Gdybym pilniej uczył się na lekcjach łaciny, to bym wiedział jak napisać to w tym języku tak, by zostało formułką na tysiąclecia tak jak Katońskie: ceterum censeo Carthaginem esse delendam (a poza tym uważam, że Kartagina powinna zostać zburzona). Ale ponieważ ani ze mnie Katon, a do tego na lekcjach łaciny zbyt mało uważałem, by tworzyć własne konstrukcje zdaniowe, wyrażę to po polsku: "po pierwsze uważam, że wiceministrowie powinni więcej zarabiać". I to bez względu czy rządzą ci, na których głosuję, czy ci drudzy albo trzeci. Po prostu powinni. I dobrze, że podwyżki dostali. Z kilku prostych przyczyn. O ile minister często jest od "twarzowania", a jego funkcja bywa przechodnią w dużej karierze politycznej, o tyle wiceminister jest, przepraszam damy, ale od zapieprzu. Od przekształcania wizji swoich szefów w realne dyspozycje, ale też wybijania im z głowy co durniejszych albo oderwanych od rzeczywistości pomysłów. To on przeważnie pilnuje dyrektorów poszczególnych departamentów. Od tego czy zasuwa jak mrówka, czy się leni, i od tego czy z tego jego zasuwania są efekty, czy też biega z taczkami, ale nie nadąża ich ładować, zależy naprawdę dużo. Jeżeli w tak ważnym miejscu mają być ludzie z jakąś wiedzą, horyzontem, ambicją, to trzeba im po prostu płacić pensje konkurencyjne dla branży prywatnej. Niedojdy czy menedżerowie? Ktoś powie, no dobrze, ale z perspektywy choćby nauczyciela te dotychczasowe 7 tysięcy na rękę plus dodatki, premie, samochody z kierowcami, brzmią jak bajka. Owszem. Problem w tym, że w tym przypadku mamy do czynienia z pracą menadżerską, a w korporacjach średni i wyższy szczebel menadżerski jest opłacany dużo, dużo lepiej. To z nim powinny konkurować wiceministerialne pensje, bo inaczej zawsze będzie nam groził wysyp niedojd, które nie mogły zahaczyć się na rynku prywatnym, więc poszły do administracji. Więcej, ale mniej A co z posłami? Szczerze mówiąc, patrząc na to towarzystwo można mieć mieszane odczucia. Spora część z nich znajduje się w Sejmie chyba głównie dlatego, bo nie było innej roboty. Uważam, że płacenie pieniędzy ludziom, którzy są maszynkami do głosowania bądź bezrefleksyjnymi nadawcami przekazu któregokolwiek prezesa czy przewodniczącego, mija się z celem zasadniczo. Także tym posłom, którzy przez lata chodzili i jęczeli jak im źle, a kiedy im podnieśli, to na rozkaz swojego nadzianego (także pieniędzmi podatników, i także polskich podatników) lidera krzyczą dziś, że to skandal. Po co nam w ogóle takich 560 postaci w Sejmie i Senacie? Nie chodzi tylko o pieniądze, chodzi o drastyczne obniżenie rangi parlamentaryzmu. Podnieśmy pensje posłom. Niech zarabiają nawet dwa tyle. Ale niech będzie ich setka w jednej izbie. Niech to będą kluczowi politycy, liderzy lokalni, ludzie, którzy mają jakąkolwiek podmiotowość. Owszem rozmiary naszego parlamentu w stosunku do ludności kraju to mniej więcej średnia europejska, ale się nie sprawdza. Gdyby jakość demokracji zależała od ilości reprezentantów w "zgromadzeniu" to najbardziej demokratyczne byłyby Chiny, które mają prawie 3 tysiące "przedstawicieli ludowych". Stany Zjednoczone w całym Kongresie mają ich z kolei mniej niż my mamy w naszym parlamencie. Ktoś powie, ok, ale mają stanowe legislatywy, to kraj federalny. Tak? A nasze rady, gminy, związki gmin, powiaty, województwa, sejmiki, Warszawa z osobnymi radami w każdej dzielnicy i jedną ogólną? Polski system samorządowy jest bardziej rozbudowany i skomplikowany niż niektóre współczesne kolekcjonerskie gry karciane, gdzie ludzie przez rok uczą się reguł, by potem grać przez godzinę. A co z tymi biednymi ludźmi, gdzie znajdzie wówczas pracę pewna ekspresyjna wrocławianka? Po pierwsze, podobno za sprawą rządów lewicy i PO możemy znaleźć pracę w całej Europie i dzięki niej czuć pełnię szczęścia, a dzięki PiS w Polsce nie ma bezrobocia. Więc wierząc jednym lub drugim, a także w swój geniusz i talent, nie powinni mieć problemu. Po drugie, jak są tacy bardzo wartościowi, to ich koledzy i koleżanki mogą ich zatrudnić w biurach poselskich. Ktoś powie, że to mrzonki, że się nie da zrobić, trzeba zmienić konstytucję, więc mieć poparcie niemal wszystkich. To prawda, ale kropla nie raz już w Polsce wydrążyła skałę, więc warto zacząć o tym rozmawiać. A poza tym uważam, że wiceministrowie powinni więcej zarabiać. Wiktor Świetlik