Polska polityka będzie inna nie dlatego, że nagle przyjdzie spokój, że jedni przestaną drugich oskarżać o najgorsze. Nic takiego nie będzie miało miejsca. Polska polityka będzie inna, bo zabójstwo prezydenta Gdańska, i wszystko to co zdarzyło się w minionym tygodniu, było dla Polaków wstrząsem. I już inaczej patrzą na Polskę i na wewnątrzpolskie spory. Myślę tu przede wszystkim o tych, których sympatie lokowały się po stronie opozycji. Oni są już inni. I to oni narzucą w najbliższym czasie ton politycznej debacie. Czyli, jacy są? Po pierwsze, jak wspomniałem, przeżyli wstrząs. Samo zabójstwo. Morderca wchodzi na scenę, i podczas finału kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na oczach setek widzów, zadaje ciosy nożem... Po czym woła, że to dlatego, że siedział w więzieniu, a tam Platforma Obywatelska go krzywdziła. Paweł Adamowicz zginął więc, bo zabójca kojarzył go z Platformą Obywatelską, a on na PO chciał się zemścić. Mamy więc mord polityczny. I skojarzenie, które samo się nasunęło - bandyta zaatakował tych, których wcześniej hejtowała prawica - prezydenta Adamowicza i Wielką Orkiestrę. Kto więc go inspirował? PiS może więc wołać, że Stefan W. to wariat, że chciał zabić kogokolwiek znanego, może wołać, że to spin-doktorzy Platformy chcą partię rządzącą w morderstwo "umoczyć" - to nie ma znaczenia. Każdy pamięta, jakimi oskarżeniami obrzucano Owsiaka, ile było w tym nienawiści, każdy wie po której stronie był Adamowicz, jakie były jego poglądy, i czyim był wrogiem. W takiej sytuacji wzrok automatycznie kieruje się w stronę PiS, i pada oskarżenie - to wasza propaganda, wasza nienawiść, pokierowała ręką Stefana W. I takie oskarżenia padły. Czy PiS mógł z tej trudnej sytuacji wyjść? Mógł się obronić? Uważam, że mógł. Gdyby zachował się przyzwoicie po śmierci prezydenta. To był ten drugi wstrząs, który przeżyli Polacy - zobaczyli, że partia rządząca nie ma odrobiny empatii. Po śmierci Adamowicza telewizja publiczna, choć bardziej właściwe słowo byłoby TVPiS, dała festiwal stronniczości. I głupoty jednocześnie, bo przecież program tak dalece odbiegający od dominujących postaw i uczuć może budzić co najwyżej złość i obrzydzenie. Sugerowanie, że za śmierć odpowiada Owsiak, bo źle zabezpieczona była scena, wmawianie ludziom, że "język nienawiści", który nam tak ciąży - to tylko Tusk i Platforma, świadczy o cywilizacyjnej ułomności. Nie miejmy złudzeń - prezes tej telewizji wie, że posadę zawdzięcza jednemu człowiekowi. A jest wystarczająco bystry, by też wiedzieć, co temu człowiekowi się podoba, a co nie. Jaki ton mu odpowiada. I taki ton telewizja publiczna zaprezentowała. Ten ton zaprezentowała także rzeczniczka PiS Beata Mazurek, która oświadczyła, że PiS po śmierci prezydenta Adamowicza zachował się znakomicie, i tylko "totalna opozycja" szuka dziury w całym. No a w całej rozciągłości, już osobiście, zaprezentował go Jarosław Kaczyński, kiedy nie przyszedł na salę plenarną Sejmu, by uczcić minutą ciszy śmierć prezydenta Gdańska. Mimo że w Sejmie był od ponad godziny. Ta nieobecność to był manifest. Zimna demonstracja obojętności. I to była kompromitacja Jarosława Kaczyńskiego. Na tym tle apele Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego o wyciszenie sporów, nie brzmią przekonująco. Bo przecież każdy wie, że nie oni w PiS-ie decydują. Więc aż prosi się zawołać - dajcie panowie dowód, że chcecie zgody. Bo na razie to są puste słowa... I trzeci element - to już same uroczystości pogrzebowe. One były wielką manifestacją. 50 tys. ludzi przed Bazyliką Mariacką, nikt ich nie przywiózł, przyszli z własnej woli, to potężna siła. Ludzie się policzyli, i zobaczyli, że przeżywają podobnie, że nie są sami... I słowa o. Ludwika Wiśniewskiego, związanego z opozycją jeszcze w latach 70., duchowego opiekuna m.in. Ruchu Młodej Polski. One będą jak busola: "trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych. (...) Nie będziemy dłużej spoglądać na panoszącą się truciznę nienawiści w mediach, w szkołach, na ulicach, w parlamencie czy w Kościele. Człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju". Te elementy - tragiczne, wstrząsające wydarzenie, bandyta mordujący popularnego prezydenta miasta, fatalne zachowanie PiS-u, uroczystości pogrzebowe, które były manifestacją - zmieniły Polskę. PiS do tej pory mógł opowiadać - no, może i działamy mało elegancko, ale walczymy o uczciwą Polskę, o to, żeby skończyć z ośmiorniczkami. I na ten argument, czy też - narrację, opozycja, ta liberalna, nie za bardzo miała odpowiedź. Teraz to się zmieniło. Cóż znaczą ośmiorniczki wobec sytuacji, że bandyta wchodzi na scenę i zadaje śmiertelne ciosy nożem! To taka ma być Polska? Taka ma być ta pisowska sprawiedliwość? W jednym z przemówień Jarosław Kaczyński wołał - my stoimy tam gdzie stoczniowcy, a oni stoją tam gdzie stało ZOMO! No to teraz będzie słyszał - nasi bohaterowie to Paweł Adamowicz i Jerzy Owsiak, a wasz - to Stefan W. I to pytanie - za kim jesteś, za Adamowiczem czy za Stefanem W.? Po której stronie stoisz? Dlatego polska polityka po zabójstwie prezydenta Gdańska będzie inna. Bo opozycja uzyskała moralną siłę i moralne przekonanie, że ma rację, że trzeba PiS-owi odebrać władzę. I nie jest to przekonanie paru tysięcy działaczy, ale szerokich rzesz. Elektorat opozycji, bardzo niejednorodny, z inteligencką skłonnością do dzielenia włosa na czworo, usłyszał syreny alarmowe. Jeszcze dziesięć dni temu oni z wielką radością przyjęliby słowa o potrzebie pojednania, wyciszenia sporów itd. Dziś myślą, że najpierw trzeba w Polsce wprowadzić elementarny porządek. I to jest ta zmiana.