To trochę tak jak boks zawodowy i amatorski albo soccer i futbol amerykański w USA. Albo wyniki z alkomatu Włocha i Rosjanina złapanych na rauszu za kółkiem. Oświecił nas w tej sprawie Adam Bielecki, wybitny owszem himalaista, który potrafi przegrywać honorowo... ale tylko z facetami bez tlenu. Do tej pory wiadomo było, że jedni wchodzą z tlenem, a inni bez, ale nikt nie mówił, że to dwa różne, równoległe światy, które się nie stykają. A tu się okazuje, że jak gość ma butlę to jest w innej dyscyplinie i nie ma co o nim gadać. Takie wyrzucenie do innej kategorii to bardzo praktyczna sprawa i stosowana na całym świecie, nie tylko w świecie himalaizmu. Przede wszystkim w polityce. Były prezydent USA marudzi, że mu się wynik wyborów nie podoba i podejrzewa fałszerstwa. Jest - jak się okazuje - terrorystą. Co prawda przegrani politycy regularnie po wyborach jęczą, że ich oszukano, tak było w USA cztery lata temu, ale jak jęczy polityk-terrorysta to już to pozwala potraktować go ciut niekonstytucyjnie. Portale społecznościowe ogarniające całą masową komunikację na świecie wprowadzają cenzurę dla niego i jego zwolenników. Teraz wydawcy zobowiązują się, że nie będą wydawać książek ludzi Trumpa. Jak się okazuje, jest to element walki o wolność słowa, która też zyskuje nową, współczesną kategorię, bo ogarnia owszem słowo, ale nie słowo "populistyczne", które już słowem nie jest. Czymże wybitnie wyróżniającym jest populizm w czasach kiedy wszyscy politycy wszelkimi metodami zabiegają o głosy mas? Nową kategorią, o której istnieniu decydują ci, którzy tę kategorię ogłaszają. Pierwsze słowo do piórnika... Wracając na nasz kontynent, to tu nowa kategoria potrafi też służyć kategoryzowanemu, a nie szkodzić. Unia Europejska razem solidarnie kupuje szczepionki, ale Niemcy kupują - choć jak zawsze solidarnie - to sami sobie osobno, więcej, i poza unijnym rozdzielnikiem. Te zakupy to, jak się okazuje, osobna kategoria i się do tamtych zakupów nie liczą. Podobnie jak gazociąg Nord Stream 2 nie liczy się do unijnej polityki wzajemnego bezpieczeństwa. Ale z reguły kategoryzacja służy przeciwnikom kategoryzowanego. Jak w górach. Do tej pory wszyscy himalaiści wydawali się równi. Teraz są zwykli i trochę gorsi "z tlenem". Tacy podhimalaiści. Całkiem jak "historycy z IPN", "dziennikarze tabloidowi", "pisowski elektorat" i tak dalej. Zresztą i na drugą nóżkę mamy choćby "totalną opozycję". Jak gdzieś konkurencja nas goni lub przegania, nie radzimy sobie, po prostu tworzymy dla niej nową kategorię, co zwalnia nas ze stosowania wobec niej obowiązujących reguł. Pakujemy ją i te reguły w nawias jak filozofowie, fenomenolodzy, pakowali pojęcia, które im przeszkadzały. Nasz nawias to przymiotnik i konkurent załatwiony. - Moralność jest jak guma od majtek - stwierdzała bodajże jedna z bohaterek pamiętnej "Ballady o zabarwieniu erotycznym". A język przy moralności to jak barchany przy stringach. Można z nim zrobić wszystko co się chce. W skrajnych przypadkach zrobić nawet kategorię podludzi. Wracając na chwilę do osób postrzeganych za bezproduktywnych samobójców przez tych, którzy nie rozumieją po co wchodzić na szczyt K2 skoro nie można tam nawet nazbierać jagód, postawić hotelu albo budki z piwem. Jak się okazało, dwóch z Nepalczyków weszło bez tlenu, przy czym w przypadku jednego sprawa jest pewna, bo go ze sobą nie miał. Co zrobić? Myślę, że trzeba uznać, że facet, który wspina się bez tlenu w towarzystwie ludzi z tlenem też się nie liczy, bo to jeszcze trzecia dyscyplina, która również nie zalicza się do właściwej konkurencji. Zresztą w naszych czasach można uznać wszystko. Wystarczy to ogłosić. Na początku ponoć było słowo. Ale słowo, z którym mamy z reguły do czynienia dzisiaj - po pijarowskich, marketingowych i medialnych obróbkach - zdecydowanie nie zalicza się do tamtej, pierwotnej kategorii.