Większość ludzi chce wierzyć, że kalendarzowe przejście z jednego roku w następny niesie ze sobą jakiś przełom. Że jest cezurą oddzielającą stare, które odchodzi, od nowego, które nadejdzie. Aktualny paradoks polega na tym, że w roku 2023 - wiele na to wskazuje - nie nastąpi żadna zasadnicza zmiana. Nawet wybory, jakie nas czekają, mogą nie przynieść rozstrzygnięcia, które będzie można nazwać wielkim przesileniem. Być może jesteśmy skazani na ideowe, mentalne, społeczne, polityczne gnicie o nieprzewidywalnych skutkach w dalszej przyszłości. Czy to pesymizm? Raczej niechęć do złudzeń. Polska opozycja - wciąż nieposkładana, niepewna roli, jaką chce odegrać podczas wyborów, a zwłaszcza po nich - już dziś śni sny o potędze, jakby usuwała ze świadomości fakt, że aby skutecznie rządzić, trzeba wygrać zdecydowanie. Sondaże wprawdzie pokazują lekkie osłabienie władzy i równie lekką przewagę partii opozycyjnych, jednak żaden lider nie zdobył się wciąż na wyznanie, że niezbędne jest osiągnięcie zdolności odrzucania prezydenckiego weta. W przeciwnym razie rządy Donalda Tuska i jego koalicjantów mogą zamienić się w administrowanie i zarządzenie kryzysem, ponieważ żadna zapowiadana głęboka reforma - konstytucyjna czy światopoglądowa - nie będzie mogła być przeprowadzona. Skończy się na słowach i rozczarowaniu elektoratu. Biorąc pod uwagę arsenał eksploatowanej od lat retoryki o autokracji, która wymaga nadzwyczajnych kroków, takich kroków na opozycji nie widać. Idea wspólnej listy już się wypaliła, ale wciąż nie wiadomo, czy opozycyjni konkurenci skręcającego w lewicowe centrum lidera Platformy skonstruują atrakcyjną propozycję dla bardziej umiarkowanych, niepewnych, wątpiących wyborców. Na razie w cieniu niegasnącej wojny za wschodnią granicą, rozwijającego się kryzysu gospodarczego, głębokiej niepewności geopolitycznej polscy opozycjoniści bardzo dużo mówią o demokracji, ale tak, jakby nie wierzyli w swoje własne opowieści. Sytuacja PiS-u także nie jest do pozazdroszczenia, ponieważ bez pieniędzy z KPO - o które trwa zacięta kłótnia między liderami władzy - obozowi Jarosława Kaczyńskiego nie uda się wykrzesać nowych obietnic finansowych dla suwerena. Wygląda to tak, jakby rządzący szykowali się do uratowania wszystkiego, co można ocalić - przejętych instytucji, sądów, spółek - bo nawet jeśli uda im się przeczołgać do trzeciej kadencji, przy niewielkiej przewadze nie będą mogli sobie już pozwolić na rozmach. Wzmocniona zwiększoną dotacją propaganda czy zmiany w prawie wyborczym - nazywane "profrekwencyjnymi" - mogą nie wystarczyć, a ewentualne kwestionowanie wyniku wyborów albo obstrukcja przy oddawaniu władzy nie będą opłacalne. Ale być może prezesowi PiS bardziej odpowiada rola lidera opozycji, która czekałaby na wypalenie się zmęczonej impotencją nowej władzy, by za kolejne cztery lata znów wziąć wszystko. Zwycięstwo Joe Bidena w USA wcale nie stało się wstępem do wyraźnego osłabienia Republikanów. Polskiej klasie politycznej - opozycyjnej i rządowej - brakowało głębokiej refleksji w 2022 roku i nadal będzie jej brakować teraz, ponieważ wątpliwym urokiem postpolityki jest bezmyślność. Nagrywanie kolejnych internetowych filmików, formułowanie banalnych przekazów, pokazowe kłótnie w programach publicystycznych (co być może jest niezbędne w dobie mediów społecznościowych) - to wszystko nie zastąpi rozwiązywania prawdziwych problemów i konsekwencji w budowaniu zaufania między skłóconymi politykami szykującymi się do przejęcia władzy. Trzeba umieć to łączyć. Konstanty Gebert przywołał niedawno w "Gazecie Wyborczej" wstrząsające dane, które pokazują, że demokracja generalnie jest w odwrocie. Według Freedom House w 2022 roku tylko 20 proc. ludzi na świecie żyło w krajach demokratycznych, a w ocenie szwedzkiego V-Dem Institute było ich jedynie 13 proc. Prawdziwa polityka nie może abstrahować od rzeczywistości, która wygląda nieciekawie. Zmierzch demokracji, wojna, spodziewana w Europie fala migracyjna, tragiczne konsekwencje zmian klimatu nie nadają się może na transparentny, ale to te tematy są naszą realną przyszłością. Jeśli czegokolwiek można życzyć w 2023 roku na niwie publicznej, to tego, by polityka w Polsce przestała być infantylna. Jest to jednak życzenie - wystarczy się rozejrzeć - nierealne. Jak pisał Jacek Kaczmarski w pięknym i zaśpiewanym wierszu "Przepowiednia Jana Chrzciciela": "Pachnie gniciem półmroku, / Pachnie wiatrem od rzeki, / Pachnie ludzki niepokój / Zwierzęciem kalekim...". Przemysław Szubartowicz