Ktoś nie wierzy? No to proszę! Zacznijmy od Platformy. Gdy PiS prezentował Polski Ład politycy PO łapali się z rozpaczy za głowy, że oto Kaczyński ma już wygrane (za dwa lata!) wybory, że nokaut itd. A przecież prezentacja tego programu była zapowiadana od marca (a w zasadzie to do grudnia 2020), i przekładana z powodu pandemii. Były na ten temat przecieki. I co? I nic! Mogła Platforma ogłosić własny program, w kwietniu na przykład, z podobnym przytupem, wtedy to PiS byłby w defensywie. Ale, zdaje się, mózgom z PO takie rozwiązanie nie przyszło do głowy. A jakby nawet przyszło, to pewnie by im się nie chciało czegoś takiego robić. Bo zawsze lepiej mieć pretensję do całego świata, tylko nie do siebie. Przykład numer 2. Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich miał 21 maja swoje ostatnie wystąpienie w Sejmie. Platforma, owszem, zauważyła to, ale co dalej... No, gdyby to była partia, której coś się chce, to przecież wokół pożegnania Rzecznika uczyniłaby wielkie halo. Komplet na sali obrad, oklaski, konferencja w Sejmie z zaproszonymi gośćmi, dzień specjalny itd. W amatorski sposób ludzie PO wypuścili okazję z rąk, możliwość pokazania, gdzie są. Więc niech się nie dziwią, że im spada w sondażach. PiS nie lepszy. Do tej pory nie może wyjść z szoku po wyroku TSUE w sprawie Kopalni Turów. Och, cóż za zaskoczenie! A sprawa toczy się co najmniej od roku 2016! Czesi chcieli się dogadać, przedstawiali swoje argumenty, najpierw w ramach współpracy transgranicznej, potem w rozmowach dwustronnych, w lutym w tej sprawie był w Warszawie czeski minister spraw zagranicznych, i wciąż zderzali się z murem. Więc poszli do TSUE. Przed sądem byli, w przeciwieństwie do Polaków, przygotowani. W końcu zapadł wyrok. I nie dziwię się, że zapadł jaki zapadł - skoro jedna strona zabiegała, a druga nie robiła nic (nie wiem, czy z bezmyślności, czy z pychy). A teraz PiS wykrzykuje - zdrada! - i każdego , kto razem z nim tak nie woła ogłasza zdrajcą ojczyzny. To tak, jakby leniwy trener drużyny, winą za jej porażki obarczał boisko, sędziego, i przeciwników. Bo za dużo biegali. Ale przecież kolejne awantury na prawicy przed nami. Na czas głosowania w sprawie Funduszu Odbudowy, i na czas prezentacji Polskiego Ładu one ucichły, ale kurz już opadł. I za chwilę Zjednoczona Prawica znów będzie się łamać. Oto bowiem pewne wydarzenia, zupełnie niezaskakujące, dały Zbigniewowi Ziobro wspaniałą polityczną broń do ręki. Te wydarzenia to kontrola NIK dotycząca wyborów kopertowych. I pytanie, kto odpowiada za organizację tych wyborów, których nie było? I za zmarnowanie 70 mln zł? Inspektorzy NIK, czyli prezes Marian Banaś, pokazali palcem - to premier Morawiecki, oraz ministrowie Sasin, Kamiński i Dworczyk. W ich sprawie NIK skierował zawiadomienie do prokuratury. Czyli do Zbigniewa Ziobro. I teraz, mając taki prezent, jego prokuratura może postępowanie wszcząć, umorzyć, a może zwlekać, i trzymać to wszystko w zanadrzu. Oto siła Ziobry - od niego zależy, czy premier (jego szef nominalny) będzie przesłuchiwany, a może i oskarżony, on to trzyma w swoich rękach. I gra tak jak trzeba - właśnie ogłosił, że premier jest niewinny, że prawie bohater, tak buduje swoja pozycję jako obrońca polskiej prawicy. Przed Banasiem. A warto pamiętać, że ta sama ziobrowa prokuratura prowadzi od roku 2019 dość proste śledztwo w sprawie majątku Mariana Banasia, i wciąż go nie kończy. Przypadek? Oto więc z powodu głupich błędów Kaczyńskiego, Ziobro i Banaś tańczą mu po głowie. I tak rusza nam polityczna karawana. Wpadek, skandali, awantur... Trzy czwarte tych wszystkich wydarzeń nie miałoby miejsca, gdyby nie bałagan, nieuctwo i nieudolność, którą nasi politycy generują. Mistrzowie świata w patriotycznym napinaniu się, i w rozwiązywaniu problemów, które sami stwarzają.