Jedni i drudzy są przekonani, że mają rację. Platforma to dziś postkomuna - opowiada Kaczyński od lat, a sekundują mu różni pomniejsi pisowcy. Platforma nie pozostaje dłużna. "PiS jest ustrojowo największą postkomuną, jaką mieliśmy po 1989 roku" - odpowiadają jej liderzy. Jedni i drudzy wzajemnie sprawdzają sobie przy tym życiorysy do trzeciego pokolenia, badają rodziców i dziadków. Wiadomo, co plami... I tak w kółko Macieju. "Od lat mówią sobie to samo" A ponieważ ta komuna czy postkomuna w roli epitetu już blaknie, więc pojawiają się nowe określenia. Wielki intelektualista, Przemysław Czarnek, demaskuje "ideologię gender" i ją klasyfikuje: "to jest marksizm w czystej postaci, ale tutaj walka klas została zastąpiona walką płci". "Przez wsparcie dla ruchu LGBT, wizerunkowo Platforma staje się skrajną lewicą marksistowską" - to z kolei opinia prof. Mieczysława Ryby, oczywiście z KUL-u, no i członka Kolegium IPN. Platforma nie pozostaje obojętna. "Jarosław Kaczyński głęboko sięga do myśli marksistowskiej i walki klasowej. Rządzi, dzieląc ludzi" - to z kolei mówi Borys Budka. Gdyby człowiek stał z notesem i zapisywał, jak wyglądają te kamienie, którymi w siebie największe partie rzucają, to rychło by te notatki przerwał. Bo i tak, od lat, mówią sobie to samo. Komuna, marksizm itd. Biedna komuna? No, może trochę... "Resztki prawicowego patriotyzmu" Sęk w tym, że im głośniej krzyczą jedni i drudzy o lewactwie, marksizmie i tego typu plagach, tym mocniej, ale chyłkiem, lewicowe idee akceptują i wdrażają. Można rzec, że mamy dziś w Polsce wielki przypływ idei lewicowych! Mainstream zupełny! Więc ciach! Platforma wyrzuca prawicowych posłów. Ale to tylko wisienka na torcie. Bo wcześniej, jesienią 2020 Platforma porzuciła "kompromis aborcyjny", którego broniła od pierwszych chwil swego istnienia. Inne prawa kobiet? Jak najbardziej! Jej kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski wykonał całą serię gestów wobec społeczności LGBT, więc tu także nie ma żadnych wątpliwości. Kościół? Platforma na okrągło powtarza, że chce państwa świeckiego, laickiego. No i kocha Unię Europejską, nadchodzący federalizm itp. Ba! Nawet jeśli chodzi o podatki, to przyzna, że z fascynacji liniowym dawno już się wyleczyła. PiS wprawdzie dumnie staje w obronie kościołów i straszy genderem, ale to są resztki prawicowego patriotyzmu. Posłuchajmy Kaczyńskiego - jak pięknie straszy, że przyjdą bogaci, że po równo to najlepiej. I że lepiej jest, jeśli chodzi o podatki, ustawić je tak, by ci mniej zarabiający płacili mniejsze, a ci więcej - większe. Słusznie! OK, ja wiem, że ta lewicowość Kaczyńskiego to jest bardziej na siłę, z algorytmów, niż z serca. Lewicowiec, na przykład, wolałby wybudować mieszkania pod wynajem i je tanio potrzebującym wynajmować, Kaczyński woli wyjąć kasę - i dołożyć potrzebującemu do kupna własnego mieszkania. Łaskawy pan, który daje. Ale nie czepiajmy się, bo się stara. O co tu chodzi? Ważniejsze w tym wszystkim jest coś innego - o co tu chodzi? Co się stało Platformie i PiS-owi, że ścigają się, kto więcej podbierze od lewicy? Nic w gruncie rzeczy nowego - największa defilada w Polsce, z wojami Chrobrego, husarią, i ułanami Księstwa Warszawskiego, miała miejsce w roku 1966, za Gomułki. Najwięcej kościołów wybudowano w Polsce za Gierka. Władza lubi szukać, zwłaszcza gdy ma kłopoty, nowej legitymizacji. Więc co się dziwić, że i PiS i PO też patrzą, co się ludziom podoba? Choć, sądzę, głębsze są tego zwrotu ku lewemu powody. Że, po prostu, kończy się dotychczasowy układ. Że wspominanie walk z PZPR-em, ściganie się na religijność, nic już nie daje. Że trzeba ludziom pokazać coś innego. Coś bliżej życia. Zwłaszcza, że Polska przesuwa się mentalnie w lewo, i ten proces trwa. On nie dotarł jeszcze do polityków, ale przecież oni widzą, że coś się zmienia. Więc wychodzą ze swoich prawicowych skorup i mówią coś zupełnie innego niż mówili przez lata. Starszy pan przebiera się w ubranie młodzieńca, farbuje włosy i idzie w miasto szukać przygód. Myśli, że w ten sposób jest inny i atrakcyjny.