Świat, który znamy, bogacącego się, beztroskiego Zachodu, konfliktów, które są gdzieś daleko, a nie blisko, no i spadającego napięcia w stosunkach międzynarodowych, odchodzi w przeszłość. A co przychodzi? Ha! Nikt nie wie dokładnie, jak ułoży się nowy świat, wiele zależy do tego jak toczyć się będzie wojna rosyjsko-ukraińska, ale pewne elementy nowej rzeczywistości możemy zarysować. 1. Będzie biedniej. Jesień Ludów w roku 1989, a potem upadek ZSRR, przyniosły światowemu kapitalizmowi niemal na tacy miliony konsumentów, wielkie rynki, możliwości ekspansji. To zostało wykorzystane. Zachód zaczął mniej wydawać na wojsko. Więc bogacił się i żył szczęśliwie. Teraz ten czas się kończy. Trzeba będzie wydawać wielkie pieniądze na zbrojenia i na utrzymanie większych armii. Droższe będą ropa i gaz. I nawet jeżeli stare źródła energii zostaną zastąpione nowymi, minąć musi sporo czasu. W każdym razie - w cenie będą inżynierowie, a nie twórcy różnych rozrywkowych apek. 2. Zachód będzie bardziej zjednoczony. Władimir Putin najeżdżając Ukrainę przestraszył Zachód i go zjednoczył. Dziś nikt w Europie nie broni się przed zwiększaniem budżetów obronnych do 2 proc. PKB (a nawet ponad), nikt nie mówi o końcu NATO itd. Czas zagrożenia wymusza jedność, zarówno w sferze militarnej jak i gospodarczej. Cóż to oznacza w praktyce? Zacznijmy od Unii Europejskiej. Na naszych oczach walą się różne teorie, że powinna być luźnym związkiem państw itd. Przeciwnie! Rośnie presja, by Unia była bardziej jednolita i zjednoczona. Na poziomie unijnym mają więc być koordynowane zakupy gazu i ropy, relokacja uchodźców, finansowanie opieki nad nimi. Unia ma także zwiększyć finansowanie programów badań naukowych (nowe źródła energii) i programów zbrojeniowych, wszak Europa chce być ważną częścią NATO. 3. Jeżeli jesteśmy przy NATO - te trumpowe opowieści, że to instytucja coraz mniej potrzebna Ameryce są nieaktualne. Administracja Bidena będzie NATO wzmacniać, obecność wojsk amerykańskich na wschodniej flance będzie się zwiększać. 4. Rosja. Na naszych oczach rola Rosji dramatycznie spada. I im dłużej będzie trwała wojna z Ukrainą, tym bardziej Rosja będzie krwawić, osłabiać się. A sankcje zepchną ją do drugiej ligi. Zwłaszcza, że Putin nie jest zdolny do przerwania wojny, wycofania się. Więc będzie brnął w to bagno. 5. Na słabości Rosji skorzystają najbardziej Chiny. Jeszcze w roku 1989 PKB ZSRR i Chin był niemal równe. Dziś chińskie PKB jest od rosyjskiego ośmiokrotnie większe. To pokazuje i miejsce Moskwy w światowej rozgrywce, i patologię rosyjskich "elit", które wyżywały się w kupowaniu jachtów i rezydencji w najdroższych metropoliach i kurortach. Tfu! W każdym razie, jeżeli miesiąc temu Rosja była potęgą, partnerem dla USA i Chin, to dziś jest chorym olbrzymem. I przedmiotem ich gry. 6. Zmiana roli Polski. Jeszcze nie tak dawno Andrzej Duda zabiegał, żeby móc uścisnąć dłoń Joe Bidena, gdzieś w korytarzu, między toaletą a windą. Dziś to się zmieniło. Bo zmieniła się pozycja Polski - z kraju na peryferiach Zachodu staliśmy się krajem frontowym. Wielkim hubem, obsługującym wojskową i humanitarną pomoc dla Ukrainy. Wysuniętym stanowiskiem dowodzenia w rozgrywce z Moskwą. Cóż ta nowa rola dla Polski oznacza? Większą ilość żołnierzy i personelu NATO. Zwiększenie roli ambasady USA. A także wyeliminowanie z publicznej debaty wszelkich opowieści podważających jedność Zachodu. Jeszcze w listopadzie 2021 Jarosław Kaczyński opowiadał, że zagrożenie dla Polski płynie ze Wschodu i z Zachodu. Dziś musi te słowa zjeść. Podobnie jak i te wszystkie gesty w sprawie telewizji TVN, które ze strony PiS płynęły. Lansowana jest mocno teza, że w związku z napływem milionów uchodźców, i nową rolą Polski w militarnej układance, Unia zapomni o zastrzeżeniach wobec praworządności, i uruchomi pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Wydaje mi się, że rzecz wygląda inaczej. Owszem, dla USA sprawa praworządności w Polsce czy niezależnych mediów, lub stosunku do osób LGBT stała się sprawą drugorzędną. Za to sprawą pierwszorzędną jest wiarygodność Polski jako ważnego elementu zachodniego świata. A ta wiarygodność jest nadszarpnięta. Wypowiedzi Kaczyńskiego, Morawieckiego i Ziobry skierowane przeciwko Unii i Zachodowi są pamiętane. Podobnie jak i związki rządzących z Marine Le Pen czy Viktorem Orbanem i budowaną ku wielkiej satysfakcji Kremla ultraprawicowa międzynarodówką. "Pokazaliśmy, że jest dla Europy inna przyszłość!" - wołał radośnie Mateusz Morawiecki podczas spotkania przywódców partii prawicowych w Madrycie, na miesiąc przed rosyjską inwazją. Trudno te działania uznać za próby wzmacniania Zachodu, bo ewidentnie służyły one, by ten Zachód rozwalać. Czy dziś, przekrzykując wszystkich w antyputinizmie, Kaczyński przekona Bidena, że warto na niego stawiać? Tego nie wiem. Tak czy inaczej, Biden i inni liderzy Zachodu mu nie ufają. A - każdy psiarz to powie - psy, do których nie ma się zaufania, prowadzane są na krótszej smyczy.