Ten moment właśnie nastał, więc w przedświąteczne dni korek na autostradzie A-2 liczył kilka kilometrów, bo samochody stały w kolejkach przy bramkach wjazdowych. Oto specyfika III RP - kolejek niby nie ma, ale przecież są - na autostradzie, w pośredniaku, do lekarza i po playstation 4. Niby otwieramy się na świat i inne kultury - ale przecież Święta musimy spędzać w gronie najbliższych. Zdrowych i rodzinnych - składamy sobie życzenia, co oznacza, że rodzina siedzi po katolicku przy stole, przy choince, i nie daj Bóg, żeby napatoczył się jakiś samotny wędrowiec, bo i tak nikt go do domu nie wpuści. Świąteczny rytuał jest na pokaz - opłatkiem łamią się nawet ateiści, kolędy i tzw. świąteczne piosenki atakują nas ze wszystkich stron, gorączka prezentomanii też jest jak co roku, podobnie jak i dywagacje, który karp lepszy - smażony czy w galarecie. I kto jak się trzymał na pasterce. Ten powtarzany od lat rytuał trwa niewzruszony, jedyne zmiany, za mojej pamięci, które w nim nastąpiły, naskórkowe zresztą, to nowy zwyczaj zdobienia lampkami domów i balkonów, żeby świeciło, no i Kevin w telewizji. I dobrze. Polakom potrzebne są Święta Bożego Narodzenia, w ich tradycyjnej formie, z choinką i kolędami, z przyjazdami do domu. Potrzebne jako element tożsamości, oraz czas uspokojenia. Ta tożsamość jest w coraz większym stopniu zachwiana. Biskupi o tym wołają, ale czynią to w sposób karykaturalny, toruński. Że ludzie swobodniej niż kiedyś traktują sprawy seksu, że chodzą do supermarketów, dla nich złem jest gender, tak jak przed wojną złem była masoneria i światowe żydostwo. Nie moja to troska, ale muszę to powiedzieć - takim przekazem mogą dotrzeć tylko do nielicznych. Bo o tym, że pęka polska tożsamość, że się wykorzeniamy, decydują inne elementy. Owszem, błyskotki z Zachodu tez mają na to jakiś wpływ, ale przecież głównym powodem jest brak perspektyw, bezrobocie wśród młodych. Ono jest najwyższe w grupie 18-24, tam sięga 28 proc. Młodzi, których energię można by wykorzystać - siedzą w domu. A jeżeli już nie siedzą - to wyjeżdżają. Niedawno opublikowane dane GUS są jak dźwięk syreny alarmowej. Za granicą przebywa ponad 2 miliony Polaków, 70 proc. z nich to osoby przed 40. rokiem życia. Prawie ćwierć miliona to dzieci i młodzież przed 15. rokiem życia. Te dwa miliony tracimy bezpowrotnie. Oni będą pracować dla innych, pomnażać dobrobyt w innych krajach. Ich dzieci już nie będą Polakami. Polska od lat notuje ujemny przyrost naturalny, Polki nie chcą rodzić dzieci, młodzi Polacy nie chcą zakładać rodzin, przecież nie z własnego kaprysu, tylko z banalnego powodu - tu, nad Wisłą, nie mają pracy i płacy, nie mówiąc już o takich sprawach jak dostępne przedszkola czy udogodnienia dla pracujących mam. W efekcie liczba Polaków się zmniejsza. Systematycznie. Tak że można wyliczyć, kiedy nie będzie nas wcale. Na dobrą sprawę - tak lawinowa ucieczka młodych z kraju powinna być głównym tematem przemyśleń rządu. Wszystkich tych, którzy działają w sferze publicznej. Ale nie zauważyłem, by tak było. Doceńmy też kojący charakter Świąt. W Polsce zanika poczucie wspólnoty. Poczucia, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku, że jesteśmy równi. Modne jest dziś wspominanie czasów sierpnia 1980 roku, więc warto zwrócić uwagę na częsty wówczas zwrot - że potrafimy się dogadać jak Polak z Polakiem. To zdanie to dziś relikt. Dziś to wszystko zmierza w drugą stronę. W stosunkach społecznych, w życiu publicznym, mamy narastającą agresję i wrogość. Dla PiS-owców tylko oni sami są prawdziwymi i dobrymi Polakami, ci inni - są podejrzani. O co? A to zależy kto odpowiada - bo jak Kaczyński, to o uczestnictwo w układzie, jak Macierewicz - to o związki z Moskwą, a jak Kamiński - to o korupcję. Posłuchajmy PiS-owskich mediów - dla nich Polska zamyka się w gronie znajomych, w gronie jednej partii, inni to albo wrogowie, albo ludzie zagubieni. Których trzeba zepchnąć do grona obywateli drugiej, trzeciej kategorii. Platforma też nie jest lepsza. Oni już podzielili Polaków - na tych światłych, czyli ich samych, i na tych gorszych, którzy z rozpaczy i zawiści sympatyzują z PiS-em. Ach, jak straszą nas powrotem Kaczyńskiego! W ten sposób szczujstwo stało się metodą życia publicznego. Budowana jest tożsamość małych grup poprzez budowanie wrogości i pogardy wobec innych. A to wyzwala emocje, które utrudniają racjonalną ocenę. Bo jak można skutecznie działać, mając bielmo na oczach? Święta to okazja, by uwolnić się od złości. Gdy rodzina się zjeżdża, pisowiec siada koło komucha, wnuczka samotnie wychowująca dziecko obok babci moherki, Anna Grodzka piecze makowiec, a platformersi przestają gadać o interesach, co pozwala odetchnąć wymęczonemu krajowi. Łososie dopełniają obowiązku. Ale nie giną, po paru dniach znów ruszają, tak samo drapieżne, w świat. Robert Walenciak