Wykończył go Andrzej Duda? Ręce do tego przyłożyli różni politycy PiS? Opuścił go Jarosław Kaczyński? Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły? Trochę tak było, ale wszystko zaczęło się od opozycji. A konkretnie - Senatu. Opozycja ma w nim większość i ten przyczółek wykorzystała. Gdy do Senatu trafiła ustawa o bonifikacie dla telewizji publicznej, wałkowano ją tam przez dwa tygodnie (a nie przez dwie godziny), nagłaśniano, niszczono każdego dnia, i odesłano do Sejmu ze zmianą - te pieniądze mają iść na onkologię a nie na propagandę. Demagogia? Owszem. Ale na tym poziomie toczy się dziś polityczna gra. PiS, takie odnoszę wrażenie, nie zorientował się, że właśnie wpada w pułapkę. I zamiast szybko z ustawy się wycofać, trąbił, że pieniądze są potrzebne TVP. Tłumacząc przy tym zawile, zupełnie w stylu schyłkowej PZPR, że jeśli chodzi o onkologię, to przecież Platforma gdy rządziła, dawała jeszcze mniej niż teraz, a poza tym, będą w przyszłości nowe fundusze, to dołoży się z nich. Że dostanie i Kurski, i Szumowski, że starczy dla jednego i dla drugiego. Ale to było grochem o ścianę. Bo nastroje były już inne. Były już gorące. Najpierw podgrzane debatą w Senacie, i rzuconym w Polskę pytaniem: komu chcecie dać 2 miliardy - chorym na raka czy Ogórek na nową torebkę? Potem pojawił się środkowy palec posłanki Lichockiej, więc już można było wołać, że pokazała fucka chorym. Taka ustawa trafiła na biurko Andrzeja Dudy. Są w polityce sytuacje bez dobrego wyjścia. Pamiętamy aferę taśmową, jak podsłuchani w restauracji politycy Platformy zapychali się ośmiorniczkami. Platformersi mogli potem opowiadać, że ośmiorniczki są tanie, i że można je kupić w "Biedronce", to nie miało znaczenia. Bo ludzi nie złościło, że oni jedzą, tylko ich buta i wywyższanie się (choć niewidoczne). W przypadku TVP też tak było - ten upór PiS-u, że trzeba dać na propagandę, a tych chorych to pies trącał, no, jak są takie krzyki, to też im damy, ale najpierw na propagandę... Po prostu, władza nie może pokazywać, że jest bezduszna i cyniczna. Więc ustawa trafiła na biurko prezydenta, i znowu mieliśmy krzyki - Andrzej, wybieraj! I wtedy Duda zorientował się w jakiej jest pułapce - że albo jest z Lichocką i jej fuckiem, albo próbuje łowić wyborców umiarkowanych, niezdecydowanych. Więc zdecydował, że zagra jak pokerzysta. Że owszem, podpisze ustawę o 2 miliardach, a w zasadzie o 10 miliardach, bo to ma być po 2 miliardy przez pięć lat, do roku 2024. Więc podpisze to, ale zażąda przy tym dymisji prezesa TVP Jacka Kurskiego. Żeby pokazać, jak jest niezależny od Jarosława Kaczyńskiego i od PiS-u. I że potrafi prowadzić własną politykę. No i że zależy mu na lepszej, bardziej otwartej telewizji. Przepraszam, ale nie sądzę, by w Polsce znalazł się jakiś naiwny, który by w tę niezależność i te zamiary uwierzył. Duda jest na sznurku PiS-u, przez pięć lat to widzieliśmy, więc dlaczegóż miałoby się to teraz zmienić? Raczej wszystko wskazuje na coś innego. Po pierwsze, na atak paniki w Pałacu Prezydenckim, że za chwilę Duda zjedzie poniżej 40 proc. poparcia, więc coś trzeba zrobić. A po drugie, trafiła się okazja, żeby zdobyć TVP, wywalić Kurskiego, którego w Pałacu nie cierpią, wepchnąć tam swoich ludzi. Więc warto ją wykorzystać! O tym, żeby te 2 miliardy dać chorym na raka, nikt w ogóle nie myślał... Przypomnijmy sobie - w jakiej atmosferze odwoływano Jacka Kurskiego? Politycy PiS, jedni przez drugich, mówili o nim, że to wybitny menedżer, szlachetny pisowiec, i w ogóle człowiek, który zastał telewizję drewnianą, a zostawił cyfrową. Niestety, nikt z tych mówiących nie wyjaśnił, dlaczego ma więc odejść, skoro taki świetny? Sam Andrzej Duda też jakby w tej sprawie zamilkł. Można więc wnioskować, że telewizja publiczna, tak jak się prezentowała, bardzo mu odpowiadała, tylko jej prezes mu się nie podobał. Nawiasem mówiąc, już wcześniej Duda chciał mieć w TVP większe wpływy, podobnie zresztą jak i inne koterie w ramach obozu PiS. A dlaczego Jarosław Kaczyński tę grę odpuścił? Ha! Nie sądzę, żeby odpuścił. Wszystko jest przecież wciąż w jego rękach, on w każdej chwili jest władny zmienić prezesa TVP na takiego, który będzie mu odpowiadał. Ba! Może uznać, że jednak Jacek Kurski jako prezes TVP pasuje mu najbardziej, i Kurski powróci. Tak przecież już raz było. Choć sądzę, że tym razem prezes uznał, że Kurskiego lepiej sobie odpuścić. Że lepiej przed wyborami go schować, nie drażnić jego widokiem publiczności. To znana taktyka PiS, tak jak wcześniej chowano Macierewicza, teraz postąpiono z Jackiem Kurskim. Po drugie, bo uznał, że nie warto ze spanikowanym Dudą się szarpać, że trzeba mu ustąpić, bo wtedy obóz władzy straci najmniej. Gdyby Kurski został - prezydent byłby ośmieszony całkowicie. A gdyby było prezydenckie weto, ośmieszony zostałby cały PiS. Po trzecie wreszcie, Kaczyński wie, że o wpływy w mediach publicznych walczy pół PiS-u, te wszystkie koterie aż falują, żeby mieć na Woronicza i na Placu Powstańców jakieś wpływy. Więc proszę bardzo, otwiera licytację, znów będzie dzielił i rządził. Na razie górą są - jak pokazała piątkowa konferencja - Duda i Morawiecki. Ale to nie znaczy, że inni oddali plac. A po czwarte, takim prostym pstrykiem Kaczyński pokazał mediom, tym swoim, pisowskim, miejsce w szeregu. Jeżeli popatrzymy na telewizję publiczną, a także na media popierające PiS, to jedna prawidłowość rzuca się w oczy. PiS pieniędzy tu nie skąpi. Telewizja publiczna ma swoje wpływy z abonamentu, ma wpływy z reklam, to wszystko jest na poziomie prywatnej konkurencji. Ale chce mieć jeszcze dodatkowo 2 miliardy złotych rocznie. Z budżetu. I dostanie! A jeżeli jesteśmy przy reklamach - to w coraz większym stopniu są to pieniądze płynące ze spółek skarbu państwa. W roku 2019 było to 1,3 mld zł, czyli o połowę więcej niż trzy-cztery lata wcześniej. PiS więc opłaca propagandę jak nikt wcześniej, ale i wymaga. Czytam i oglądam, z zawodowego obowiązku, te produkcje koleżanek i kolegów pisowców, i przecież widzę, że to dzieła coraz bardziej zglajszachtowane, że coraz mniej tam dziennikarstwa, a coraz więcej przekazu dnia. Szkoda. Odsunięcie Jacka Kurskiego, jakby nie patrzeć, ten proces pogłębi. W tej wiecznej przepychance politycy kontra dziennikarze to gest pokazujący kto ma siłę, i kto od kogo jest ważniejszy. A być może za chwilę, los murzyna, który zrobił swoje, zaczną dzielić pupile Jacka Kurskiego, bo jego następca zacznie budować swoją ekipę... Strach tam jest, na Placu Powstańców i plotki po kątach... Tak oto wredny Senat, i opinia publiczna, której (przed wyborami) lepiej nie drażnić, rozbujały pisowski krążownik. I w ten sposób Jacek Kurski wypadł za burtę, pisowska załoga skacze sobie do gardeł, mamy wyrwę w jednolitym froncie i przekazach dnia. Oto Polska właśnie.