Po pierwsze, tłumy. Ech, jeżeli na konwencję przyjeżdża siedem tysięcy ludzi z całej Polski, za własne pieniądze, to o czymś świadczy. Są więc emocje, które pchają ludzi do działania. A bez nich nic się nie zbuduje. Więc aż prosi się o pytanie: co to emocje napędza? I czy są one czymś trwałym, czy też zwykłym słomianym ogniem? Myślę, że odpowiedź jest tu prosta - to zasługa Roberta Biedronia. Jego osobowości, umiejętności rozmawiania i przemawiania. Biedroń to potrafi i lubi. To widać. Ma znakomity kontakt z salą, potrafi ją zaciekawić, potrafi z nią rozmawiać, ma ten talent, dany nielicznym. Jest innym politykiem, niż ci, do których się przyzwyczailiśmy. Nie grozi, nie grzmi, nie straszy. Nie sieje nienawiści. Prezentuje się jako osoba przyjazna, uśmiechnięta, łagodna. Nawet jak zapowiada twarde rozwiązania. Ta inność Biedronia jest jego wielkim atutem. Na tle Kaczyńskiego czy Schetyny jest jak człowiek z innego świata. Z lepszego świata. I to dodaje mu autentyczności. Zwłaszcza, gdy mówi, że nie interesuje go wojna Platformy z PiS-em, że to nie jego wojna. I że te 13 lat wzajemnego okładania pomieszały Polakom w głowach, że za dużo to rodzi nienawiści, a przecież życie nie polega na wzajemnym okładaniu. Więc Biedroń - jego talent, jego charyzma, są decydujące. A to co mówi? To też. Rozbawiły mnie teorie, że Biedroń nie jest lewicowy, dlatego że w jego wystąpieniu nie padło słowo lewica. Nie musiało. Zapowiedź radykalnego podwyższenia płacy minimalnej, zapowiedź obywatelskiej emerytury, podwyższenia płacy nauczycielom, zapowiedź państwa świeckiego, które radykalnie zrywa z Kościołem, wyprowadzenia religii ze szkół, praw kobiet, w tym prawa do przerywania ciąży, związków partnerskich... To przepraszam, jakie to są postulaty, jak nie lewicowe? Robert Biedroń w sposób oczywisty wypłynął na lewicowe morze, tu będzie zbierał zwolenników, i jest w tym autentyczny. To zresztą, całe jego polityczne życie. To, że wypłynął, to jedno. Ale równie ważne jest, jak to zrobił, w jakim stylu. Otóż Biedroń wypłynął pod pełnymi żaglami, strzelając na wiwat. Polska polityka to przecież klincz PO-PiS, te dwie partie tkwią w uścisku, ni to walcząc, ni to się podtrzymując. I nagle Biedroń stanął obok i ogłosił, że polityka nie na tym polega, że są rzeczy ważniejsze. I o nich powiedział. Głośno, z dumą, nie półgębkiem. Nie mam wątpliwości - narzucił polskim partiom agendę. To one teraz będą próbowały albo ośmieszać, albo przebijać jego programowe oferty. No i wybrał kurs na zderzenie z nimi. Powiedział to wyraźnie: "Przez ostatnie kilkanaście lat mieliśmy trudny wybór. Z jednej strony mieliśmy politykę wykresów i wskaźników ekonomicznych. A miliony ludzi pozostawały z tyłu. A władza mówiła nam: zmień pracę, weź kredyt, wyjedź za granicę. Z drugiej strony dostaliśmy pokrakę demokracji, z łamaniem konstytucji, z odbieraniem praw kobiet, z upartyjnioną administracją państwową, z Rydzykiem na tronie zamiast świeckiego państwa. Ani jedna, ani druga strona nie rozwiązała naszych problemów. A konflikt, konflikt który tworzą jest dla nich najważniejszym paliwem. Oni nas wszyscy zawiedli". W paru zdaniach uderzył i w PO i w PiS. Więc spodziewajmy się wojny z Biedroniem. Zresztą, ona już trwa. A najmocniej atakuje go Platforma. Tak jak potrafi. Że jego program jest niepoliczony. I że rozbija jedność opozycji, w związku z czym wzmacnia PiS. To są słabe argumenty. Platforma też ostatnimi czasy prezentowała swoje propozycje większych zarobków i mniejszych podatków. Zostało to wyśmiane. Więc sama w tej licytacji uczestniczy, więc mówiąc o finansach państwa nie jest bardziej wiarygodna od Biedronia. A rozbijanie jedności opozycji? Pomijam drobny fakt, że najbardziej rozbija ją Platforma, bo on nie ma już znaczenia. Biedroń po prostu ogłosił, że chce rozwalić duopol PiS kontra PO, więc w tej chwili nie ma sensu obsadzać go w roli pomagiera Grzegorza Schetyny. A w roli pomagiera Jarosława Kaczyńskiego, co próbują niektórzy mniej inteligentni platformersi? Proszę bardzo, tylko jak pogodzić to z zapowiedziami Biedronia, że postawi czołówkę PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, przed Trybunałem Stanu? Ale nie tylko dlatego Biedroń atakowany jest przez PiS. Są ważniejsze powody. Bo uderza on w partię Kaczyńskiego mocniej i celniej niż do tej pory Platforma. Po pierwsze, zrównuje PiS z PO, przed czym tak bardzo broni się Jarosław Kaczyński. Po drugie, opisuje on walkę tych partii, jako zwykłą awanturę o kolejne dobra. "Gdy politycy walczą tylko o swój kawałek tortu zamiast dbać o dobro wspólne - państwo się degeneruje - mówi. - I chociaż to my wybieramy polityków nie mamy dzisiaj nad nimi żadnej kontroli. Nie wiemy jak to możliwe, jak szeregowy poseł może mieć spółkę obracającą miliardami, za które buduje sobie wieżowce. Nie wiemy ile zarabia asystentka prezesa NBP. Polska jest traktowana przez polityków jak bankomat". I po trzecie, tymi słowami, a także swymi działaniami, odbiera PiS-owi monopol partii ludu. Bo to on jeździ po Polsce i wsłuchuje się w głos obywateli. I woła - koniec podziału na Polskę A i B! Koniec z nadzwyczajną kastą polityków! Do tego wszystkiego dołożyłbym jeszcze jedną uwagę. Zresztą, być może powinienem od niej zacząć. Otóż dystans Biedronia wobec Kaczyńskiego i Schetyny nie jest politycznym trikiem. Jest autentyczny. On sam, ludzie z jego partii, jego eksperci, to jest inne pokolenie niż liderzy PiS i PO. Kaczyński, Schetyna, to jest pokolenie "Solidarności", obie te partie pochodzą z solidarnościowego pnia, myślą tamtymi kategoriami. Natomiast Biedroń, jego ekipa, to ludzie, którzy dorastali w latach 90. ubiegłego wieku. Ich osobistym przeżyciem nie było obalanie komuny, ale trauma reform Balcerowicza. Tamte czasy kształtują ich wrażliwość. Z tego punktu widzenia mamy do czynienia z pokoleniową zmianą, z pokoleniowym buntem. To że zaczął się na lewicy też jest oczywiste - tu ma najłatwiej, tu zastałe struktury są najsłabsze. Ale ten bunt dotknie i prawicę, i liberałów. To przecież nieuniknione. Tym samym Biedroń jest zapowiedzią kolejnych ruchów, już w innych rejonach politycznej sceny. * Czy można więc ogłaszać, że oto narodziła nam się nowa partia lewicowa, która zamiesza potężnie na politycznej scenie? Tak jak swego czasu narodziły się PO i PiS? Tego nie wiem. Póki co Biedroń i jego partia te warunki spełniają. Ale jak wykorzystają swoją szansę, jak obronią się przed atakami konkurencji, to już inna sprawa. Biedroń ruszył w drogę. W tej peregrynacji spotykać będą go różne przygody, różne niebezpieczeństwa, różni będą na niego polować zbójnicy. Ta historia dopiero się zaczyna.