Mówiąc o "Smoleńsku" tzw. patriotyczna prawica dodaje też, że ten film miał nie powstać, że był blokowany i tak dalej. A dlaczego był blokowany? I odpowiada: bo pokazał prawdę. I ludzie zobaczyli jak było. Trudno mi tę legendę brać na poważnie. Niby dlaczego ktoś miałby specjalnie się trudzić, żeby zablokować jakiś film? Ta sama prawica przyznaje przecież, że to film bardziej z kategorii publicystyki politycznej niż artystyczne dzieło. Innymi słowy - przeniesiony na duży ekran artykuł. Taki, których w prawicowych gazetach ukazały się setki. Przepraszam, czy któryś z nich był blokowany? Każdy pisał, co chciał. Dyskusyjne jest też dla mnie przeświadczenie, że ludzie zobaczą film i uwierzą, że tak było naprawdę. Ja wiem, że po to ten film był kręcony, żeby przekonywać, ale szczerze wątpię w jego sprawczą moc. Przede wszystkim dlatego, że ludzie mają już na sprawę katastrofy smoleńskiej pogląd wyrobiony, ugruntowany, niewiele można tu zmienić. Polacy, jak wynika z badań, dzielą się w sprawie przyczyn katastrofy na trzy grupy. Pierwsza, nazwijmy ją PiS-owską, uważa że to był zamach. Druga, większa - dajmy jej nalepkę "platformerska" - uznaje, że sprawę wyjaśniła komisja Millera. Jest jeszcze trzecia grupa, mniejsza od pierwszych dwóch, ale i tak spora, około dwudziestoprocentowa, która widzi przyczynę katastrofy w naciskach na pilotów, w "rozmowie braci", i tak dalej. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że osoba przekonana o winie Kaczyńskich, nagle, porwana dziełem Antoniego Krauzego uzna, że w TU 154 wybuchła bomba. Bo ten wybuch zobaczy na ekranie. Film jest więc przeznaczony dla "swoich", dla tych którzy w taką właśnie wersję wierzą. W popremierowych relacjach ten wątek był mocno obecny. I na przykład rodzice Dody, którzy film oglądali mówili, że film przedstawił wersję, co do której oni już dawno byli przekonani. I taka pewnie jest jego rola. Aczkolwiek jest w tym wszystkim jedno ale. Otóż polska prawica wyprodukowała do tej pory z kilkanaście wersji katastrofy smoleńskiej, wzajemnie się przy okazji wykluczających. To był i hel, i sztuczna mgła, i bomba podłożona przez Tuska i Putina, tak że samolot rozpadł się kilkanaście metrów nad ziemią, i dobijanie rannych, i uszkodzone silniki (Antoni Macierewicz mówił, że ma 250 świadków, którzy widzieli, że przed lądowaniem z silników wydobywał się dym), teraz z kolei modna staje się wersja, ze to wieża kontrolna celowo poprowadziła samolot ku katastrofie. Co ciekawe, spotkałem osoby, które potrafiły wierzyć w kilka tych wersji równocześnie. Jak to możliwe? Ano bardzo prosto - te wersje łączył jeden wspólny mianownik - Lech Kaczyński był niewinną ofiarą (reszta pasażerów to nawóz historii), no i katastrofa to było zbrodnicze dzieło Tuska i Putina. Takie gorące przekonania to jedno, a rzeczywista prawda - to drugie. Dlatego mniej obchodzą mnie filmy o Smoleńsku, a bardziej odpowiedź na pytania, które dotyczą katastrofy, a które są pomijane: - jaka była rola Kancelarii Prezydenta w procesie przygotowania wizyty? Bo to ona ustalała listy zaproszonych na pokład gości. Efekty - znamy... - dlaczego Lechowi Kaczyńskiemu tak bardzo zależało na locie do Katynia? Wiemy, że podczas uroczystości katyńskich miały być kręcone zdjęcia, które posłużyć miały do produkcji klipów wyborczych. Dlatego 10 kwietnia Lech Kaczyński musiał być w Katyniu i dlatego też Kancelarii Prezydenta tak bardzo zależało, by na pokład Tu-154 zabrać jak największą grupę VIP-ów. - jak dobierano załogę? Wychodzi na to, że z łapanki. Pierwszy pilot, mjr Arkadiusz Protasiuk nie miał uprawnień, by lądować na takim lotnisku jak Siewiernyj pod Smoleńskiem. Nie znał też w wystarczającym stopniu jęz. rosyjskiego i rosyjskich komend. Co robił w kabinie pilotów gen. Błasik? Na pewno w niej był, a zapisy czarnych skrzynek pozwalają na 90 proc. przypuszczać, że do końca. Bo z kimś piloci rozmawiają, i to z kimś wyższym rangą. Znaczące są odszyfrowane słowa "po-my-sły", które kierował do mjr Protasiuka. To rodzaj nacisku i sugestii, że trzeba lądować w Smoleńsku, a nie szukać lotniska zapasowego. Stawiam to pytanie, mając świadomość, że wszystkich tych, którzy ośmielają się twierdzić, że był w kabinie pilotów, Antoni Macierewicz nazywa "zaprzańcami", i zwolennikami wersji Moskwy, a wdowa po gen. Błasiku dodaje, że obrażają oni polski mundur i szargają pamięć generała. Trudno! - kiedy zapadła decyzja, że samolot ma lądować w Smoleńsku? Wiadomo, że szef protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana, słysząc, że być może trzeba będzie szukać zapasowego lotniska mówi wpierw - "no to mamy kłopot", a potem, po jakimś czasie, że jeszcze nie zapadła decyzja. Cóż więc się stało między słowami "nie mamy jeszcze decyzji" a decyzją mjr Protasiuka, by jednak lądować w Smoleńsku? Odpowiedzi są dwie, trzy - albo tę decyzję podjął sam, albo usłyszał ją poza kabiną (mógł z niej wyjść na chwilę, czego mikrofony nie wychwyciły), albo też poznał ją niewerbalnie - na przykład z gestów gen. Błasika. Jak było naprawdę - tego już się nie dowiemy. - czy pilot się "zawiesił"? Tak przypuszczają doświadczeni piloci, z którymi rozmawiałem. Oni, czytający stenogramy z zapisu czarnej skrzynki, mówili, że w ostatnich minutach przed lądowaniem mjr Protasiuk sprawiał wrażenie człowieka pogrążonego w wielkim stresie. TU-154 zniżał się ze zbyt dużą prędkością, samolot zszedł poniżej 100 m, czego kategorycznie zakazywały regulaminy. I nie reagował na ostrzeżenie "Terrain Ahead", i "pull-up"? Czy w ramach realizacji polecenia "po-my-sły"? - czy wieża kontrolna wprowadziła pilotów TU-154 w błąd? Na pewno dowództwo lotniska Siewiernyj powinno je zamknąć na czas mgły. Dlaczego tego nie zrobiono? Zakładam, że z uwagi na obawy o konsekwencje dyplomatyczne. W każdym razie, to polscy piloci zdecydowali się na zejście poniżej 100 m i lądowanie. - czego dotyczyła rozmowa braci? To kolejna zagadka lotu do Smoleńska. Otóż, już po informacji, że na lotnisku w Smoleńsku jest mgła, Lech Kaczyński zadzwonił do Warszawy, do Jarosława Kaczyńskiego. Oficjalnie po to, by powiedzieć mu o zdrowiu mamy. Pytanie nasuwa się samo - czy bracia rozmawiali tylko o tym? Tego się nie dowiemy, dopóki nie zostanie ujawniona ich rozmowa. A bardzo jest prawdopodobne, że została ona nagrana przez służby Rosji, USA i Białorusi. Więc może jakiś przeciek? To są najbardziej popularne pytania dotyczące katastrofy. Stawiam jej od dawna, i bardzo chętnie usłyszałbym na nie odpowiedź, choć na pewno nie w formie filmowej produkcji.