Reklama

Kwity na boty

​Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. No to oczy zobaczyły - kwit z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. I to taki, z którego można wnioskować, że jego sztab wynajmował firmę do prowadzenia kampanii w internecie, do tworzenia fałszywych kont, nazywanych botami.

​Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. No to oczy zobaczyły - kwit z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. I to taki, z którego można wnioskować, że jego sztab wynajmował firmę do prowadzenia kampanii w internecie, do tworzenia fałszywych kont, nazywanych botami.

Te boty... Ja wiem, że to było już sto razy wałkowane, i że pewnie część czytelników nie chce już o tym czytać. Trudno, sprawa jest jednak poważna, i nie wolno zbywać jej wzruszeniem ramion.

Cóż bowiem ten kwit mówi - że firma Elchupacabra stworzy miesięcznie 1 tys. "wątków tematycznych", za każdy z nich otrzyma 20 zł, oraz zapewni im aktywność na poziomie 5 tys. "wpisów automatycznych" w miesiącu. Cena za jeden wpis to 2 zł".

Innymi słowy wykreuje na twitterze i facebooku sztuczny ruch, za pomocą wymyślonych "wątków tematycznych" i fałszywych kont fikcyjnych użytkowników. Tak to przeczytałem, choć wicemarszałek Senatu Adam Bielan, ważna postać w PiS, uważa, że o martwych kontach nie ma mowy. I że firma zajmowała się jedynie "moderowaniem strony internetowej".

Reklama

No, to są dwie różne rzeczy. Jedna niewinna, druga - paskudna. Więc dobrze byłoby rzecz do końca wyjaśnić. Z wielu względów.

Po pierwsze, ze względów prawnych. Otóż kodeks wyborczy mówi wyraźnie, że materiały w kampanii, opłacane przez komitety wyborcze, powinny być oznaczone, tak żeby obywatel, czytając je (słuchając, oglądając), wiedział, czy to propaganda, czy nie. Jeżeli ktoś prowadzi stronę internetową kandydata, to nic w tym nagannego nie ma. Ale jeżeli jest firma, która stworzyła tysiąc tematów, wokół nich prowadziła (udawaną) dyskusję, i nawet się nie zająknęła, że to są materiały wyborcze, to już jest złamanie prawa. Bo jest to świadome wprowadzanie obywateli w błąd. Dezinformowanie ich. Czyli oszustwo. Więc w każdym cywilizowanym kraju sprawie natychmiast przyjrzałaby się prokuratura. Ech... U nas tego nie będzie, wiadomo dlaczego, i na tym ten wątek bym skończył.

Po drugie, opinia publiczna powinna wiedzieć, jakie materiały zostały przez ową firmę wytworzone. Jakie wątki, i jakie komentarze. Taka wiedza ludziom się należy - by wiedzieli, w jaki sposób byli manipulowani.

Byli i są. Bo przecież trudno wierzyć, że ów ujawniony przypadek to jednostkowa sprawa. Raczej powinniśmy zakładać, że to element powszechnego zjawiska. Że używanie fałszywych kont, skręconych komentarzy, kreowanie rozmaitych wątków, wrzucanie do sieci nieprawdziwych informacji, to w kampaniach wyborczych chleb powszedni. Więc, żeby przed tym się bronić, wyłapywać fałszywe konta, bronić się przed zalewem fake newsów - musimy wiedzieć.

Wiedzieć też, jakie wątki wynajęta przez sztab Dudy firma podejmowała, i jak je prowadziła. W mediach są informacje, że skupiała się na atakowaniu Bronisława Komorowskiego, wyśmiewaniu go, na czarnym PR. Te wszystkie rzeczy powinny zostać ujawnione.

Czy zaszkodzi to PiS-owi? Być może. Choć, muszę dodać, że ta sprawa fałszywych kont i komentarzy, póki co, najbardziej szkodzi, przynajmniej dziś, Platformie Obywatelskiej i dość pokaźniej grupie wspierających ją publicystów. Bo oni już mają wytłumaczenie - przegrali wybory w roku 2015, bo PiS-owcy stosowali brudne metody, boty i takie różne. A teraz też przegrywają (na razie w sondażach), bo PiS przekupił Polaków pieniędzmi 500+. No i lewica (z wyjątkiem jednej Nowackiej), nie chce wspierać Schetyny. Tak oni myślą, wierzą w to nawet, ja z tym polemizować nie mam siły, mogę tylko powiedzieć, że im dłużej tak będą myśleć, tym Jarosław Kaczyński może spać spokojniej. I jego następcy również.

Ale wróćmy do naszych botów.

Otóż kolejnym krokiem, po ujawnieniu wszystkich kont i komentarzy, powinny być regulacje prawne, które takie praktyki by zatrzymały. Po prostu, debata publiczna powinna być wolna od oszustów, skrywających się za pseudonimami czy też wymyślonymi nazwiskami.

To dotyczy nie tylko polityki, i nie tylko Polski, to jest problem ogólnoświatowy. Społeczeństwa zaczynają z tym walczyć. Parę dni temu wyczytałem informację, że sąd we Włoszech skazał Włocha, który zamieszczał fałszywe informacje o hotelach na portalu Tripadvisor. Jak mu hotel zapłacił, to pisał, że świetny, jak nie - że paskudny. Niby turystyka to nie polityka, ale przecież chodzi o ten sam mechanizm - oszukiwanie ludzi za pieniądze.

Dlaczego uważam walkę z internetowymi oszustami za tak ważną? Z prostego powodu - bo psuje ona debatę publiczną i zwyczaje. W idealnym modelu kampania wyborcza to prezentowanie swoich kandydatów i swoich pomysłów, a w drugiej kolejności - polemizowanie z propozycjami kontrkandydatów. Tymczasem w realu wygląda to tak, że nikt z nikim nie polemizuje, nie rozmawia, tylko kandydaci wzajemnie się opluskwiają, czy też raczej robią to za nich wynajęte firmy.

Jak w takiej sytuacji śledzić kampanię? Jak wyrobić sobie jakikolwiek pogląd?

Wiadomo, nie sposób używać rozumu, gdy toczy się bój, gdy jest zderzenie emocji. I dobrzy walczą ze złymi. Nasi z tamtymi. Gdy to wszystko się nakręca, że w końcu podejrzane jest używanie słowa konstytucja.

W takich okolicznościach na daleki plan odchodzą argumenty, nikt nawet nie chce ich słuchać. Zastępuje je pani bijąca z liścia. Bo poczuła gniew.

Takich czasów dożyliśmy. Że demokracja choruje, a my sami dodatkowo ją zatruwamy. Przez te różne firmy, przez sączenie jadu.

Dlatego mam cichą nadzieję, że sprawa botów w kampanii Andrzeja Dudy nie zostanie zamieciona pod dywan, że będzie miała ciąg dalszy. Bo musimy ten nowotwór zidentyfikować, ocenić jego wielkość, i wyciąć. Zabić go. Bo inaczej on zabije nas.

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy