O zmarłych - wedle zasady - mówi się dobrze lub wcale, jednak w tym przypadku jest to po prostu niemożliwe. Wcale o Jerzym Urbanie nie da się nie mówić, bo był osobą zbyt ważną. Jako zdolny publicysta, ale też rzecznik reżimu generała Jaruzelskiego i twórca propagandy, a potem ważna postać, jeden z liderów środowiska postkomunistycznego. Tylko dobrze mówić z kolei o Urbanie to zakłamywanie historii, bo odegrał on w niej rolę dość obrzydliwą, o czym będzie jeszcze dalej. Jesteście jak Urban Kilka lat temu wraz z Piotrem Litką i Tomaszem Krzyżakiem opublikowaliśmy nieznane dokumenty i listy, które Urban sprzedał Amerykanom, a znaleźliśmy je w archiwum w Stanford. Przypomnieliśmy wówczas także sprawę kandydowania rzecznika rządu PRL do Sejmu w wyborach 1989 roku. Trzeba przyznać, że Urban próbował poruszyć niebo i ziemię. Za państwowe pieniądze wydrukował ulotki, z ZUS wyciągnął dane wyborców. Nawet jak na tamte czasy miał wyjątkową skłonność do nadużyć. Zarazem jego korespondencja z władzami PRL z lat 80. ociekała wazeliniarstwem i służalczością. Także wtedy, kiedy ustalał plan manipulacji związanych ze śmiercią Grzegorza Przemyka i ataków na jego matkę w 1983 roku. Między innymi ta ostatnia sprawa sprawia, że wyjątkowo głupi i bałamutny jest padający dziś często w pyskówkach argument - jesteście jak Urban lub jesteście gorsi od Urbana. Nie dość tego, niektórzy politycy czy publicyści, szczególnie ci wywodzący się ze środowisk postkomunistycznych, już otwarcie twierdzą, że mamy do czynienia w Polsce z jakąś rzeczywistością czy dyktaturą gorszą niż za Jaruzelskiego. Sprawą może nie warto byłoby się zajmować. W końcu, jeśli powszechne stało się porównywanie się nawzajem do Hitlera, co jakiś czas temu jeszcze "wykluczało" z dyskusji, to czemu przejmować się Urbanem. Może nie byłoby się czym zajmować, gdyby nie fakt, że jest to działalność mocno bałamutna. Jakiś czas temu poznałem sporo, pewnie z 10 lat, ode mnie młodszego miłośnika profili urbanowskiego tygodnika "Nie" w mediach społecznościowych. O przeszłości Urbana nic nie wiedział. Ot, taki śmieszny dziadek, trochę tylko wulgarny. Pucowanie komuny Jeżeli rozliczni politycy, publicyści, a nawet profesorowie, to robią, to zakładam, że jakaś część społeczeństwa im wierzy. Można PiS popierać i można go nie znosić. Można mieć zastrzeżenia do zmian w sądownictwie albo stylu sprawowania rządów. Można nie podzielać konserwatywnych poglądów promowanych przez tę partię i konserwatywnej wizji świata. Ale jak to się ma do setek ofiar stanu wojennego, tysięcy uwięzionych, zastrzelonych górników i ich zastraszanych rodzin? Do dyktatury, czołgów na ulicach, udziału w planie inwazji na Danię rozpoczętego uderzeniem atomowym i zakładającym odwetowe uderzenia na Polskę? Naprawdę nie widzicie, mili Państwo, że się ośmieszacie? "Żegnaj, Jurku" - tak Urbana ze wzruszeniem żegnał Robert Biedroń, zapewne, jak go znam, kompletnie nieświadomy tego, jak w czasach dyktatury traktowano prawa homoseksualistów, o które tak walczy. Traktowano tak, że założono kilkanaście tysięcy teczek, by móc te osoby szantażować. Dostrzega pan, panie Robercie, różnicę? Szczególnie że Robert Biedroń akurat nie ma powodów, poza ignorancją, by PRL chwalić. A w tym wybielaniu PRL i tworzeniu jakiegoś karykaturalnego obrazu dzisiejszej Polski, przedstawianej jako dyktatura, w której ludzie umierają z głodu, zimna i ziemniaki kupują na sztuki jest nie tylko walka o władzę. Myślę, że jest także próba samooczyszczenia się wielu żyjących ludzi, którzy także w mniejszym czy większym stopniu uczestniczyli w aparacie komunistycznym. Albo choć należeli do środowisk, które były bardzo uprzywilejowane i miały zupełnie inną pozycję wyjściową w wolnej Polsce niż inni.