Zacznijmy chronologicznie, od maili Michała Dworczyka. To kapie już od czerwca. Regularnie dwa internetowe adresy publikują zawartość poczty szefa Kancelarii Premiera RP. Po kawałku, według własnego uznania. A ów szef, Michał Dworczyk, ma na swą obronę tylko tyle, że padł ofiarą włamania i nie będzie potwierdzał ani zaprzeczał co z tej poczty jest prawdą, a co nie. Innymi słowy - przyjął taktykę ofiary losu. Wygląda w tej roli autentycznie. Dworczyk chce brać nas na litość, choć na litość nie zasługuje. Po pierwsze, dlatego, że dał się inwigilować. Po drugie, dlatego że zawartość jego poczty jest i dla niego, i dla ludzi którzy z nim korespondowali kompromitująca. W tej korespondencji nie znajdzie się starań, by Polska byłą silniejsza itd. Za to co chwila towarzystwo zastanawia się, jak daną sprawę rozegrać w mediach, jak zachachmęcić i oszukać. Jak pokazać Mateusza M. wspaniale i jak opluć jego aktualnych przeciwników. Więc debatują: jak znaleźć haki na Broniarza? Czy użyć przeciwko Strajkowi Kobiet wojska czy nie? Itd. Bum! Nie ma tu miejsca, by opisywać pocztę ministra, kto chce, to sobie wszystko znajdzie. Skupmy się na czymś innym. Zadajmy pytanie: kto zhakował pocztę Dworczyka, kto ją udostępnia, i według jakiego klucza? Jest na ten temat parę analiz. Najprawdopodobniej więc na skrzynkę włamała się grupa hakerów UNC 1151, związana z białoruskim rządem. Jeśli zaś chodzi o adresy, na których jest to udostępniane, to tropy wskazują na Rosję. Jest jeszcze jedna rzecz, rzucająca się w oczy - kogo w tej poczcie nie ma? Otóż praktycznie nie ma Mariusza Kamińskiego i jego służb, oraz Zbigniewa Ziobro. Tak jakby ci, którzy pocztę Dworczyka ujawniają, chcieli ich chronić, bo przecież trudno sobie wyobrazić, by w Kancelarii Premiera akurat o tych dwóch ministrach i dwóch resortach ogóle nie rozmawiano... Ciekawe, prawda? No i teraz mamy, na zasadzie symetrii, inną aferę - Pegasusa. Czyli podsłuchiwania za pomocą najnowocześniejszej technologii, zakupionej w Izraelu. Cóż... Tu także polskie służy są bezradne, to wszystko cieknie poza nimi, one stoją ze spuszczonymi spodniami. I tylko mogą przyglądać się, jak sprawę rozgrywają dysponenci wiedzy o podsłuchach - służby amerykańskie i izraelskie. A stamtąd informacje też dozowane są po kawałku... Kropelka po kropelce. Nazwisko po nazwisku. Na razie wiemy, że resorty Kamińskiego i Ziobry kupiły licencję do podsłuchiwania. Ta licencja dotyczyła bodajże 44 "oczek", czyli 44 aparatów telefonicznych (choć min. Susku mówi o kilkuset osobach). Na razie poznaliśmy około 10 nazwisk osób, które były inwigilowane. Kolejne pewnie poznamy za niedługo, i pytanie nasuwa się samo - według jakiego klucza będą ujawniane? Kto to będzie? Na to wpływu nasza władza nie ma. A to mogą być dla jedności PiS wiadomości bardzo niebezpieczne. Po drugie, miejmy świadomość, Pegasus to narzędzie do inwigilowania najgroźniejszych terrorystów, gangsterów, mafii. W Polsce, jak na razie, na liście inwigilowanych są polityczni przeciwnicy władzy, lub też osoby, z którymi władza miała aktualnie na pieńku. Prokurator Ewa Wrzosek, Michał Kołodziejczak z AgroUnii, Roman Giertych, czy też autor książki o Mariuszu Kamińskim... To jest ten klucz, bo przecież nikt nie uwierzy, że afera fakturowa, z powodu której inwigilowany był obecny senator Krzysztof Brejza, która miała miejsce wiele lat temu w mieście Inowrocław i dotyczyła wydawania lewych faktur na sumę bodajże 200 tys. zł, jest działaniem terrorystycznym, zagrażającym naszej cywilizacji, itd. Brejza owszem, zagrażał, ale PiS-owi, bo był szefem kampanii wyborczej PO. A jak ujawnił Citizen Lab do jego telefonu włamywano się 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r. (wybory były 13 października 2019). Teraz to wszystko jest na stole. Tylko, jeżeli maile Dworczyka rozgrywane są przez ludzi ze Wschodu, to informacjami o Pegasusie dysponują ludzie z Zachodu. I jeżeli ci ze Wschodu w jakiś przedziwny sposób oszczędzają Kamińskiego i Ziobrę, to ci z Zachodu palcem głównie na nich wskazują. Polska jest więc miejscem, gdzie "nieznani sprawcy" urządzili sobie rodeo. I pogrywają jak chcą, z tymi co wstali z kolan.