Putin szykuje się do wojny, a my obserwujemy polityczne rozdwojenie jaźni, które trudno nazwać przypadkiem. Oficjalny głos władzy jest gromki - stoimy przy Ukrainie, jesteśmy częścią zjednoczonego Zachodu - ale równie oficjalne przekazy ludzi z władzą związanych mają mało dyskretny urok antyzachodniej nagonki. Wynika z nich, że zgniły Zachód, który popadł w antychrześcijański stupor i zdemoralizowanie, sprowokował imperialne popędy i antyukraińskie fobie aktualnego cara. Że to Zachód odpowiada za nadchodzący konflikt, więc trzeba się modlić o to, by w poszczególnych krajach wygrywały partie antyeuropejskie i nacjonalistyczne. Że to z Zachodu pochodzi to, co złe i czemu każda "wyspa wolności" powinna dawać odpór. Traf chciał, że brzmi to jak wypisz, wymaluj echo putinowskiej propagandy. Albo jak fanfary przepowiadające polexit. Putin szykuje się do wojny, a Polska ma niestabilną władzę, którą szarpią wewnętrzne sprzeczności. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro publicznie beszta swojego szefa, premiera Mateusza Morawieckiego, zarzucając mu "historyczny błąd", i włos mu z głowy nie spada. Jarosław Kaczyński ledwo kleci większość w Sejmie, będąc zakładnikiem antyszczepionkowców, Solidarnej Polski oraz Pawła Kukiza, który jednak chce komisji śledczej w sprawie używania przez służby Pegasusa. Po wyroku europejskiego Trybunału Sprawiedliwości polski rząd musi zacząć przestrzegać prawa, by otrzymać europejskie fundusze, ale nawet w tak ważnej sprawie nie ma dość siły, by znaleźć jedność we własnym obozie. Zamiast tego oferuje publiczności kolejny spór o sposób niszczenia niezawisłego sądownictwa, bo żaden z planowanych projektów dewastacji nie odwróci. Putin szykuje się do wojny, a my zastanawiamy się, czy będzie ona dla polskiej władzy pretekstem do wprowadzenia kolejnego stanu wyjątkowego. Czy wojna za wschodnią granicą zostanie wykorzystana do przedwyborczych rozgrywek politycznych? Czy będzie to kolejne - po kryzysie białoruskim, o czym mogliśmy przeczytać w mailach ze skrzynki Michała Dworczyka - "polityczne złoto" dla władzy? Czy rząd jest przygotowany na to, że do naszego kraju może napłynąć wielka fala uchodźców wojennych z Ukrainy? Czy zechce współpracować z opozycją, czy nadal będzie ją izolował od strategicznych decyzji? Nadchodzi moment odpowiedzi na te i wiele innych pytań, ale ponieważ erozja prawdomówności jest zaawansowana, nikt raczej nie spodziewa się rychłego nadejścia wiążących odpowiedzi. Putin szykuje się do wojny, a u nas wciąż mało kto zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Kiedy Polska najbardziej potrzebuje dziś proeuropejskiego impulsu, jedności dyplomatycznej, nie milkną echa politycznych zbliżeń władzy z Marine Le Pen. Kiedy Polska potrzebuje dziś europejskich środków, do Unii Europejskiej dociera stąd - oprócz urzędowych formułek - łomot antyeuropejskich tam-tamów bliższego lub dalszego otoczenia władzy. Kiedy wypadałoby po imieniu nazwać polską rację stanu jako konieczność wzmacniania Unii Europejskiej i ograniczania podziałów, niektórzy wolą epatować dąsami, że znienawidzony przez lidera władzy lider opozycji zorganizował debatę o bezpieczeństwie narodowym z byłymi prezydentami i ministrami adekwatnych resortów. Putin szykuje się do wojny z Ukrainą, a u nas wciąż płonie polskie piekiełko. Przestroga jest taka, że piekiełko od prawdziwej klęski dzieli odległość spojrzenia. To niedaleko. Tuż-tuż. Przemysław Szubartowicz