Ja rozumiem, że z punktu widzenia wiary dziecko mogło popełnić bluźnierstwo i znieważyć ciało Chrystusa. I stąd ta panika, która ogarnęła kapłanów. Ale zastanawia mnie coś innego - co księża powiedzieli policji, wzywając ją do interwencji? Na jaki paragraf się powołali? Obrazę uczuć religijnych? Przez 13-latka? No i zastanawia mnie (ha, ha...), co skłoniło policjantów do szybkiego przyjazdu? Bo namówić ich do tego, to nie taka prosta sprawa. Jeszcze większą szybkością policja wykazała się w Poznaniu. Tam, wkroczyli do sądu, weszli na salę rozpraw, i chcieli wylegitymować sędzię, która prowadziła rozprawę. Cóż się okazało... Policjantów do sądu wezwał mężczyzna, który przegrał sprawę o alimenty. I poczuł się urażony, i wyrokiem i jego uzasadnieniem. Że został pomówiony. Więc wyszedł z sali rozpraw, i zadzwonił na policję. Hmm... Proszę mi powiedzieć, cóż takiego się stało, że dyżurny wysłał do sądu patrol? Tak od razu? I że oni bezmyślnie tam poszli, i bez żenady weszli na salę rozpraw? Nieprawdopodobne... Później okazało się, że tym wzywającym był - tu cytuję - "Marek M., były kandydat na posła z list Konfederacji, którego niejednokrotnie przedstawiano w mediach jako policyjnego mediatora". A poza tym, toczy się również wobec niego postępowanie karne o znęcanie się nad swoją partnerką. Mój Boże, więc albo ów Marek M. ma dar przekonywania równy Czesławowi Śliwie vel Jackowi Ben Silbersteinowi, i jeszcze paru innym tego typu zawodowcom, albo tę interwencję załatwił sobie po znajomości, bo go tam znali jako "policyjnego mediatora". Nie wnikam jak to było, mam tylko nadzieję, że sprawa zostanie do spodu wyjaśniona. A do tych dwóch przykładów dorzucę jeszcze jeden, tym razem z Gdańska. Otóż aresztowano tam na dwa miesiące dwóch policjantów, którzy mieli stosować przemoc i poniżać osoby, wobec których podejmowali interwencje. Zachowywali się tak jak sadysta, który trafi na słabszego i czuje się bezkarny. Skąd to wiemy? Ano stąd, że owi policjanci nagrywali swoje działania. Pewnie to ich bawiło. Musieli je też przesyłać kolegom, aż w końcu ktoś przesłał je do organów ścigania. Innymi słowy, policjanci sami zbierali na siebie materiały obciążające. I teraz nasuwa się pytanie - czy podczas swych interwencji zdawali sobie sprawę, że łamią prawo? Że nie zachowują się jak stróże prawa? Te trzy przykłady z ostatnich dni pokazują policję, jako formację, która nie wie, do czego służy. Nie wie, co powinna robić, a czego nie. I na dodatek, działa bezmyślnie. Rozumu nie używa. Elementem Polski Ludowej były kawały o milicjantach, który pokazywały MO jako kompletnych bęcwałów. Dlaczego wozy milicyjne mają namalowany poziomy pas? Żeby milicjanci wiedzieli gdzie jest klamka. Dlaczego milicjanci zawsze chodzą dwójkami? Bo jeden umie czytać, a drugi pisać. I tak dalej. Potem, już w III RP, dowcipy tego typu zniknęły, policja zaczęła piąć się do góry w rankingach zaufania, wydawało się, że wszystko zaczyna iść dobrą drogą. A teraz takie rzeczy... Ścigają dziecko w kościele, wchodzą do sądu legitymować sędzię, nagrywają się, jak gwiazdy You Tube'a... O co chodzi? Mogę przecież z rękawa sypnąć przykładami dokładnie przeciwnymi, porządnych policjantów, z których możemy być dumni. Cóż więc się dzieje, że ta instytucja na naszych oczach głupieje? Mam własną teorię w tej sprawie. Otóż ogólna zasada głosi, że policjant w swych działaniach kierować się musi przepisami prawa. Owszem, jest to prawda, ale tylko częściowa. Bo prawo prawem, ale są jeszcze przełożeni, i to oni wyznaczają ramy, w których policjant funkcjonuje. A ci przełożeni... PiS obejmując władzę obiecywał wzmocnienie struktur państwa. W realu skończyło się to tym, że dokładnie pomieszane zostały sprawy państwowe i partyjne. I tak jak w Polsce Ludowej rząd rządził, a kierował I sekretarz, tak dziś rządzi premier Morawiecki, ale przecież ważniejszy, i od niego i od prezydenta Dudy, jest pan urzędujący na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Ten model idzie w dół. Nie bez kozery policjanci wycinali confetti, żeby rzucać je nad wiceministrem, nie bez kozery ochrona rocznic smoleńskich przekraczała wszelkie granice umiaru i przyzwoitości. Nieprzypadkowo też, inaczej policja reaguje na działaczy opozycji, i ich działania, a inaczej na różnych narodowców, już nie mówiąc o kierownictwie PiS-u. Jednych wlecze po ziemi i oskarża, tych drugich - poważa. Zresztą, za tydzień będziemy mieli kolejny Marsz Niepodległości, to się przekonamy. Ta zaprzężenie państwowej policji do partyjnej roboty, ma swoje konsekwencje. Ponieważ trudno uzasadnić to prawem, takie działania uzasadniane są na tzw. czuja. Że tak chce władza, że taka jest potrzeba. Więc temu się nie narażamy, temu się podlizujemy, temu możemy spuścić łomot... Policjanci, to zresztą szersza cecha, dotycząca służb mundurowych, mają bardzo rozwinięty instynkt, pozwalający szybko ocenić kto jest silny, a kto nie, i komu trzeba się podlizać, a kogo można z buta. Więc tak działają. Do kobiety, która namalowała Matkę Boską w tęczowej aureoli potrafią wejść o szóstej rano, a z kolei napakowanych młodzieńców, wykrzykujących hasła nienawiści, w ogóle nie zauważą. Nie mam wątpliwości, ten model działania, na partyjny gwizdek, psuje policję. Ośmiesza ją w społeczeństwie, pozbawia autorytetu. Wprowadza chaos. Deprawuje, bo jak nie kierujemy się prawem Rzeczpospolitej, to różne Szatany zaczynają szumieć... Mądrość ludowa głosi, że ryba psuje się od głowy. No to stan tego zepsucia musi być mocny, skoro zeszło to do samego spodu.