Hmm... Patrzę na ten zapał atakujących, wyobrażam sobie ich wąskie czółka i przypomina mi się maksyma Mahatmy Gandhiego: "Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Czy tak będzie za cztery lata? Nie wiem. Wszystko może do tego czasu się zdarzyć. Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, że różni politycy są pod lupą mediów i politycznej konkurencji. W tej sprawie nie ma o czym dyskutować. Ciekawsze jest coś innego - czy napadający na szefa Nowoczesnej są świadomi, że krzywdy mu nie robią, sami się przy tym ośmieszając? Bo jak ocenić "demaskatorski" zarzut, że był wychowywany pod okiem GRU? Bo z ojcem, polskim fizykiem, był w Dubnej pod Moskwą? Przecież to szajba... A to, że pomylił datę zamachu majowego? No, pomylił. I co z tego? Równie dobrze można opowiadać o Jarosławie Kaczyńskim, że nie zna hymnu polskiego, że śpiewał go "z ziemi polskiej do wolski", więc ten jego patriotyzm to na pokaz. A poza tym, jako dziecię (też chyba dwunastoletnie...) płynął "Stefanem Batorym", a wiadomo, kto mógł wtedy brać udział w takich wycieczkach, a kto nie. A w ogóle to na takich rejsach pełno było bezpieki, nie wiadomo, co oni z tym Jarkiem mogli robić. Do takiego poziomu to wszystko jest sprowadzane. Co świadczy, po pierwsze, o intelektualnych kwalifikacjach armii pisowskich ludzi pióra, a po drugie - o rosnącej roli Petru. Przecież jeszcze pół roku temu nikt go praktycznie nie atakował. Ba! Na prawicy kibicowano mu po cichu, jako temu, który rozbija Platformę, osłabia ją i tak dalej. Był użytecznym idiotą, który podstawiał nogę największemu wrogowi, czyli PO. Głaskano go więc miło. Teraz to się zmieniło, bo Petru wysforował się na osobę najbardziej aktywną wśród opozycji, cieszącą się (patrz - badania opinii publicznej) największym zaufaniem. Zbiera ludzi z Platformy, a w zasadzie - wybiera ich sobie, i w tej nadchodzącej batalii o to, kto będzie głównym przeciwnikiem Kaczyńskiego, on czy Schetyna, dziś jest faworytem. Owszem, Schetyna ma pod sobą wielką partię, bogatą, silną w samorządach, w miastach, w parlamencie, ale to struktura mało mobilna, nieruchawa, wewnętrznie skłócona. PO wchodzi w buty SLD, zajmować się będzie sobą i wspomnieniami dawnych, dobrych czasów. Poza tym, jak informują media, Kaczyński nie zamierza popełniać błędu Tuska i odpuszczać leżącemu przeciwnikowi, tylko chce go dobić. Komisjami śledczymi i śledztwami prokuratorskimi. I to zrobi - wielka operacja wymierzenia Platformie sprawiedliwości będzie częścią legitymizacji PiS jako partii "interesu narodowego", jako partii rewanżu. Oni przed tym się nie cofną. Wiadomo, PiS będzie to robił z przesadą, mniej więcej tak, jak oskarża Tuska o katastrofę smoleńską, więc głównie oddziaływać to będzie na najbardziej fanatycznych wyborców prawicy, ale, tak czy inaczej, zepchnie to PO do defensywy. Trzeba będzie się tłumaczyć (a do tłumaczeń ta partia jest nieprzyzwyczajona), do pewnych rzeczy przyznawać, jednych ludzi bronić, drugich odpuszczać... To może Platformę mocno ograniczyć. A Petru ma swobodę działania. On nie rządził. Jego w ekipie Tuska nie było. Więc PiS-owski rewanż krzywdy mu nie zrobi. Przeciwnie, wyborcy zbrzydzeni PiS-em i PO będą miło patrzeć na niego. Zwłaszcza że jest lepszym mówcą niż Schetyna i Nauman. Ma ten dar. O tym wszystkim w PiS-ie wiedzą, więc strzelają do niego, by osłabić go trwale, wypchnąć ze sceny. Czasami strzelają głupio, jak ci, co wołają, że był pod okiem GRU. Czasami mądrzej. Więc, po pierwsze, chcą go załatwić "na Palikota", czyli ośmieszyć, przykleić mu łatkę narcyza, faceta z fobiami, który przesadza w retorycznym zapale i tak dalej... Ale jak na razie (patrz - sondaże) ta metoda nie wychodzi. Po drugie, wypominane jest Petru, że jego Nowoczesna to partia banksterów, funduszy emerytalnych, ludzi najbogatszych. Jest w tym sporo prawdy, Petru zaczynał jako wręcz lobbysta funduszy, gdzieś widziałem dowcip na ten temat - że bój o Polskę to SKOK-i kontra fundusze. Więc jeżeli Nowoczesna nie zmieni się, jeżeli wciąż będzie prezentowała się jako ta lepsza Platforma, taki współczesny Kongres Liberalno-Demokratyczny, to rzeczywiście pewnych sufitów nie przebije, będzie partią wyrazistą, ale dość ograniczoną, jeśli chodzi o elektorat. Odpychającą wszystkich tych, dla których sprawy socjalne są ważne, a banksterska bezczelność - czymś paskudnym. Czy tak będzie? Pamiętajmy, że dobrzy politycy potrafią odcinać niewygodne ogony. Tusk był liberałem, potem został chadekiem. Na początku lat 90. szokował stwierdzeniem, że woli liberalną gospodarkę od demokracji, a potem był pierwszym demokratą. Kaczyński wołał, że ZChN to najprostsza droga do dechrystianizacji Polski, by potem w żarliwości prokościelnej ZChN przeskoczyć, i tak dalej... Innymi słowy, Petru dobrze zaczął, ale to była kaszka z mleczkiem. Teraz dopiero stoi przed prawdziwymi wyzwaniami. Stoi przed walką o przywództwo polskiej opozycji, no i przed przedefiniowaniem swej partii. Przeciwników ma pierwszoligowych. Gdy wygra, pojawią się nowi. Gdy przegra, zniknie i nikt po nim płakać nie będzie.