Można by to napisać o Niderlandach (jak ostatnio należy mówić), których elity polityczne badały po cichu możliwości dealów z Rosją krótko po tym jak między obydwoma krajami zawieszono stosunki dyplomatyczne po śmierci niemal dwustu Holendrów w zestrzelonym nad Ukrainą malezyjskim Boeingu. Można by to napisać o francuskim prezydencie, który konsekwentnie bredzi o zniesieniu sankcji dla Rosji, pojednaniu, "wspólnym budowaniu układu bezpieczeństwa zbiorowego" i ograniczaniu w nim roli USA. Można by to napisać o niemieckiej kanclerz, która w tym momencie, dziś, rozważa kwestię jakości gazu stwierdzając, że ten, który będzie płynął przez Nord Stream 2 "nie jest gorszy od innego", czyli faktycznie pokazując, że jedyna sankcja na jaką Berlin byłoby stać nie zostanie zastosowana. Albo zostanie zastosowana na chwilę, dla picu, by potem kiedy Rosjanie łaskawie gdzieś tam się na trochę zatrzymają, w ramach kolejnego resetu powrócić do prac ze zdwojonym tempem. Można by to napisać o amerykańskiej elicie politycznej i niedawno wybranym prezydencie. Już raz - wraz ze swoim ówczesnym szefem Barackiem Obamą - dostali od cara Władimira po łapach i zostali solidnie poniżeni, kiedy po poprzednim "ociepleniu" Rosjanom zrobiło się tak ciepło, że zajęli Krym i zaatakowali wschodnią Ukrainę. Wygląda na to, że nauka nie poszła w las i prezydent USA odpowiednio przeczołgany, darzy teraz rosyjskiego niedźwiedzia należytym szacunkiem. W związku z tym choćby zrezygnował z wprowadzenia dwóch okrętów wojennych w rejon Morza Czarnego. Swoją droga, generał Tod Wolters, dowódca wojsk amerykańskich w Europie, powiedział niedawno Kongresowi, że ocenia ryzyko rosyjskiej inwazji na Ukrainę jako "niskie lub średnie". Wkrótce przekonamy się ile są warte słowa amerykańskiego ważnego generała. Na ile realistycznie ocenia sytuację. Amerykanie grożą za to nowymi sankcjami krajowi, który i tak już sankcjami jest objęty. To trochę jakby zabierać prawo jazdy piratowi drogowemu, który od dawna ma zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Można by pisać o europejskiej radykalnej lewicy i prawicy, które co i rusz przejawiają miętę do Putina i europejskim mainstreamie politycznym. Czy to ulubieńcy Tuska z Berlina, czy ulubieńcy Kaczyńskiego z Węgier, wszyscy handlują z Rosją, kogokolwiek by nie napadła. Ale chyba warto też rozejrzeć się dookoła. Na tych wszystkich Braunów, Korwinów, Millerów i Czarzastych, każdego na swój sposób ocieplającego wizerunek, a to Armii Czerwonej, a to rosyjskich szczepionek, a to "rosyjskiej demokracji". Ale też i na nasz cały skłócony mainstream polityczny. W Sejmie właśnie doszło do wierutnej awantury, bo okazało się, że w sprawie Nord Stream 2 i PiS, i PO mają swoje własne projekty stanowisk. Awantura wokół nich sprawiła, że część głosując za lub przeciwko przerwie w obradach myślała, że głosuje za lub przeciw gazociągowi. No dobrze, wiadomo, że takie stanowisko nic nie zmieni, to tylko symbol, ale czy nie można choć tego załatwić razem? Politycy KO mówią dziś o roli Europy Środkowej w powstrzymywaniu Rosji. A kto jak nie Donald Tusk konsekwentnie pcha choćby Węgry w ręce Putina okładając nieustannie ten kraj, co zauważyli już nawet jego zachodni partnerzy z Europejskiej Partii Ludowej? Działania - nieśmiałe protesty - Donalda Tuska w sprawie gazociągu za całego jego "prezydentowania" Europie były czysto iluzoryczne, bo przecież wiadomo było, że i tak musimy stawiać na Berlin i on naszym gwarantem, dobrze, że nie dodawano, że "jak to drzewiej bywało". Więc jakieś dzisiejsze groźne tłity w tej sprawie to śmiech na sali. A co z PiS, który postawił na jedną siłę w USA ignorując drugą, a problem rosyjski w komunikacji tej partii coraz częściej sprowadza się tylko do sprawy katastrofy smoleńskiej, bardzo ważnej, i będącej wielkim zarzutem wobec Rosji, ale nie jedynym problemem z nią? Chyba zresztą wszędzie zaczyna dominować podejście: wezmą Ukraińców, potem Łotyszy, Litwinów, ale jeszcze nie nas Polaków. Wezmą Polaków, ale jeszcze nie Niemców. W sumie podobny proces Europa przerabiała. A historia ma to do siebie, że nikt z niej nigdy nic się nie uczy.