. Że, po pierwsze, "fundamentem polskości jest Kościół i jego nauka i że nie może być Polski bez Kościoła", i że "każda ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę". Cóż... Nie wiem, jak bardzo prezes się kontroluje, ale chyba nie zauważył, że przypomniał tymi zdaniami słynne słowa Józefa Cyrankiewicza, premiera, który w czerwcu 1956 roku, w czasie wydarzeń poznańskich mówił: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie, w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny." O! Ale oprócz tego, że prezes postraszył wszystkich niewierzących, tych rzadziej praktykujących, no i zwykłych wrogów Kościoła, i zaprezentował się jako jedyny i najważniejszy jego obrońca, przedstawił swoim zwolennikom plan działania. "Przed nami długa droga pod górę, trudna droga - mówił. - Musimy ją przejść, musimy ją przejść razem i przejdziemy ją wbrew wszystkiemu. Przejdziemy ją wiedząc, że służymy Polsce." Uff... To też się kojarzy! Otóż, w czasach Cyrankiewicza, im nowy ustrój mocniej usadzał się nad Wisłą, tym mocniej zwalczał swoich wrogów, w imię teorii o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę rozwoju socjalizmu. I tym mocniej angażował swój aktyw w to zwalczanie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ten wzór jest bliski myśli Jarosława Kaczyńskiego, że wódz prowadzi i wytycza zadania. Więc jeżeli ktoś z ludzi PIS myślał, że teraz nadszedł czas spokojnego konsumowania owoców zwycięstwa, to mocno się pomylił. Spokoju nie będzie. I dla wrogów, i dla zasłużonych.