Sprawa roszczeń wywołała ostatnio dość głośną polemikę między "naszym Izraelczykiem" Szewachem Weissem, a byłym szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Na rozważania Weissa, że sprawa powinna zostać załatwiona kompleksowo, czyli połączona z niemieckimi reparacjami dla Polski, Sikorski odpowiedział, że w takim razie Polska powinna wystawić Izraelowi weksel i przekazać do Berlina. Paradoks polega na tym, że akurat w tej złośliwości zawiera się cały problem prób regulacji stosunków własnościowych czy spraw majątkowych w 76 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jeśli je faktycznie regulować, to trzeba to zrobić całościowo. Jeśli robi się to w przypadku tylko jednego państwa - szczególnie tak strasznie doświadczonego jak Polska - to jest to, jak mawia lewica, "podwójna wiktymizacja", czyli gwałcenie na nowo ofiary gwałtu, a w dodatku jest to bandycki skok na kasę. Nawet jeśli przeprowadzany jest przy współudziale lokalnych zdrajców, lizusów czy durni. A więc w skrócie. Niemcy wymordowali w czasie wojny większość polskich Żydów. Wymordowali także ogromną ilość Polaków nieżydowskiego pochodzenia i większość Polaków żydowskiego pochodzenia. Niektórzy Polacy Żydów ratowali z narażeniem życia własnego i swoich rodzin, ale byli też tacy, którzy Żydów wydawali Niemcom, a nawet mordowali. Dziś nie jesteśmy w stanie ocenić ilu było takich, a ilu takich, szczególnie, że obie strony sporu za wszelką cenę chcą dowieść swojego i okropnie manipulują danymi. Istotne jest jednak, że legalnie funkcjonujące instytucje państwa polskiego, na emigracji i w kraju, oferowały w ekstremalnie trudnych warunkach Żydom pomoc i karały za ich wydawanie. Wybaczcie za tę garść historycznych banałów, ale nie trzeba zaglądać do zagranicznych mediów, spora część krajowej publicystyki dowodzi, że należy te banały powtarzać. A więc idąc dalej - po wojnie nasza część świata została podzielona przez przywódców trzech krajów - ZSRR, Wielkiej Brytanii i Ameryki. Przy czym wiadomo, że zgoda amerykańskiego prezydenta na to by granice tak poprzesuwać, jak poprzesuwano, była dużo istotniejsza niż Winstona Churchilla, który choć dzielny i pocieszny, średnio miał w Jałcie, Teheranie i Poczdamie dużo do gadania. Efektem przesunięcia granic i rozszerzenia sowieckiej strefy wpływów aż po Łabę, były rozmaite zbrodnie, przesiedlenia ludności, a także zgodnie z komunistyczną doktryną, częściowe lub całkowite porzucenie prawa własności i dziedziczenia na całym kontrolowanym przez Sowietów obszarze. Działo się to przy pełnej akceptacji USA, które w nowych krajach otwierały przedstawicielstwa dyplomatyczne i żyrowały nowy ład. Także sowiecka dominacja doprowadziła do surrealistycznej, z perspektywy naszego interesu, decyzji władz PRL by zrezygnować z odszkodowań od Niemiec. W pożydowskich mieszkaniach zamieszkali ludzie, którzy gdzie indziej stracili swoje domy, w których jeszcze ktoś inny zamieszkał. Tak się stało, bo tak wielka trójka światowych przywódców, w tym amerykański prezydent, tak podzieliła naszą, zniszczoną wojną, zmaltretowaną, wymordowaną, część świata. Na kawiarnianej serwetce zgwałcili ją na nowo. Dziś polityczni spadkobiercy tegoż prezydenta domagają się od Polski, by zrujnowała się ekonomicznie wypłacając gigantyczne kwoty, nawet nie spadkobiercom, a organizacjom, które twierdzą, że wedle klucza narodowego im się to należy. Towarzyszy temu prowadzona od lat kampania zmieniania wizerunki Polski z kraju będącego ofiarą na kraj będący oprawcą. Najobrzydliwsze w tym jest, że robi się to przede wszystkim przy pomocy Polaków, premiując tych, którzy się wpiszą w tę narrację, nagrodami filmowymi, grantami naukowymi, dotacjami, uznaniem. Wyjątkowym koktajlem z hipokryzji i moralizatorstwa jest postawa USA. Kraju, który owszem miał bardzo istotne znaczenie dla pokonania Niemców Hitlera, ale ostatecznie dzięki temu zbudował sobie pozycję mocarstwa politycznego i ekonomicznego hegemona, a także rozpędził osłabioną Wielkim Kryzysem gospodarkę. A więc dziś albo załatwmy sprawę globalnie, i niech nie tylko Niemcy, ale też Rosja poczuwająca się do politycznej spuścizny ZSRR, a także Wielka Brytania i USA rozliczą się finansowo ze swoich decyzji. A jeśli jedno państwo ma odpowiadać za wszystko co się zdarzyło, to bym proponował panu Bidenowi i jego ludziom, by był to ich kraj. Jeśli o mnie chodzi, wystarczy spłata wszystkich możliwych roszczeń plus równowartość kilkudziesięciu Pałaców Saskich. Po butach, nowym amerykańskim zwyczajem, nikt nie musi mnie całować, ale o tym, że problem "Central European lives matter" istnieje, raczej Ameryka powinna pamiętać, bo to jednak spory, coraz bogatszy i ambitniejszy obszar. I ani pluciem, ani ustanowieniem tu na jakiś czas pokornych władz, problemu długofalowo się nie rozwiąże.