Facet w żółtej koszuli ma moc. Bo trzeba mieć moc, żeby zmobilizować takie rzesze ludzi, jakoś ich połączyć, zorganizować i przekonać do wspólnego działania. To się udaje co roku, ba, z roku na rok udaje się lepiej. No a przy okazji co roku pojawiają się osobiści wrogowie Owsiaka, którzy na głowie stają, żeby go zohydzić, żeby podstawić nogę. Jak to wytłumaczyć? Początkowo sądziłem, że to objaw zwykłego polskiego hejterstwa . Po prostu, ten kraj tak ma - armię zawistników, którzy jak nie powieszą na kimś komu się udaje najgorszych rzeczy, to źle się czują. Co tam dla nich jakieś urządzenia w szpitalu, które ratują życie wcześniakom, albo ofiarom wypadków... Oni muszą napluć, ściągnąć kogoś w dół, żeby sobie poprawić nędzny nastrój. Tylko, że jeśli chodzi o Owsiaka to nie jest eksplozja ślepej niechęci. To jest jak najbardziej świadoma niechęć. Do Owsiaka pretensje ma to całe towarzystwo skupione wokół twardo-prawicowych mediów i części polskiego Kościoła. Jak dużej - tego nie jestem w stanie powiedzieć, bo proboszczowie w tych sprawach stosują szeptankę i oficjalnie zaprzeczają, by byli przeciw. Ale ulotki, atakujące Owsiaka i jego Orkiestrę, były kolportowane w kościele. Można było w nich przeczytać, że jeśli wierzący daje pieniądze na Orkiestrę, to popełnia grzech, "bo bierze udział w sprawach diabelskich". Opowiadane są też historie, że pieniądze zbierane dla Orkiestry przeznaczane są również na organizację "Woodstock", mimo że Owsiak kilkakrotnie tłumaczył, że tak nie jest, i że to jest w ogóle niemożliwe. Pojawiają się też pretensje, że Orkiestra zbiera za dużo pieniędzy, przez co nie trafiają do Caritasu. Owsiak jest też demaskowany. W ulotkach czytamy, że jego "matka "była niewierząca" a ojciec "należał do partii i był w milicji". Demaskuje go też Łukasz Warzecha z gazety "Fakt", który napisał tak: "Jurek Owsiak to hipokryta, który próbuje wykreować swój wizerunek jako dobroczyńca, a naprawdę jest działaczem politycznym". A PiS-owski eurodeputowany Janusz Wojciechowski, były prezes NIK-u, zaapelował, żeby skontrolować jak wykorzystywany jest sprzęt kupiony przez Orkiestrę (bo może jest wykorzystywany do jakichś prywatnych celów?), i ile kosztuje zaangażowanie w akcję takich instytucji jak media publiczne czy też niektóre organa administracji. Jak rozumiem, eurodeputowanemu przeszkadza, że telewizja publiczna relacjonuje akcję zbierania pieniędzy, bo przecież mogłaby nadawać konferencje prasowe prezesa Kaczyńskiego... Aha, ci wszyscy plwacze, gratulują sobie odwagi - bo przecież "ruszyć Owsiaka", to trzeba ho, ho, przeciwstawić się potężnym siłom. Hmm, przeczytałem te antyowsiakowe wynurzenia, i sądzę, że więcej w nich niemądrości i zacietrzewienia niż jakiejś odwagi. Życie publiczne przynosi sytuacje, w których ktoś wyraża jakieś oceny - i zdarza się, że odbiegają one od ogólnie przyjętych poglądów. Ale czy to wynik odwagi czy raczej głupoty? Czy gdy kiedyś "Trybuna" pisała o Janie Pawle II, że to "prostacki wikary" to była odwaga czy głupota? A gdy pewien młody działacz napisał, że polscy oficerowie w Katyniu byli "darmozjadami", to była odwaga czy głupota? A gdy niedawno przekonywano w programie red. Pospieszalskiego, że Bronisław Geremek uważał, że po stanie wojennym "Solidarność" będzie bardziej "cywilizowana", i to mówiono na podstawie notatki NRD-owskiego dyplomaty, to jak to wszystko nazwać? Ale wracając do Owsiaka, sam zadaję sobie pytanie: o co chodzi tym wszystkim jego przeciwnikom? Co oni od niego chcą? Jako żywo, nie dostrzegam w jego akcji jakichś politycznych działań, on sam dokładnie unika politycznych deklaracji, zbiera na sprzęt medyczny, którego zawsze brakuje, są dziesiątki relacji, dokumentujących, że ten sprzęt pomógł, ratował życie, o co więc chodzi? Przypuszczam, że atakującym Owsiaka chodzi o to, że nie jest ich. Że nie rozpoczyna Orkiestry mszą, że nie chwali Lecha Kaczyńskiego, że grają na jego imprezach rockowe ekipy. Że tworzy inną obyczajowość, wolną od wpływów Kościoła i tzw. patriotycznej prawicy. Tę obawę chyba dobrze ujął prof.. Jan Hartman. Pisząc, że "niedziela Owsiaka: (to) wielkie polskie święto świeckości, gdy naród raduje się swą hojnością i swą zdolnością do wzniosłości poza religią". Sądzę jednak, że obawy twardej prawicy i radości bliskiego lewicy prof. Hartmana są przesadne. Wolontariusza angażujący się w działania Orkiestry, te tysiące ludzi, wcale nie myślą, że tworzą "święto świeckości", ale i nie troskają się też tym, że nie podobają się niektórym biskupom. Myślę, że napędza ich fakt, że mogą uczestniczyć w czymś dobrym, uczciwym, i pożytecznym. I to wystarcza. I tak jest. Dlatego nie ma najmniejszego sensu wpychać Owsiaka w wojny PiS-u, wojny kościelnych fundamentalistów, deliberować kto za nim stoi i komu to służy... Ci wszyscy pisarze, którzy tak czynią, powtarzają pytania, i zachowania, z dawnej epoki. To świadczy o ich zacietrzewieniu. I o podejściu do świata - że to co nie nasze, to wróg. Więc uprzejmie ich proszę - odczepcie się od Owsiaka. Dajcie żyć. Robert Walenciak