Polski Ład to krok w dobrym kierunku, przynajmniej w sferze ogólnej idei. Jesteśmy krajem, w którym najbogatsi wciąż płacą relatywnie niewielkie podatki. Dlatego zdjęcie części ciężarów z ramion najmniej zarabiających, zwiększenie obciążeń ludzi bogatych, jest działaniem słusznym i społecznie akceptowanym. A tymczasem, zamiast oklasków, mamy gwizdy. Co więc poszło nie tak? Ha! Wiele spraw równocześnie. Po pierwsze - Polski Ład jest w złym momencie. W czasie, kiedy świat walczy z gospodarczą zapaścią epoki pandemicznej, rzucając miliardy na rynek, żeby tylko się kręciło. Dodatkowo - mamy spekulacyjne ceny energii. Więc co z tego, że ludzie zarobią więcej, jeśli to więcej pożre im inflacja? Ona oficjalnie wynosi 8,6 proc. To jest 1/12 całości. Innymi słowy - inflacja zabiera nam jedną roczną pensję. A ludzi sto razy bardziej wnerwiają rosnące ceny niż obietnice, że za pół roku im się poprawi. PiS jest więc tu ofiarą swego cwaniactwa, bo próbował inflacją pogrywać, a teraz wyszło na to, że wypuścił ją na żywioł. Po drugie, padł ofiarą swych złych intencji. Posłuchajmy, co politycy tego ugrupowania mówili o Polskim Ładzie - że to będzie nokautujący opozycję cios. Że ludzie dostaną pieniądze, i na nowo pokochają PiS, który dzięki temu wygra kolejne wybory i będzie rządził trzecią kadencję. Morawiecki wprowadzał więc rozwiązania, które z założenia miały być polityczną przynętą. Patrzył na słupki poparcia, a nie na to, jak ten plan będzie działał. Efekt był taki, że już ekipa rządząca zaczęła uwzględniać głosy różnych lobbystów, wprowadzać różne wyjątki itd. I, jak widzimy, szybko nad tym straciła kontrolę, i w styczniowy poniedziałek tysiące ludzi doznało szoku. Po trzecie, to polityczne cwaniactwo narzuciło charakter debaty. A ona wiele mówi o kondycji społeczeństwa, naszej postępującej darwinizacji. Zwróćmy uwagę - w dyskusjach na Polskim Ładem niemal nikt nie mówi o dobru wspólnym, o odpowiedzialności jednych za drugich, o współpracy. Jest prosta reakcja - rząd woła, że da, a ludzie wołają, że im zabrano! W debacie decyduje korzyść - czy ktoś będzie miał więcej czy mniej. A inni są nieważni! Ten postępujący egoizm widzimy zresztą na każdym kroku. Ludziom obojętne jest, że na COVID-19 zmarło już ponad 100 tys. naszych rodaków, noszenie maseczek (nie mówiąc o szczepieniach) uważają za zamach na ich wolność, zupełnie nie rozumiejąc, że sami mogą być zagrożeniem dla innych. Jeśli chodzi o granicę polsko-białoruską to los umierających na niej jest im absolutnie obojętny. Jest społeczne przyzwolenie na śmierć. Więc nie dziwmy się, że w takiej atmosferze Polski Ład jest traktowany jako rodzaj nowego rozdania - że decyzją władzy jednym się polepszy, a innym pogorszy. Jest jeszcze czwarty element, który zadecydował o wizerunkowej klęsce sztandarowego programu obecnej władzy. Otóż ona sama, po wielu latach czystek, nie dysponuje ani kadrami, ani wewnętrzną kulturą działania, by na konstruowanie takich skomplikowanych programów się porywać. Bo kto poważny przyjdzie pracować do ekipy, w której nikt nie zna dnia ani godziny, i w której liczy się tylko wola prezesa? Jak to wygląda w praktyce widzimy choćby na przykładach 500+ i obsadzania spółek skarbu państwa. 500+ nie jest przecież socjalem, jest dobrą wolą dobrego pana, który dał. Liberał by nie dał, socjalista zbudowałby siatkę przepisów, z których wynikałoby kto ma dostać, a kto nie, a w PiS-ie po prostu - Kaczyński wymyślił i dał. Ten mechanizm jest też w spółkach skarbu państwa, czyli przy konfiturach. On wygląda tak, że liczy się wola prezesa, który nagradza dworzanina. I to jest chyba najsmutniejsza konstatacja po pierwszych dniach Polskiego Ładu. Że PiS jest u władzy siódmy rok, i nic się nie uczy. Że mechanizm: władca - dworzanie-poddani, jest tam wciąż obowiązujący. A w związku z tym nie ma szans na działania bardziej skomplikowane, typu budowa nowego systemu podatkowego. Bo to wymaga innych niż partyjne struktur - które działałaby według procedur, były otarte na ekspertów, opinie z zewnątrz, w których liczyłyby się kompetencje, a nie chęć wykonywania partyjnych poleceń, czy partyjne lizusostwo. Dlatego PiS stać na kampanię propagandową w telewizji, albo na 500+, czyli działania najprostsze, typu rozkaz-wykonać, ale na coś bardziej skomplikowanego - już nie. I dlatego ten Ład, który nam Morawiecki funduje przez lata się nie wyprostuje. Tego bałaganu nikt nie posprząta. Będą różne interpretacje, różne pogrywki, z ogólnym przyśpiewem, że wina Tuska.